Zdaniem wiceministra Pawła Szefernakera zarówno działania wojewody lubelskiego, jak i policji podczas sobotniego Marszu Równości w Lublinie były "takie, jakie powinny być w takiej sytuacji". Szefernaker wskazał, że wojewoda Przemysław Czarnek jest "rozliczany z działań, które podejmuje, a w ostatnią sobotę w centrum kryzysowym brał udział i na bieżąco monitorował sytuację w Lublinie". "Wojewoda również ma całą administrację zespoloną, dzięki której może reagować w tego typu działaniach, także związanych z bezpieczeństwem i tutaj rzeczywiście te działania były takie, jakie powinny być" - dodał Szefernaker. Zapytany podczas poniedziałkowej konferencji prasowej o "zmiany systemowe związane z uprawnieniami organów administracji samorządowej" odparł, że "na pewno tego typu zmiany nie powinny być podejmowane w związku z jakimiś incydentami, wydarzeniami, które mają miejsce w danym momencie, a tym bardziej w toku kampanii samorządowej". Debata w toku kampanii? "Jestem przekonany, że jeżeli będzie taki wniosek strony samorządowej po wyborach, kiedy będzie czas na podejmowanie tego typu systemowych rozwiązań, to warto przeanalizować, czy to prawo należy doprecyzować, czy należy pozostawić w obecnym stanie prawnym" - zaznaczył wiceszef MSWiA. "Ale to jest debata na pewno nie w toku kampanii samorządowej, ani w toku jednego czy drugiego incydentu, które mają miejsce" - dodał. Wcześniej działania policji podczas sobotniego Marszu Równości i kontrmanifestacji ocenił prezydent Lublina Krzysztof Żuk, który powiedział, że policja spisała się "Znakomicie". Jak mówił, głównie dzięki temu "nikomu nic się nie stało". "Profesjonalne zarządzanie całym pododdziałem, dobre zabezpieczenie całej trasy, blisko 600 funkcjonariuszy zaangażowanych w ochronę spowodowało, że marsz był bezpieczny" - mówił Żuk. Marsz Równości przeszedł w sobotę ulicami Lublina otoczony policjantami. Pochód usiłowali blokować przeciwnicy marszu, wśród których wielu zachowywało się agresywnie. Policja użyła siły, pałek, a także gazu i armatki wodnej, aby przerwać blokowanie marszu i ochronić jego uczestników. W stronę policjantów leciały kamienie, petardy, butelki i wyzwiska. Miasto szacuje straty Podczas marszu policja zatrzymała 21 osób. Rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie Renata Laszczka-Rusek poinformowała, że pięć osób będzie odpowiadać za wykroczenia, a 16 zostanie doprowadzonych do prokuratury. Mają usłyszeć zarzuty dotyczące m.in. czynnej napaści na policjanta, naruszenia nietykalności cielesnej, udziału w bójce, udziału w zbiegowisku publicznym i rozboju. Podczas zabezpieczania marszu niegroźnie rannych zostało ośmiu policjantów. Doznali oni na ogół urazów kończyn po tym, jak kontrmanifestanci rzucali w nich m.in. kamieniami. Siedmiu policjantów po badaniach w szpitalu wróciło już do domów, jeden pozostał na obserwacji. Miasto jest na etapie szacowania strat, jakie powstały w wyniku starć kontrmanifestantów z policją. Według szacunków policji w Marszu Równości w Lublinie wzięło udział około 1,5 tys. osób, liczbę osób zakłócających marsz w sposób najbardziej agresywny oszacowano na około 200.