Nad przyczynami zniechęcenia wyborców do udziału w życiu publicznym zastanawiali się dzisiaj uczestnicy konferencji zatytułowanej "Kto pójdzie na wybory - czy Polacy wiedzą, że ich opinia ma znaczenie?" pod egidą Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku. Analizę zjawiska przedstawiła dziennikarzom prof. Lena Kolarska-Bobińska, prezes Instytutu Spraw Publicznych. Według niej jest kilka przyczyn zniechęcenia Polaków do udziału w wyborach i szerzej w życiu publicznym. Wśród nich wyróżnia się zachowanie samych polityków, którzy przypominają sobie o wyborcach dopiero na miesiąc przed nimi, co nie uchodzi uwadze opinii publicznej. Ponadto - według znanej socjolog - w społeczeństwie jest coraz gorsza opinia o klasie politycznej jako takiej. Inną przyczyną takiego stanu rzeczy, jaką wymienia prof. Kolarska-Bobińska, jest poczucie braku wpływu na zmianę spraw w kraju - przekonanie, że nasz głos się nie liczy. Do tego dochodzi brak reformy prawa wyborczego, które nie nadąża za szybko zmieniającą się rzeczywistością - brak ułatwień dla niepełnosprawnych, dokładnej informacji o miejscu i czasie głosowania, ułatwień dla osób głosujących poza miejscem zamieszkania, możliwości głosowania pocztą czy przez Internet. To wszystko dzieje się, gdy zmienia się nasz styl życia, mamy mniej czasu albo po prostu stajemy się zbyt wygodni. Według prof. Kolarskiej-Bobińskiej jest jednak pewna nadzieja - na zwiększenie frekwencji może mieć wpływ kilka czynników - zbieżność terminów wyborów parlamentarnych i cieszących się zawsze większym zainteresowaniem wyborów prezydenckich, większe zainteresowanie mediów, a także profesjonalna i robiona z rozmachem kampania wyborcza. Mimo to, według badań CBOS, grupa ludzi uczestniczących i wiedzących, na kogo będą głosować zmalała z 54 proc. w 2001 roku do 34 proc. w roku 2005. Co ciekawe, z porównania sytuacji przed wyborami w 2001 roku i obecnymi wynika, że mimo znacznie gorszych ocen sytuacji gospodarczej w 2001 roku frekwencja w tamtych wyborach była znacznie wyższa od przewidywanej w 2005 roku. Prezes Instytutu Spraw Publicznych zwróciła też uwagę, że uaktywnili się ludzie młodzi, którzy - według sondaży - pójdą do urn chętniej niż w 2001 roku, spadnie natomiast frekwencja wśród osób starszych, emerytów i rencistów. Demobilizacja dotknęła także elektorat lewicowy. Ale najbardziej rzuca się w oczy zniechęcenie osób prowadzących działalność gospodarczą. - Jeszcze długa droga do tego, gdy silna klasa średnia kształtować będzie system polityczny w Polsce - mówi prof. Kolarska-Bobińska.