Policyjni związkowcy chcieli, aby córkom poległego wypłacić 50 tysięcy złotych zapomogi z funduszu prewencyjnego. Na to jednak nie zgodził się komendant policji, choć - zdaniem związkowców nie ma takiego prawa. - Uważamy, że przekroczył swoje uprawnienia, dopuścił się przestępstwa urzędniczego - mówi Romanowi Osicy Janusz Łabuz, szef związków policyjnych w Krakowie. Jak wyjaśnia, wicekomendant zadysponował pieniędzmi, które nie są w jego dyspozycji. Fundusz, z którego pieniądze miały trafić do rodziny zabitego policjanta, to dobrowolne składki ubezpieczeniowe funkcjonariuszy pochodzące z ich prywatnych kieszeni. Kilka procent z tego ubezpieczenia można przeznaczyć na zapomogi dla policjantów i ich rodzin. Dodajmy, że wszystkie komisje pozytywnie zaopiniowały wniosek. Dlaczego komendant Trela nie zgodził się na wypłatę pieniędzy? Pieniądze - jak tłumaczy Markowi Balawajdrowi rzeczniczka komendanta - miały pochodzić z funduszu na cele prewencyjne, a prawo nie pozwala na wypłatę takiej zapomogi rodzinie poległego policjanta. Związkowcy odpowiadają, że regulamin zaakceptowany przez komendanta głównego w paragrafie drugim nie pozostawia wątpliwości: "Celem działania funduszu jest udzielania pomocy finansowej policjantom i członkom ich rodzin poszkodowanym w zdarzenia losowych". Najwidoczniej jednak śmierć podkomisarza Struja nie jest dla komendanta Treli wypadkiem losowym. Podkomisarz Andrzej Struj zginął w lutym na warszawskiej Woli. Zwrócił uwagę dwóm młodym mężczyznom, którzy rzucili koszem w jadący tramwaj. Chuligani pchnęli funkcjonariusza nożem.