Jakub Oworuszko, Interia: Czy Rosja zaatakuje Ukrainę? Marcin Przydacz, wiceszef MSZ: - Ryzyko rosyjskiej eskalacji wokół Ukrainy pozostaje bardzo wysokie. Rosja zgromadziła na granicach duże zasoby militarne. Nie możemy zapominać, że rosyjskie jednostki ciągle stacjonują na Krymie, w Donbasie. Dodatkowo w ostatnich dniach dyslokowano rosyjskie jednostki na Białorusi w ramach ćwiczeń. Jak widać, ryzyko jest duże. Równolegle jednak toczą się działania dyplomatyczne Zachodu, których celem jest deeskalacja, doprowadzenie do zaprzestania agresywnych kroków ze strony Rosji. Nie może być jednak ona efektem ustępstw na rzecz Rosji, bowiem jej żądania są nie do zaakceptowania. Poza tym jakiekolwiek ustępstwo będzie powodowało kolejne żądania. Deeskalacja musi wynikać z twardej postawy Zachodu. Myślę, że już na tym etapie Władimir Putin ma świadomość, że nie doszacował jedności świata Zachodu. Teraz chodzi o to, by utrzymać to twarde stanowisko, nie wyłamywać się w ramach kolektywnego Zachodu, a jednocześnie urealnić groźbę sankcji. Rosja musi mieć świadomość, że odpowiedź wspólnoty euroatlantyckiej będzie naprawdę bardzo twarda. Niemcy wyłamują się z tej jedności? - Trudno mi, będąc przedstawicielem rządu RP, być rzecznikiem interesu Niemiec. Są w Polsce tacy, którzy bardzo silnie wskazywali na Niemcy, jako gwaranta bezpieczeństwa w naszym regionie. Myślę, że warto ich pytać o dzisiejsze zachowanie Niemiec. Niemcy prowadzą własną politykę w oparciu o analizę swoich interesów - nie zawsze zbieżną z artykułowanymi wartościami np. solidarności europejskiej. Ich postawa czasami, mówiąc dyplomatycznie, jest trudna do akceptacji przez Polskę. Mówię tutaj np. o kwestii Nord Stream 2, my od dawna wskazywaliśmy, że ten projekt będzie wykorzystywany przez Rosję nie tylko do szantażu Ukrainy, ale i do destabilizowania sytuacji w regionie i jednocześnie będzie powodował większą podatność polityków w Berlinie na głosy z Kremla. Ostatnio widzieliśmy szereg kontrowersyjnych wypowiedzi, decyzji ze strony Niemiec. Natomiast ja, jako przedstawiciel MSZ, chciałbym poszukiwać jedności i wspólnoty. Mam nadzieję, że Niemcy nie wyłamią się z jedności, że finalnie zrozumieją, jaką jest ona wartością. Ale trzeba mieć świadomość, że takie ryzyko istnieje. Z jednej strony mamy działania dyplomatyczne, a z drugiej plany i konkretne decyzji. Czy USA wyślą do Polski dodatkowe siły? - Zasadnicza duża obecność sił sojuszniczych w Polsce to decyzja warszawskiego szczytu NATO z 2016 roku, kiedy to zdecydowano o obecności NATO w regionie w ramach eFP. W Polsce dyslokowano ok. pięciu tysięcy żołnierzy, także amerykańskich. Później ta obecność była wzmacniania bilateralnymi porozumieniami pomiędzy Waszyngtonem a Warszawą. Dziś amerykańskie jednostki są w Polsce i w regionie. Jako rząd Zjednoczonej Prawicy zabiegaliśmy i dalej zabiegamy o jeszcze większą obecność sił sojuszniczych w Polsce, dlatego, że zagrożenia ze wschodu nie maleją, ale rosną. Państwa wschodniej flanki nie mogą być członkami tylko na papierze, ale musza być objęte gwarancjami sojuszniczymi także w praktyce. Rozmowy w sprawie dodatkowej obecności trwają. W poniedziałek prezydent Andrzej Duda rozmawiał ze światowymi przywódcami. Czy planowane są kolejne spotkania? - Była to bardzo ważna telekonferencja. Polska jest w gronie najważniejszych państw dyskutujących o architekturze bezpieczeństwa regionalnego, ale także światowego, wszak kiedy USA włączają się w tę dyskusję, automatycznie powoduje to podniesienie sprawy na poziom globalny. Prezydent Duda wspólnie z premierem Wielkiej Brytanii, kanclerzem Niemiec oraz prezydentem Francji prowadzili aktywny dialog z prezydentem Bidenem. Mieliśmy w ostatnich tygodniach rozmowy na wielu poziomach, jesteśmy częścią światowego dialogu w tematyce bezpieczeństwa, to będzie kontynuowane w perspektywie najbliższych dni. Pamiętajmy, że jesteśmy przewodniczącym OBWE, w ramach tej organizacji również będziemy prowadzić działania. Czy w obliczu działań Rosji Polacy mogą czuć się bezpiecznie? - Tak jak powiedział prezydent Duda po rozmowie z prezydentem Bidenem: Polacy mogą czuć się bezpiecznie. Jesteśmy członkiem najpotężniejszego sojuszu na świecie, mamy obecne jednostki sojusznicze, mamy także swoje zdolności, potrafimy bronić swoich interesów i