powiedział w TVN, że był w PRL członkiem partii komunistycznej. Adwokat Michnika wysłał do niego żądanie sprostowania nieprawdziwej informacji, na co nie dostał odpowiedzi. Wobec tego pozwał Wierzejskiego, żądając od niego za naruszenie dóbr osobistych przeprosin i wpłaty 30 tys. zł zadośćuczynienia na Zakład dla Niewidomych w Laskach pod Warszawą. Nieprawomocny wyrok sądu oznacza, że poseł nie musi przepraszać za swe słowa. Sąd zasądził też Wierzejskiemu od Michnika zwrot 2,4 tys. zł kosztów. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Joanna Korzeń podkreśliła, że wypowiedź Wierzejskiego "nie zasługuje na pochwałę", bo od posła i człowieka wykształconego oczekuje się podawania sprawdzonych informacji, ale jego wypowiedź o Michniku nie była zniesławiająca. - Nie jest bowiem tak, że każde nie odpowiadające rzeczywistości stwierdzenie ma automatycznie charakter zniesławienia - oświadczyła. Sędzia przyznała, że Michnik mógł subiektywnie odebrać jako obraźliwą fałszywą wypowiedź o swej przeszłości. Podkreśliła jednak, że przy ochronie dóbr osobistych liczy się "kryterium obiektywne, jakim jest rzeczywisty społeczny odbiór wypowiedzi". Według sądu, brak jest zaś dowodu, by wypowiedź posła wpłynęła negatywnie na reputację Michnika. - W opinii publicznej, która nie stanowi zresztą monolitu, fakt członkostwa w PZPR nie jest tożsamy z nikczemnym postępowaniem - oświadczyła sędzia. Dodała, że samo bycie członkiem PZPR nie jest dla opinii uwłaczające. - Przez szeregi PZPR przewinęły się w ciągu kilkudziesięciu lat miliony ludzi, wśród których byli zarówno karierowicze o niskim morale, jak i tacy działacze, którzy kierowali się pobudkami humanistycznymi - powiedziała. Sędzia przypomniała, że Michnik nie stawił się przed sądem, "rezygnując z dowodzenia swoich osobistych odczuć i reakcji społecznych na wypowiedź posła" - Ta wypowiedź w naszej ocenie jest zniesławiająca - powiedział po wyroku adwokat Michnika mec. Piotr Rogowski. Dodał, że nie jest "rzeczą powoda, aby przy oczywistym kłamstwie przychodził i tłumaczył, że nie jest wielbłądem". Mec. Rogowski przypomniał, że w tym samym sądzie zapadł w podobnej sprawie zupełnie inny wyrok; dlatego złoży apelację. W grudniu 2006 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał wicepremierowi Romanowi Giertychowi (LPR) przeprosiny Michnika i wpłatę 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny za nazwanie go "byłym partyjnym aparatczykiem". Wyrok jest nieprawomocny. Giertych zapowiedział apelację. Pełnomocnik Wierzejskiego, który wnosił o oddalenie pozwu, mec. Tomasz Połetek uznał wyrok za słuszny. - W tej sprawie w zasadzie od początku nie chodziło o ochronę dóbr osobistych, tylko o odniesienie przez pana Michnika triumfu nad panem Wierzejskim; to się nie udało - powiedział adwokat. Dodał, że poseł w toku procesu przyznał, że się pomylił, bo "rzeczywiście pan Michnik w PZPR nie był". W marcu 2007 r. publicysta Rafał Ziemkiewicz na mocy ugody sądowej przeprosił Michnika za swe słowa, że "robił on wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy". Trwają procesy wytoczone przez Michnika "Gazecie Polskiej" za zwrot, iż Michnik "usprawiedliwiał korupcję, jeśli korzystali na niej komuniści" oraz prof. Andrzejowi Zybertowiczowi za słowa: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". Inny pozew wpłynął wobec Roberta Krasowskiego za jego zwrot w "Dzienniku", że "Michnik poświęcił 1/3 życia na obronę byłych ubeków". Mec. Rogowski podkreśla, że te procesy nie są wytaczane "za wyrażanie opinii, ale za podawanie nieprawdziwych faktów".