Na 18 protestów wyborczych przeciwko ważności wyborów sąd w Radomiu pozostawił bez rozpoznania 12. "Głównym powodem było to, że wnioski składały osoby nieuprawnione, bądź też nie były sformułowane zarzuty wynikające z kodeksu wyborczego" - powiedział we wtorek na konferencji prasowej podsumowującej protesty wyborcze w regionie radomskim rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu Arkadiusz Guza. Jego zdaniem może to świadczyć o zbyt niskiej świadomości prawnej kandydatów na radnych, a także ich współpracowników. Zgodnie z kodeksem wyborczym protest wyborczy może wnieść do sądu wyborca, którego nazwisko w dniu wyborów było umieszczone w spisie wyborców w jednym z obwodów głosowania. Prawo do wniesienia protestu przysługuje również pełnomocnikowi wyborczemu. Tymczasem - jak mówił rzecznik sądu - często protesty wyborcze były składane przez samych kandydatów. Tak było np. w przypadku kandydata do Rady Gminy Wierzbica, który jednym głosem przegrał wybory z inną osobą i ze względu na głosy nieważne miał wątpliwości, co do ważności wyborów. Jego sprawa została pozostawiona bez rozpoznania, bo jako kandydatowi na radnego nie przysługiwało mu wniesienie protestu. Powody protestów wyborczych, które wpłynęły do sądu w Radomiu po wyborach w 2018 r., były różne. Kilka z nich dotyczyło m.in. wyborów do Rady Miejskiej w Grójcu, gdzie w jednej z obwodowych komisji wydano 215 nieopieczętowanych kart do głosowania, które potem uznano za nieważne. W jednym z przypadków sąd dokonał analizy głosów nieważnych; stwierdzono, że mimo zaniedbania ze stronu komisji wyborczej 215 głosów nieważnych nie miało wpływu na wynik wyborów. Jeden z protestów dotyczył wyborów do Rady Gminy w Wolanowie. Kandydatka na radną zarzuciła, że w wyborach brały udział osoby do tego nieuprawnione, ponieważ nie mieszkają na terenie tej gminy. "Sąd uznał jednak, że wnioskodawczyni nie przedstawiła takich zarzutów, które by wskazywały, na to iż doszło do popełnienia przestępstwa przeciwko wyborom. Protest został pozostawiony bez dalszego biegu" - wyjaśnił Guza. Podobnie było w przypadku wniosku kandydata na wójta jednej z podgrójeckich miejscowości. Mężczyzna podważał ważność wyborów, bowiem - jak twierdził - nie mógł prowadzić swojej kampanii wyborczej. "Kandydat założył swój komitet wyborczy, jednak jeszcze przed terminem wyborów otrzymał pismo, że ma się stawić do odbycia zastępczej kary pozbawienia wolności w wymiarze czterech dni za popełnienie wykroczenia. To - w jego ocenie - uniemożliwiło mu przeprowadzenie kampanii wyborczej, bo musiał ukrywać się przed policją" - relacjonował rzecznik sądu. Dodał, że i w tym przypadku protest został pozostawiony bez rozpoznania. W związku z ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi do Sądu Okręgowego w Radomiu wpłynęły 52 protesty wyborcze, z czego 34 - były rozpatrywane jeszcze w czasie kampanii, w tzw. trybie wyborczym. Pozostałymi 18 protestami przeciwko ważności wyborów sąd zajmował się w kolejnych miesiącach, z czego 12 pozostawiono bez dalszego biegu, jedną sprawę umorzono, 5 protestów - oddalono. Na rozstrzygnięcia radomskiego sądu wpłynęły do Sądu Apelacyjnego w Lublinie 4 zażalenia. Dwa z nich zostały oddalone, dwa czekają na rozpoznanie.