bezpieczeństwa. Udowodniliśmy to w ostatnich miesiącach na granicy polsko-białoruskiej, co zostało docenione na Zachodzie. Bronimy nie tylko bezpieczeństwa Polski, ale całej Unii Europejskiej. Udowodniliśmy, że przy użyciu własnych sił, potrafimy się bronić. Bardzo pozytywnie była oceniania także kwestia ewakuacji naszych współpracowników z Afganistanu. Kiedy wielu naszych sojuszników borykało się z problemami, Polska sprawnie przeprowadziła w odległym kraju operację ewakuacji ludzi. Nie tylko na potrzeby swoje, ale pomogliśmy także sojusznikom. Polska ma dobrze wyposażoną armię, oczywiście zawsze może być lepiej, ale na tym etapie armia naprawdę funkcjonuje dobrze. Jednocześnie jesteśmy silni siłą swoich sojuszników. Natomiast trzeba mieć świadomość, że sytuacja, która ma miejsce wokół Ukrainy w oczywisty sposób negatywnie rezonuje na sytuację bezpieczeństwa w regionie, stąd też nasza duża aktywność. Niestety istnieje duże ryzyko eskalacji. Czy planowana jest ewakuacja polskich dyplomatów z Ukrainy? - W tej chwili nie ma takiej decyzji, ale mamy przygotowane wszelkie plany na wypadek pogorszenia się sytuacji. Mamy tam wiele placówek, bo to nie tylko kwestia ambasady w Kijowie, mamy także konsulaty w Odessie, w Charkowie, w Winnicy, w Łucku i we Lwowie i Instytut Polski w Kijowie. To grubo ponad stu dyplomatów. Ze wszystkich państw to Polska ma największą obecność dyplomatyczną na Ukrainie, więc tym bardziej jesteśmy świadomi tej sytuacji, ale tym bardziej istotna jest nasza tam rola. Rząd ma gotowe scenariusze na wypadek wojny na Ukrainie? - Cały czas mamy nadzieję, że do takiej wojny nie dojdzie, czynimy wszystko, żeby tak nie było. W XXI wieku polityka zagraniczna powinna mieć zupełnie inne narzędzia niż wojna. Natomiast zawsze powinniśmy być przygotowani, nie od dziś żyjemy w tej części świata, nie od dziś sąsiadujemy z Rosją i wiemy, jak agresywną politykę może prowadzić ten kraj. W związku z tym jesteśmy przygotowani, na to, co może dziać się na Ukrainie. Przedsmak tego mieliśmy niedawno na naszej wschodniej granicy. Każda wojna ma jakiś nowy element. Te hybrydowe, asymetryczne działania ze strony Rosji i Białorusi, które obserwowaliśmy w ostatnich miesiącach - na nie także musimy być przygotowani. Na Ukrainie niekoniecznie musimy mieć do czynienia z działaniami wyłącznie zbrojnymi, to mogą być różne działania asymetryczne, począwszy od cyberataków. Te wydarzenia na granicy z Białorusią to była taka próba generalna dla Polski? Eksperci już mówią o możliwej fali uchodźców z Ukrainy. - To był test nie tylko zdolności Polski, ale całego sojuszu i reakcji świata zachodniego - NATO i UE. Wydaje mi się, że jako Polska i jako wspólnota wygraliśmy to starcie, pokazaliśmy sprawność naszych instytucji, obroniliśmy granice, a jednocześnie - dzięki dyplomacji - uzyskaliśmy pełne wsparcie naszych sojuszników, mimo że próbowano nas rozgrywać emocjonalnymi argumentami, które niestety starała się wykorzystywać część polskiej opozycji i niektóre media. Nasza twarda postawa jak na razie zniechęciła Aleksandra Łukaszenkę do eskalacji działań. Należy pamiętać, że na granicy mieliśmy do czynienia z migrantami, a nie uchodźcami. To był celowo wykreowany kryzys. Jeśli chodzi o ewentualnych uciekinierów z Ukrainy, to byłaby zupełnie inna sytuacja. Pamiętajmy, że Ukraina jest w stanie wojny z Rosją od 2014 roku, od tamtej pory do pracy w Polsce przyjechały nawet dwa miliony Ukraińców. To się może zwiększyć. Jeśli doszłoby do drastycznej zmiany, będziemy starali się razem z UE udzielić pomocy naszym sąsiadom w potrzebie. Na jaką jeszcze pomoc ze strony Polski może liczyć Ukraina? - Nikogo nie trzeba przekonywać, że przez ostatnie lata Polska bardzo intensywnie pomaga Ukrainie. Nie tylko w ramach działań rozwojowych, szkoląc urzędników, wspierając tym samym działanie państwa, ale także i na poziomie wojskowym - były organizowane szkolenia dla ukraińskich żołnierzy, mamy wspólną, polsko-litewsko-ukraińską brygadę w Lublinie, tam żołnierze są szkoleni z najnowszych technik NATO-wskich. Mamy świadomość, że wiele państw przekazuje dziś Ukrainie sprzęt. W tej liczbie jest wiele państw naszego regionu. Część z nich realizuje tę pomoc niekoniecznie informując o tym opinię publiczną. W obecnej sytuacji nie wszystko powinno być tematem dywagacji publicznych.