Szynkowski vel Sęk został w czwartek w Poznaniu, gdzie odbywa się szczyt Bałkanów Zachodnich, poproszony o skomentowanie faktu poparcia przez polski rząd możliwości przywrócenia Rosji prawa głosu w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. "Można patrzeć na tę złożoną sprawę na dwa sposoby - można na przykład oczekiwać, że jeżeli została sformułowana rezolucja ZPRE w sprawie zwrotu wraku Tu-154, to tylko wtedy istnieje możliwość skutecznego dochodzenia praw tej rezolucji, jeżeli Rosja jest obecna w składzie państw, które należą do Rady Europy. Jak sądzę to był jeden z argumentów, który mógł przemawiać za taką decyzją" - stwierdził. Z drugiej strony - kontynuował wiceszef MSZ - "można patrzeć na postawę Rosji jako na taką, która nie daje w chwili obecnej nadziei na jakąś zmianę polityki na chociażby rezygnację z naruszania prawa międzynarodowego na Krymie, naruszania porozumień mińskich i tak patrzeli na to członkowie ZPRE". "Mnie bliższe jest spojrzenie naszych posłów w ZPRE. Uważam, że dzisiaj Rosja nie wysyła sygnałów, które świadczą o jej dobrej woli i w związku z tym uważam, że nie powinna być członkiem ZPRE" - powiedział. Konflikt z Czaputowiczem? Minister pytany o to, czy jest w konflikcie z szefem polskiej dyplomacji Jackiem Czaputowiczem zastrzegł, że nie było go w Helsinkach. "Nie uczestniczyłem w tamtejszych dyskusjach, trzeba pytać ministra Czaputowicza, jakie argumenty stały za taką decyzją, natomiast rozumiem decyzję posłów ZPRE, ta decyzja jest mi bliższa" - podkreślił. W kontekście czwartkowego oświadczenia MSZ, z którego wynika, że w maju w Helsinkach ministrowie nie decydowali w sprawie powrotu Rosji do prac ZPRE, w szczególności zaś nie odbyło się w tej materii jakiekolwiek głosowanie, wiceminister został zapytany, "co w takim razie głosowano w Helsinkach". "Ja tam nie byłem, to jest dobre pytanie do ministra Czaputowicza" - powiedział Szynkowski vel Sęk. Komitet Ministrów Rady Europy 17 maja w Helsinkach przyjął deklarację, w której stwierdzono, że wszystkie państwa członkowskie mają prawo do uczestnictwa na równych prawach w pracach Komitetu Ministrów i Zgromadzenia Parlamentarnego, dwóch organów statutowych RE. Polski rząd za Rosją? W zeszłym tygodniu w Strasburgu Rosja ponownie otrzymała pełne prawo głosu w ZPRE. Głosowanie, w którym przywrócono Rosji prawo głosu, było efektem przyjęcia tej deklaracji przez Komitet Ministrów. Na znak protestu w zeszłą środę delegacje siedmiu państw - Polski, Estonii, Litwy, Łotwy, Ukrainy, Gruzji i Słowacji - opuściły obrady ZPRE. Onet.pl napisał w środę, że "17 maja w Helsinkach, podczas zebrania Komitetu Ministrów Rady Europy, polski rząd poparł deklarację umożliwiającą przywrócenie Rosji prawa głosu w Radzie Europy". Według portalu "Komitet Ministrów przyjął wtedy deklarację mówiącą o tym, że wszystkie państwa członkowskie (a zatem i Rosja) powinny na równych prawach brać udział w pracach Komitetu Ministrów i Zgromadzenia Parlamentarnego". "Oznaczało to, że szefowie dyplomacji - w tym Jacek Czaputowicz - podjęli decyzję polityczną o powrocie Rosji do Rady Europy" - stwierdzono w tekście. W komunikacie przesłanym PAP w czwartek MSZ podkreśliło, że "w maju w Helsinkach Ministrowie nie decydowali w sprawie powrotu Rosji do prac Zgromadzenia Parlamentarnego RE, w szczególności zaś nie odbyło się w tej materii jakiekolwiek głosowanie". Decyzja Komitetu Ministrów - zaznacza resort spraw zagranicznych - "nie dotyczyła charakteru członkostwa jakiegokolwiek państwa w Radzie Europy". MSZ wskazał też, że "w głosowaniu nad przyjęciem decyzji Komitetu Ministrów, Polska zajęła konstruktywne stanowisko, zbieżne z 38 państwami, w tym zdecydowaną większością państw UE (m.in. V4, Wielką Brytanią, Niemcami i Francją), które kierowały się chęcią przezwyciężenia kryzysu Rady Europy". "W toku prac nad projektem tej decyzji, Polska bardzo wyraźnie wskazywała na potrzebę pełnego respektowania przez Rosję wymogu wpuszczenia na swoje terytorium, a także inne kontrolowane przez siebie obszary, przedstawicieli Rady Europy, w tym zwłaszcza Komisarz Praw Człowieka i ciał monitoringowych, oraz rzetelnego i sprawnego wykonywania wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka" - czytamy w komunikacie MSZ. Ministerstwo wyjaśniło, że przywrócenie prawa głosu w Zgromadzeniu Parlamentarnym RE znajduje się w gestii jedynie Zgromadzenia Parlamentarnego, a nie Komitetu Ministrów. "Podczas niedawnej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego RE przyjęto rezolucję nr (2287) 2019 uznającą, iż zgodnie ze Statutem Rady Europy, Zgromadzenie Parlamentarne RE nie ma uprawnień do pozbawiania narodowych delegacji parlamentarnych prawa do udziału w obradach i prawa do głosowania" - podkreślił MSZ. Jak zaznaczono, "zdecydowana większość polskiej delegacji parlamentarnej do Zgromadzenia Parlamentarnego RE zagłosowała przeciwko tej rezolucji". "Z racji tego, że większość Zgromadzenia nie poparła wniosku uznającego, iż Rosja nie spełnia przesłanek merytorycznych pozwalających na udział jej delegacji parlamentarnej w pracach Zgromadzenia Parlamentarnego RE, parlamentarzyści kilku państw, w tym Polski, ogłosili zakończenie udziału w sesji" - przypomniał resort. MSZ stwierdziło ponadto, że "Polska niezmiennie podkreśla, że nielegalne działania Federacji Rosyjskiej, w tym okupacja i aneksja Krymu, czynią Federację Rosyjską państwem odpowiedzialną za zaistniały kryzys w Radzie Europy".