Partyjne referendum, które - jak poinformowały PAP władze Razem - odbyło się "na wniosek członków partii", miało charakter opiniodawczy. Członkinie i członkowie Razem odpowiadali w nim na pytanie: "Czy popierasz przyznanie Zarządowi Krajowemu mandatu do swobodnego rozpoczynania i prowadzenia rozmów na temat koalicji wyborczej z ugrupowaniami określającymi się jako lewicowe?" Według informacji przekazanych przez zarząd partii, odpowiedzi twierdzącej udzieliło 73 proc. głosujących, przeczącej - 21 proc., a 6 proc. wstrzymało się od głosu. Według nieoficjalnych informacji PAP w głosowaniu wzięło udział ok. 30 proc. członków partii. Jak wynika z ustaleń PAP, organizacja referendum była związana z kontrowersjami, jakie wzbudziła wśród członków Partii Razem ogłoszona po październikowych wyborach samorządowych deklaracja władz ugrupowania o chęci podjęcia rozmów o wspólnym starcie w najbliższych wyborach ze wszystkimi ugrupowaniami "po lewej stronie od PO-PiS-u", w tym z SLD i formacją tworzoną przez Roberta Biedronia. W poprzedzających to oświadczenie wyborach Partia Razem wystawiła samodzielne listy w wyborach do sejmików; nie udało jej się jednak uzyskać mandatów radnych w żadnym województwie. Oficjalny sprzeciw wobec planów zarządu Razem wyrazić miała skupiająca przedstawicieli regionów Rada Krajowa partii. W przeszłości władze Razem wielokrotnie zdecydowanie odżegnywały się od współpracy z SLD, zarzucając tej partii m.in. skompromitowanie słowa "lewica" w oczach Polek i Polaków. Według zarządu Razem wyniki wewnętrznego referendum potwierdzają jego mandat do prowadzenia rozmów o budowie lewicowej listy w wyborach do PE i świadczą o tym, że członkowie ugrupowania chcą stworzenia takiej listy. "Wynik referendum to zdecydowany głos członków Razem. PO-PiS trzeba rozbić klinem. Może to zrobić tylko silna, lewicowa lista. To nie jest czas hamletyzowania ani politycznych solistów. To czas wyboru: można budować lewicę albo zostać przybudówką Platformy Obywatelskiej" - podkreśliła w przekazanym PAP oświadczeniu jedna z liderek partii Marcelina Zawisza. Zaznaczyła jednocześnie, że w kwestii utworzenia koalicji wyborczej do PE piłka jest dziś po stronie partnerów Razem z pozostałych ugrupowań na lewicy. Inny członek zarządu ugrupowania Maciej Konieczny wskazał z kolei, że "tylko lewica" może przyczynić się do budowy silniejszej Unii Europejskiej. "Nie wystarczy, żeby 'było tak, jak było'. Europa musi zbudować dobrej jakości miejsca pracy i zapewnić bezpieczeństwo socjalne dla wszystkich mieszkańców kontynentu. Czas na wielkie inwestycje, które zasypią podział na wschód i zachód" - zaznaczył polityk. Dystans wobec wspólnego startu z ugrupowaniami lewicowymi wyrażał Robert Biedroń, tłumacząc, że buduje "całkiem inny projekt", który przekroczy dotychczasowe podziały w polskiej polityce. Zastrzegł jednocześnie, że dobrze życzy zarówno SLD, jak i Partii Razem. Na otwarte na współpracę z SLD stanowisko zarządu Partii Razem pozytywnie odpowiedział natomiast pod koniec października przewodniczący Sojuszu Włodzimierz Czarzasty, wyrażając gotowość do budowy wspólnych list wyborczych lewicy do PE m.in. z Razem i Zielonymi. Po wyborach samorządowych w SLD kwestionowana przez część działaczy jest jednak pozycja Czarzastego jako lidera partii. Uchwały wzywające go do ustąpienia ze stanowiska wydały miejskie struktury Sojuszu w Warszawie i Poznaniu. Poznańscy działacze SLD krytykują obecnego szefa partii za brak zgody na samodzielny start partii w wyborach w tym mieście. Z kolei warszawska rada SLD - o której poinformowały portale 300polityka i wyborcza.pl - twierdzą, że zły rezultat partii w stolicy to wynik braku zgody Czarzastego na wspólny start w ramach Koalicji Obywatelskiej.