Wiadomość od Trumpa dla Tuska. Chodzi o wypowiedź nowego ambasadora USA

Ma bardzo dobre kontakty z polską prawicą, jest przyjacielem Izraela i ortodoksyjnym Żydem, a poza tym to "trumpista z przekonania". Thomas Rose, nowy ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce, będzie stanowić nie lada wyzwanie dla rządu Donalda Tuska i Koalicji 15 Października.

Donald Tusk i Donald Trump
Donald Tusk i Donald TrumpXinhua NewsEast News

Donald Trump jest przekonany, że wysyłając do Polski Thomasa Rose'a zabezpiecza amerykańskie interesy nad Wisłą. "Zadba o to, aby nasze interesy były reprezentowane w Polsce i będzie zawsze stawiać Amerykę na pierwszym miejscu" - to fragment rekomendacji, jaką wystawił Rose'owi na portalu społecznościowym Truth Social amerykański prezydent.

Sam Thomas Rose od tak postawionego zadania absolutnie nie zamierza się migać. "Jeśli zostanę zatwierdzony, będę każdego dnia robił wszystko, co w mojej mocy, aby promować, bronić i rozwijać interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki i naszego wspaniałego prezydenta" - zrewanżował się Trumpowi komplementem za komplement.

Co ciekawe, Rose nie był jednak pierwszym wyborem Trumpa na wspomniane stanowisko. Minimalnie wyżej stały akcje Christophera Landaua, amerykańskiego ambasadora w Meksyku za pierwszej kadencji Trumpa (w latach 2019-21). Teraz Landau dostanie jednak ważniejszą funkcję - będzie zastępcą Marco Rubio w Departamencie Stanu. Nad Wisłę Trump wysyła więc Rose'a.

Rose do Tuska: Uważaj!

Paradoksalnie, może być to dla amerykańskiego przywódcy dobry wybór, bo Thomas Rose zna Polskę i polskie sprawy zaskakująco dobrze. W lutym 2019 roku dał się poznać jako obrońca prawdy historycznej, kiedy dziennikarka stacji NBC Andrea Mitchell błędnie przypisała polskim władzom "zaangażowanie" w tłumienie powstania w getcie warszawskim.

"Polski rząd nie tylko nie był 'zaangażowany' w tłumienie powstania w getcie warszawskim - Polski Rząd, odmówił kapitulacji wobec Hitlera i przeniósł się do Londynu, gdzie dołączył do Aliantów, żeby dalej prowadzić walkę o wyzwolenie Polski i całej okupowanej Europy od nazistowskiego piekła" - napisał wówczas na Twitterze Rose.

Trudno mówić o szorstkich relacjach z kimś, kogo się nie zna osobiście. Mój stosunek do nowego ambasadora będzie cechował się serdecznością i cierpliwością, bez dwóch zdań
Premier Donald Tusk pytany o nowego ambasadora USA Thomasa Rose'a

Nie zawsze stawał jednak w obronie polskiego rządu. Ekipie Donalda Tuska mocno oberwało się od Rose'a za styl przejęcia z rąk Prawa i Sprawiedliwości mediów publicznych. Z kolei ledwie kilka tygodni temu przyszły ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce rugał polskiego premiera na Twitterze w kwestii realizacji wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze nakazu aresztowania izraelskiego szefa rządu Binjamina Netanjahu.

"Uważaj! Grożenie aresztowaniem premiera Izraela w Auschwitz... ze wszystkich miejsc... to nie pozostaje niezauważone przez Stany Zjednoczone. Polska zasługuje na więcej" - zwrócił się bezpośrednio do Tuska. Z kolei polski rząd tuż przed Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu poinformował, że w razie wizyty premiera Izraela nie zamierza dokonywać jego zatrzymania.

Tusk: Sojusz ze Stanami Zjednoczonymi jednym z priorytetów

Pytany przez dziennikarzy o nowego amerykańskiego ambasadora, Donald Tusk starał się tonować emocje. - Trudno mówić o szorstkich relacjach z kimś, kogo się nie zna osobiście - przyznał. I dodał: - Mój stosunek do nowego ambasadora będzie cechował się serdecznością i cierpliwością, bez dwóch zdań.

