Wiceszefowa resortu rodziny i pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej podkreśliła, że program "Rodzina 500 plus" jest pierwszym i jak na razie największym programem, który odgrywa dużą rolę w systemie wsparcia rodzin w Polsce. Wskazała, że przykłady innych państw Unii Europejskiej pokazują, że tylko kompleksowo prowadzona polityka, składająca się z wielu elementów wsparcia, przyczynia się do poprawy dzietności. Bez zmian w "500 plus" Zdaniem Sochy program "500 plus" działa lepiej niż było to założone, dlatego resort na razie nie planuje go zmieniać. Przypomniała, że w latach 2016-2019 w Polsce urodziło się o 102 tys. dzieci więcej niż w najbardziej optymistycznym wariancie prognozy GUS, opublikowanej w 2014 r., czyli przed wprowadzeniem programu. - Można się na tej podstawie nie zgodzić z tezą, że program 500 plus nie zadziałał - podkreśliła wiceminister. Spadek liczby urodzeń przez najbliższe kilkanaście lat Socha wskazała, że wyniki programu są lepsze niż przewidywano także w ocenie skutków regulacji zawartych w ustawie o "500 plus". - Ten program działa lepiej, niż się spodziewaliśmy, co nie zmienia faktu, że w Polsce mamy do czynienia ze spadkiem urodzeń - zaznaczyła. Wiceminister dodała, że spadek ten będzie trwał przez co najmniej kilkanaście lat. - Powodem jest dynamiczne zmniejszanie się liczby kobiet w wieku rozrodczym. Dodatkowo będziemy mieć do czynienia z ujemnym przyrostem naturalnym, który jest wynikiem tego, że powoli odchodzi pokolenie wyżu powojennego, którego nie zbilansuje liczba nowych urodzeń - wyjaśniła. "Błędne są dwa założenia" Zdaniem Sochy w podejściu do programu "500 plus" błędne są dwa założenia. - Pierwszym jest założenie, że program "500 plus" jest receptą na wszystko. Drugim jest fakt, że z samego spadku urodzeń wnioskujemy, że coś nie działa. To jest nieprawda, dlatego, że liczba urodzeń zależy od dwóch zmiennych - dzietności i liczby kobiet w wieku rozrodczym - powiedziała Socha. Wiceminister rodziny wskazała, że jeszcze na początku XXI w. w Polsce było powyżej 10 mln kobiet w wieku rozrodczym. - W tej chwili mamy ich poniżej dziewięciu mln. To jest spadek o więcej niż 10 proc. Według prognoz GUS ta liczba w 2050 r. spadnie nam do 5,8 mln. To już jest różnica około 40 proc. w porównaniu z początkiem lat dwutysięcznych - dodała. "Zima demograficzna" Wiceszefowa MRPiPS podkreśliła, że potrzebna jest inwestycja w kompleksową politykę prorodzinną. Zwróciła uwagę, że od początku lat 90. dzietność w Polsce bardzo wyraźnie spadała, dlatego ostatnie 30 lat jest nazywane czasem "zimy demograficznej". - Wskaźnik dzietności w 2013 r. wyniósł 1,28. To jest bardzo niski wskaźnik - przyznała wiceminister. Obecny wskaźnik dzietności wynosi 1,42. Eksperci szacują, że do zastępowalności pokoleń potrzebny jest wskaźnik na poziomie 2,1. - Nigdzie w Europie nie ma takiego wskaźnika. Najwyższy, w okolicach 2, jest we Francji, tylko oni taką politykę, jaką my rozpoczęliśmy pięć lat temu, prowadzą od zakończenia II wojny światowej - zaznaczyła Socha. Wiceszefowa resortu rodziny podkreśliła, że właśnie we Francji udało się utrwalić idealny model rodziny - "dwa plus trzy" (dwoje rodziców i troje dzieci). Wskazała, że w naszym kraju ten model opiera się na schemacie "dwa plus dwa" (dwoje rodziców i dwoje dzieci). Nowa strategia demograficzna Socha przyznała, że jest dużo instrumentów, które rząd będzie chciał wykorzystać w celu poprawy dzietności. Zapowiedziała, że wskazówki na ten temat znajdą się w strategii demograficznej, która jeszcze w tym roku ujrzy światło dzienne. - Strategia demograficzna w elemencie merytorycznym jest już gotowa, trwają ostatnie szlify. W dokumencie zidentyfikowaliśmy 10 kluczowych obszarów, w ramach których działania rządu czy samorządów mają wpływ na dzietność. Są tam zarówno obszary związane z ekonomią, np. transfery do rodzin, czy kwestie związane z organizacją opieki nad dziećmi i godzeniem życia zawodowego z wychowywaniem dzieci - wskazała Socha. Zdaniem wiceminister rodziny jednym z kluczowych obszarów jest kwestia polityki mieszkaniowej. - Pracujemy z Ministerstwem Rozwoju nad zaproponowaniem rozwiązań w tej dziedzinie. Wskazujemy też, jakie zmiany w systemie podatkowym powinny nastąpić, żeby uwzględniać sytuację rodzin - powiedziała. "Niezamierzony skutek niektórych polityk" Wiceminister stwierdziła, że należy też zwrócić uwagę na mechanizmy, które znoszą efekty polityki prorodzinnej, tzn. działają w kierunku przeciwnym. - To częsty i zazwyczaj niezamierzony skutek niektórych polityk. Mamy z tym do czynienia wszędzie - także w Polsce. To m.in. wyższe opodatkowanie małżeństw od konkubinatów. Trzeba identyfikować takie sytuacje i próbować je eliminować - podkreśliła. Socha zapowiedziała, że w tym roku rozpoczną się prace nad szerokimi badaniami dotyczącymi postaw wobec rodziny i dzietności. - Odpowiadając na zarzut, że wydajemy 600 tys. na badania, chciałabym przypomnieć, że to dzięki takiej inwestycji jesteśmy w stanie dużo lepiej zaprojektować zadania, których koszty są bez porównania większe - wskazała. Pełnomocnik rządu ds. polityki demograficznej wyjaśniła, że prace nad badaniami będą się toczyły równolegle i niezależnie od strategii demograficznej. - Będziemy pytać osoby w wieku od 15 do 40 lat o plany życiowe, postawy i wartości. Te badania będą szeroko zakrojone. Na ich podstawie chcemy zaproponować kilka pomysłów prodemograficznych. Pozwoli nam to uszczegółowić prace na konkretnymi instrumentami - powiedziała Socha. Wyraziła nadzieję, że raport końcowy z badań pojawi się na początku przyszłego roku.