PiS prze do tego, by przedstawić rząd, exposé i wniosek o wotum zaufania pomimo świadomości, że nie dysponuje w parlamencie odpowiednią większością, by misja ta zakończyła się sukcesem. - Prezes uważa, że to inwestycja w przyszłość - mówi nam jeden z polityków PiS. Konstytucyjny termin mija w poniedziałek. Wtedy Mateusz Morawiecki musi przedstawić prezydentowi skład swojego rządu. Potem ma jeszcze kolejne 14 dni, zanim przedstawi przed Sejmem wniosek o wotum zaufania. PiS chce maksymalnie wykorzystać ten czas. Jak ustaliła Interia, nowy rząd planuje zgłosić przynajmniej kilka nowych, programowych projektów ustaw do Sejmu. Nowy rząd Morawieckiego. "Plan długofalowy" Politycy PiS niechętnie mówią o tym, jak przebiega formowanie nowego rządu i na jakim jest etapie. Większość naszych rozmówców ma świadomość, że cała ta procedura to wyłącznie polityczny teatr. Są jednak w partii zasadnicze różnice w ocenie tego, czy ten teatr jest potrzebny. Kierownictwo partii z Jarosławem Kaczyńskim na czele od początku upiera się, że tak. - To plan długofalowy, strategiczny. Przedstawimy nasz plan działania, program, który będzie wielkim wyrzutem sumienia dla przyszłej koalicji i naszą podstawą do rozliczania ich działań - zdradza jeden z naszych rozmówców. Politycy, którzy wierzą w sens tego planu, podkreślają też, że muszą pokazać swoim wyborcom i zakotwiczyć w ich pamięci fakt, że to PiS wygrał wybory. - Ta informacja gdzieś wszystkim umyka. Donald Tusk określa się mianem zwycięzcy, jego politycy i media powtarzają przekaz o porażce, musimy odciąć się od tego, bo to nieprawda - przekonuje jeden z posłów PiS. Mówił o tym także sam Morawiecki w wywiadzie dla "Faktu". "Reprezentuję obóz polityczny, który dostał drugi najlepszy wynik w historii III Rzeczypospolitej, zresztą pierwszy wynik należy też do Prawa i Sprawiedliwości. Gdybym nie podjął się tej misji, to oznaczałoby dezercję od odpowiedzialności, a nie mam natury dezertera. Jeżeli bym odpuścił, to byłoby to nieuczciwe względem wyborców Prawa i Sprawiedliwości" - powiedział premier. Kuszenie (i straszenie) Trzeciej Drogi Mateusz Morawiecki swoim exposé ma zarysować zasadniczą oś podziału, wokół której PiS będzie budować swoją opozycyjną tożsamość. Silnym akcentem będzie sprzeciw wobec federalizacji Unii Europejskiej i spraw traktatowych, ale także sprawy społeczno-gospodarcze. To w tym celu od paru dni promowany jest "Dekalog Polskich Spraw" i "Koalicja Polskich Spraw", do której Mateusz Morawiecki zaprasza polityków wszystkich partii. Tak naprawdę jednak to oferta skierowana przede wszystkim do PSL i Trzeciej Drogi. - Dzisiaj ludowcy nie wejdą z nami w żadną koalicję, bo są po słowie z Tuskiem, ale co będzie w przyszłości, nie wiemy. To oni będą mieli najwięcej do stracenia, jeśli przyjdzie im firmować kolejne decyzje Tuska, które będą szły w poprzek ich postulatów - relacjonuje nam jeden z polityków. "Myślę, że Trzecia Droga za chwilę zauważy, że jej rolą ma być tylko gra w orkiestrze pana Tuska. I nie sądzę, żeby wyborcy Trzeciej Drogi byli z tego zadowoleni. Nie głosowali na Platformę, tylko na Trzecią Drogę" - mówił w "Fakcie" sam Morawiecki. Nowy rząd Morawieckiego, exposé i wniosek o wotum zaufania W PiS jest jednak sporo polityków, którzy nie kryją rezygnacji, i na pytanie o nowy rząd Morawieckiego, exposé i nazwiska nowych ministrów - tylko machają ręką. - Nie wiem, po co nam to wszystko. Jeśli już chcieliśmy przedłużać ten czas, zanim oddamy władzę, to niech by premier powołał ten rząd w takim samym kształcie, co obecnie, ale na koniec wyszedł i powiedział, że nie będzie poddawał wniosku o wotum zaufania pod głosowanie. Inaczej to będzie spektakularna katastrofa - prognozuje jeden z ważnych polityków PiS. Z naszych informacji wynika, że taki scenariusz był rozważany przez kierownictwo PiS. Na dzisiaj jednak decyzja polityczna jest taka, że Mateusz Morawiecki wygłosi exposé oraz złoży w Sejmie wniosek o wotum zaufania dla swojego rządu. Skład nowego rządu PiS. Więcej kobiet i nowe twarze Kto się znajdzie w "przejściowym" rządzie Morawieckiego? Premier zapowiedział, że będą niespodzianki - że nie będzie to dokładnie taki sam skład rządu, który rządził przed 15 października. Z informacji Interii wynika, że wymieniona zostanie ponad połowa rządu, będzie więcej kobiet oraz osób spoza czynnej polityki. Sam rząd ma być też mniejszy. O konkretnych nazwiskach nikt mówić jednak na razie nie chce. Nasi rozmówcy twierdzą, że skład tego rządu i ostatnie propozycje programowe, które składa Morawiecki, to wyciąganie wniosków z kampanii. Jedną z takich propozycji jest bon rodzicielski, który miałby pomóc rodzinom borykającym się z problemami prokreacyjnymi i obejmować także procedurę in vitro In vitro i zwrot ku centrum. Nowy plan PiS Sam bon rodzicielski, obejmujący in vitro nie jest nowym pomysłem. Pojawił się na stole w kampanii wyborczej i jak ustaliliśmy, już wtedy ta propozycja dostała zielone światło od Jarosława Kaczyńskiego. - Może błędem było, że ten pomysł nie poszedł w kampanii, ale chyba nie było okazji. Czekaliśmy, czy druga strona nie wyjdzie z tematem in vitro, wtedy pokazalibyśmy nasz bon rodzicielski - zastanawia się jeden z polityków, który był w sztabie PiS. Słowa i propozycje, kierowane do polityków i wyborców Trzeciej Drogi wyglądają na zmianę w strategii PiS i zwrot w kierunku centrum. W tych działaniach, jak słyszymy w PiS, nie ma przypadku. - Będziemy teraz grać na kilku fortepianach, czyli robić to, czego nie robiliśmy w kampanii. Wszystko jest skoordynowane i przemyślane. Prezes będzie bronił pozycji "suwerennistycznych" i utwardzał stanowisko, by jednoczyć partię. Premier w tym czasie może wyciągać rękę do centrum i składać konkretne propozycje programowe skierowane ku bardziej umiarkowanemu elektoratowi. Kampania pokazała, że samo tkwienie przy prawej ścianie nie daje i nie da nam zwycięstwa, trzeba więc skorygować naszą strategię - słyszymy od jednego z ważnych posłów PiS. W tym kontekście należy czytać także wypowiedź premiera Morawieckiego, który w pierwszym powyborczym wywiadzie dla Interii powiedział, że jego zdaniem wniosek do TK w sprawie aborcji był błędem, który być może kosztował PiS zwycięstwo w wyborach. Kamila Baranowska