Szef polskiego rządu zapewnił również, że Rose "reprezentuje państwo, z którym się przyjaźnimy", natomiast "Polska nie zmieni swoich działań niezależnie od tego, jak wygląda dzisiaj dynamika geopolityczna, co kto mówi, w jakim kraju". - Dla Polski sojusz ze Stanami Zjednoczonymi będzie zawsze jednym z priorytetów - podkreślił Tusk. - Stany Zjednoczone zostaną, niezależnie od tego kto jest prezydentem, najbliższym i najważniejszym partnerem, jeśli chodzi o bezpieczeństwo - zapewnił.

Donald Tusk, premier PolskiAFP

Polski premier był też pytany o to, czy nowy amerykański ambasador nie będzie do niego uprzedzony, zważywszy na jego wcześniejsze wypowiedzi o polskim rządzie. - Ja na pewno znajdę czas, aby wyjaśnić nowemu ambasadorowi, że warto rozpocząć misję w Polsce bez żadnych uprzedzeń i starać się zawsze sięgać do rzetelnych źródeł o tym, co w Polsce się dzieje - zobowiązał się Tusk.

W podobnym tonie w "Graffiti" Polsat News wypowiadał się Grzegorz Schetyna. - Myślę, że przyjemnie się rozczaruje Polską. Czekamy na dobrego i otwartego przedstawiciela dyplomacji waszyngtońskiej. Jeżeli nowy ambasador zderzy się z polską z rzeczywistością i będzie miał własne zdanie, a nie te, które pochodzi z prawicowej prasy - ocenił senator Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych. Podkreślił też: - Polska dla Trumpa musi być ważna, jeżeli chce współpracować z UE. Polska wydaje dużo na zbrojenia.

Pozytywów starają się szukać także inni politycy obozu rządzącego. - Stany Zjednoczone to nasz ważny i lojalny sojusznik. I vice versa. Każda osoba mianowana na funkcję ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce uzyskała zgodę i zostanie przez nas ciepło przyjęta - stwierdził w rozmowie z Onetem wiceszef MSZ Andrzej Szejna.

- Dossier pana przyszłego ambasadora USA w Polsce pokazuje, że jest to człowiek mądry, otwarty. Tak jak prezentował ciepły stosunek do pana prezydenta Dudy, tak za chwilę będzie miał ciepły stosunek do obecnego rządu i nowego prezydenta lub prezydentki, którego wybierzemy już za kilka miesięcy - dodał polityk Lewicy.

PiS wiedziało o nominacji Rose'a już w grudniu

Wspomniane przez Grzegorza Schetynę i Andrzeja Szejnę dobre relacje Thomasa Rose'a z polską prawicą i Andrzej Dudą, mogą jednak przysporzyć rządowi Donalda Tuska problemów. W rozmowie z Interią Adam Bielan, europoseł PiS-u, przyznał, że on i jego koledzy o nominacji Rose'a na stanowisko ambasadora w Warszawie wiedzieli już od grudnia.

Uważaj! Grożenie aresztowaniem premiera Izraela w Auschwitz... ze wszystkich miejsc... to nie pozostaje niezauważone przez Stany Zjednoczone. Polska zasługuje na więcej
Styczeń 2025 roku. Thomas Rose, nowy ambasador USA w Polsce, do premiera Donalda Tuska na Twitterze/X

- Mamy swoje kontakty za oceanem i pewne sygnały do nas docierają. Nie zawsze dajemy się zaskoczyć. To chyba dobrze? - w rozmowie z Interią satysfakcji nie kryje poseł PiS-u Marcin Przydacz.

- Kiedy jako PiS mówiliśmy, że budujemy te kontakty, także nieformalne, ze środowiskiem republikanów i prezydenta Trumpa, na przyszłość i w duchu interesu relacji polsko-amerykańskich, to nie byliśmy gołosłowni. Jak widać, te kontakty rzeczywiście mieliśmy, mamy i będziemy je jeszcze rozbudowywać - podkreślił były wiceszef MSZ i były dyrektor Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta.

