Reklama

​Wiceminister Błażej Poboży: Coś złego dzieje się z Donaldem Tuskiem

- Absurdalna wypowiedź - w ten sposób w dogrywce "Gościa Wydarzeń" w Interii wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Błażej Poboży skomentował słowa Donalda Tuska, który nazwał Jarosława Kaczyńskiego "zdrajcą interesu narodowego". - Jarosław Kaczyński na pewno przez naszych potomnych będzie oceniany jako jeden z najważniejszych polityków - dodał. - Kaczyński będzie politykiem, o którym się będzie debatować, jednak nie jestem przekonany, czy będzie na jego temat zgoda - odpowiedział z kolei Maciej Gdula z Nowej Lewicy.

- Nasza niepodległość rozgrywa się także na Ukrainie. Każdy, kto naraża niepodległość Ukrainy na szwank, jest zdrajcą polskiego interesu narodowego - mówił w wywiadzie dla Onetu lider PO Donald Tusk. Pytany, czy jest nim Jarosław Kaczyński, odpowiedział: "Dokładnie tak".

- Zaprosił polityków jawnie antyukraińskich i prorosyjskich dosłownie w przeddzień wydarzeń, które mogą zdecydować o losach Ukrainy - tłumaczył, odnosząc się do spotkania przedstawicieli europejskiej prawicy w Warszawie.

O tę wypowiedź Bogdan Rymanowski spytał swoich gości.

Reklama

- Obiecałem sobie, że w dzisiejszej rozmowie postaram się uciec od bezpośredniej oceny Donalda Tuska, ale trochę mnie pan redaktor sprowokował, przywołując tę wypowiedź - powiedział Błażej Poboży.

Jak dodał, "coś złego dzieje się z przywódcą PO". - Nie wiem, jaka profesja powinna analizować ten szczególny przypadek, ale mamy poważnego polityka, który w takiej sytuacji jak dziś oczekiwalibyśmy, że będzie próbował przejąć inicjatywę, wypełni tę rolę, w której sama opozycja go niedawno widziała, jako swoistego lidera tego obozu, a jego aktywność ogranicza się do niekoniecznie poważnych wpisów w internecie albo wywiadów udzielanych tylko wybranym mediom - mówił wiceminister.

"Jeden z najważniejszych polityków"

Wypowiedź Tuska nazwał "absurdalną". - Jarosław Kaczyński jest politykiem, który polską rację stanu rozumie chyba najlepiej ze współczesnych polskich aktorów na scenie politycznej i to, w jakiej kondycji jest Polska, zarówno jeśli chodzi o sytuację wewnętrzną jak i zewnętrzną to jest w dużej mierze zasługa tego polityka, który na pewno w przyszłości przez naszych potomnych będzie oceniany za jednego z najważniejszych polityków XX wieku - podkreślił Poboży. 

Na pytane, czy zaproszenie przywódców europejskiej prawicy do Warszawy było dobrym pomysłem, Poboży stwierdził: "to jest dowód na jedną z najważniejszych kompetencji Jarosława Kaczyńskiego, jeśli chodzi o prawdziwe przywództwo w polityce".

- Widząc to, w jakim kierunku zmierza UE, która oddala się od tego, co było u jej fundamentów, a pamiętajmy, że miała to być pierwotnie wspólnota ojczyzn oparta na szkielecie chrześcijańsko-demokratycznych wartości, trzeba zebrać wszystkie siły w PE, aby zbudować środowisko, które będzie wracało UE do jej korzeni - dodał.

"Strategia Kaczyńskiego przypomina politykę turecką"

Z kolei poseł Nowej Lewicy Maciej Gdula stwierdził, że "na pewno skończył się czas, kiedy w polityce zagranicznej panowała zgoda". - Coraz bardziej się od siebie różnimy. Mam z tym kłopot, żeby jednoznacznie atakować rząd w sytuacji, kiedy Polska bywa poddana presji czy atakom zewnętrznym, bo wtedy jest takie poczucie, że kiedy się nie zgadzamy z rządem, to podkopujemy Polskę, a z drugiej strony ciężko mi aprobować politykę rządu - mówił.

Jak dodał, "trzeba oceniać konkretne kroki i ich efekty". - Jeśli popatrzymy na sytuację z granicą i jej konsekwencje dyplomatyczne, to moim zdaniem, to była porażka - podkreślił.

- Jarosław Kaczyński będzie postacią, o której będzie się debatować, ale nie wiem, czy będzie na jego temat zgoda - stwierdził Gdula.

Według niego, "strategia Kaczyńskiego na politykę międzynarodową przypomina politykę turecką". - Politykę Erdogana, który jest skłócony z Rosją, Grecją, Arabią Saudyjską, Włochami. Taka polityka "ugrać jak najwięcej w sytuacji chaosu, współpracując w dziwnych konfiguracjach" moim zdaniem jest złą strategią - tłumaczył.

Zdaniem posła Nowej Lewicy, "rząd chciał wykorzystać kryzys na granicy, żeby powiedzieć UE: 'dajcie nam pieniądze, nie nalegajcie na praworządność, bo jesteśmy między wami a Łukaszenką i Putinem'".

- Merkel zadzwoniła do Łukaszenki, żeby deeskalować konflikt, co jej się udało - dodał.

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy