O złożeniu przez szefa SW rezygnacji resort sprawiedliwości poinformował we wtorek. Ministerstwo nie chciało wtedy ujawniać jej szczegółów. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do resortu, rezygnacja miała związek ze sprawą zatrudniania więźniów do pracy przy budowie autostrady A2, opisaną w tygodniku "Newsweek". Mieli oni pracować za darmo, na rzecz wykonawcy jednego z odcinków drogi. Dziesiątki więźniów miał "załatwić firmie" - jak podaje tygodnik - właśnie dotychczasowy szef Służby Więziennej. - To jest chyba trochę bardziej skomplikowana sytuacja. (...) Dziennikarz stosował metody prowokacji przygotowując ten materiał i budując daleko posunięte tezy - zaznaczył Grabarczyk w środę w radiowej Jedynce, odnosząc się do publikacji tygodnika. Według "Newsweeka" sprawa "została zamieciona pod dywan", a funkcjonariusz, który próbował ją wyjaśniać, został zwolniony. "Newsweek" poinformował także, że generał w rozmowie z tygodnikiem nie miał sobie "poza głupotą" nic do zarzucenia; miał też - jak dodaje gazeta - przyznać, że prywatną firmę goniły terminy, a szef jej rady nadzorczej to jego znajomy. Tygodnik podaje, że Włodarski spotkał się z szefem rady nadzorczej firmy jesienią 2013 r., a potem zadzwonił do szefa Służby Więziennej z Łodzi. Po tej rozmowie więźniowie mieli być wożeni do pracy przy autostradzie. Do zdarzeń tych miało dojść w październiku 2013 r. Grabarczyk powiedział, że podczas przygotowywania artykułu do MS zostało skierowane pytanie "sugerujące, że jestem po imieniu z tym przedsiębiorcą". - Taka rzecz nie miała miejsca - zapewnił. - Przepisy przewidują, że więźniowie mogą pracować, także nieodpłatnie. Oczywiście muszą być wypełnione warunki przewidziane prawem. W tym przypadku SW prowadziła postępowanie wyjaśniające, a wszystko działo się w 2013 r. Mnie nie było wówczas w resorcie - powiedział i dodał, że uchybienia, które wykazano w postępowaniu, "pojawiły się na poziomie jednostek penitencjarnych, w których byli osadzeni więźniowie". Rzecznik SW ppłk Jarosław Góra w piśmie skierowanym do redaktora naczelnego "Newsweeka" Tomasza Lisa i opublikowanym w poniedziałek na stronie SW wyraził "zdecydowany sprzeciw" wobec "braku obiektywizmu dziennikarskiego". Zaznaczył, że informacje o próbach tuszowania sprawy są nieprawdziwe. Według niego szef SW działał zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami i po tym, jak zwróciła się do niego osoba zainteresowana pracą skazanych, skierował sprawę - zgodnie z właściwością - do dyrektora okręgowego SW w Łodzi. Zaznaczył też, że szef SW po otrzymaniu informacji o możliwych nieprawidłowościach wydał polecenie przeprowadzenia w tej sprawie kontroli. Teraz wniosek o odwołanie szefa SW trafi do premier Ewy Kopacz. Na razie minister nie wystąpił o powołanie na to stanowisko innej osoby.