O dobrych relacjach na linii Rose - PiS świadczą też słowa tego pierwszego pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy, którego nazwał "największym przyjacielem Ameryki w Europie" i z którym spotkanie było dla niego "ogromnym zaszczytem".

Thomas Rose, nowy ambasador USA w Polsce, to dobry znajomy PiS-u. Politycy partii wiedzieli o jego nominacji od grudniagrafika: Aleksandra Włodarczyk; zdjęcia: Aleksiej Witwicki/Forum, x.com/TomRoseIndyINTERIA.PL

Rose pochwalił też polskiego polityka za naciski na premiera Tuska w kwestii możliwego aresztowania izraelskiego premiera podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. "Gratulacje dla Andrzeja Dudy za uniknięcie rozłamu w stosunkach USA-Polska i stanie w obronie Polski, przekonując Donalda Tuska do cofnięcia tej okropnej decyzji" - napisał na Twitterze/X na początku stycznia Rose.

Ognisty konserwatysta, trumpista z przekonania

Dobre relacje PiS-u z Rosem nie powinny dziwić. To zdeklarowany konserwatysta i zaufany człowiek Donalda Trumpa. W oczach amerykańskiego przywódcy nie zaszkodziło mu nawet to, że podczas pierwszej kadencji Trumpa Rose były najbliższym doradcą wiceprezydenta Mike'a Pence'a, z którym Trump jest obecnie śmiertelnie skonfliktowany.

- Rose od wielu lat jest trumpistą, jest istotną częścią tego obozu. Poza tym mieszka na Florydzie, więc jest czysto fizycznie blisko Trumpa - przyznał w wywiadzie dla Interii europoseł PiS-u Adam Bielan, który nowego ambasadora Stanów Zjednoczonych zna osobiście. O Rosie mówi, że "to trumpista z przekonania".

Co ważne, ma też bardzo dobre relacje z amerykańskim prezydentem i jego politycznym otoczeniem. Ma bezpośrednie dojście do ucha prezydenta Stanów Zjednoczonych. - Zaletą Rose'a jest, że nie musi czekać dniami czy tygodniami, aż Departament Stanu przekaże jego wiadomość do Białego Domu, tylko może chwycić za telefon i zadzwonić bezpośrednio do prezydenta - obrazuje relacje obu polityków Bielan.

Rose nie ma jednak dużego doświadczenia w polityce. A w dyplomacji ma jeszcze mniejsze. Poza współpracą z wiceprezydentem Pencem, nie odgrywał w amerykańskiej ogólnokrajowej polityce ważniejszych ról ani nie sprawował prominentnych stanowisk. Znany jest jako konserwatywny dziennikarz i publicysta, a także ekspert od tematyki izraelskiej. Aktualnie jest współprowadzącym konserwatywnego talk-show i podcastu Bauer&Rose Show w radiu satelitarnym SiriusXM.

Z wykształcenia jest historykiem i dziennikarzem. W latach 80., gdy pracował dla japońskiej telewizji, napisał książkę "Wielki cud" o akcji uwolnienia wielorybów spod arktycznego lodu. Książka doczekała się hollywoodzkiej ekranizacji w 2012 roku. W latach 1997-2005 pracował i mieszkał w Izraelu - był wydawcą i dyrektorem generalnym dziennika "Jerusalem Post".

Kiedy jako PiS mówiliśmy, że budujemy te kontakty, także nieformalne, ze środowiskiem republikanów i prezydenta Trumpa, na przyszłość i w duchu interesu relacji polsko-amerykańskich, to nie byliśmy gołosłowni. Jak widać, te kontakty rzeczywiście mieliśmy, mamy i będziemy je jeszcze rozbudowywać
Marcin Przydacz, poseł PiS-u, były wiceszef MSZ i były dyrektor Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta

Kiedy w 2011 roku magazyn "Indianapolis Monthly" publikował jego sylwetkę, dziennikarze napisali, że Rose jest "ognistym konserwatystą, zagorzałym syjonistą i ortodoksyjnym Żydem". Podczas pracy w Izraelu nowo mianowany ambasador spotkał też swoją obecną żonę.

Thomas Rose o Rosji, Ukrainie i wojnie

Dla Polski kluczowe są z pewnością poglądy Thomasa Rose'a na Rosję, Władimira Putina i wojnę w Ukrainie. W odróżnieniu od Donalda Trumpa nigdy nie sugerował, że wojnę sprowokowała chęć politycznej ekspansji ze strony NATO. Zarówno na "Twitterze/X, jak i na łamach "New York Timesa" opowiadał się natomiast za pomocą Ukrainie. Nie ukrywa jednak, że w jego ocenie NATO powinno być sojuszem defensywnym, w którym każdy z członków jest w stanie zapewnić sobie bezpieczeństwo, dzięki czemu Stany Zjednoczone nie są zmuszone do utrzymywania innych partnerów w kwestiach bezpieczeństwa i obronności.

Jak mówi w rozmowie z Interią poseł PiS-u Marcin Przydacz, misja Rose'a w Warszawie będzie skupiać się na dwóch obszarach: bezpieczeństwie oraz handlu między Polską i Stanami Zjednoczonymi. - Dla Trumpa biznes to jego naturalne środowisko, więc myślę, że przez ten pryzmat będzie również patrzeć na zakupy zbrojeniowe. Akurat Polska ma tutaj czym się pochwalić, bo Polska jest liderem, jeśli chodzi o te zakupy - przekonuje były wiceszef MSZ i były dyrektor Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta.

Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych OLIVIER DOULIERY AFP

Warte odnotowania są też jednak słowa, które w podczas swojej grudniowej wizyty w Polsce Rose wypowiedział, pytany o przyszłość relacji polsko-amerykańskich. Podkreślił wówczas świetne relacje Trumpa zarówno z Andrzejem Dudą, jak i Mateuszem Morawieckim, ale na tym nie poprzestał.

- Z kolei rząd Platformy Obywatelskiej to zmienił i nadchodzi czas decyzji przed wyborami prezydenckimi w Polsce, czy Polska chce zbliżyć się do centrum władzy w Unii Europejskiej, a to może mieć z kolei negatywne implikacje dla głównych sił w Unii Europejskiej, Niemiec i Francji, czy może Polska zechce pozostać suwerennym, dumnym krajem, który spełnia swoje zobowiązania sojusznicze i co może ściągać na Polskę krytyczne opinie - stwierdził wówczas Rose.

Jak dodał, "przyszłość polsko-amerykańskich relacji pozostaje w rękach Polaków i polskiego rządu". Czy zatem polskie władze w niedługiej przyszłości będą musiały wybierać między Waszyngtonem a Brukselą?

Marcin Przydacz usprawiedliwia Rose'a, mówiąc, że wówczas nie był on jeszcze ambasadorem Stanów Zjednoczonych i głosił swoje osobiste poglądy. Te nie muszą natomiast znaleźć odbicia w jego misji na placówce w Warszawie. - Natomiast jasnym jest, że Amerykanie, a zwłaszcza Ameryka pod rządami Trumpa, będzie starała się budować silniejsze sojusze z niektórymi państwami UE. Tak było też za pierwszej kadencji, gdy relacje dwustronne z Polską na tle relacje amerykańsko-niemieckich czy amerykańsko-francuskich wyrastały na dużo lepsze - mówi Interii polityk PiS-u.

Dostrzega w tym jednak szansę na umocnienie relacji polsko-amerykańskich. - Nie uważam, że to musi być zawsze kosztem czegoś, kosztem polityki europejskiej, ale polski rząd powinien tutaj dopatrywać się pewnych szans: w polityce bezpieczeństwa, w polityce regionalnej (Trójmorze) - ocenia. I dodaje: - Jest sporo elementów tej agendy, na których można pozytywnie budować relacje, ale trzeba mieć świadomość, że Trump rozpoczyna pewną może nie rewolucję, ale ewolucję konserwatywną i odchodzenie od pewnych działań agendy radykalnie lewicowej.

Schetyna w "Graffiti": Wierzę w nowy początek w relacjach z USAPolsat NewsPolsat News