Przed kilkoma dniami poseł Antoni Mężydło (opuścił PiS i przeszedł do PO - przyp. red.) ujawnił, że CBA zaproponowało mu współpracę agenturalną. Wenderlich chce zapytać premiera m.in. o to, czy brał udział w naradach, podczas których omawiano werbowanie posłów PiS do pracy agenturalnej; ilu posłom zaproponowano pracę agenturalną oraz ilu się jej podjęło, a także czy ci, którzy odmówili, ponieśli jakieś konsekwencje. Poseł Sojuszu chciałby się też dowiedzieć od szefa rządu, czy posłowie, którzy ewentualnie przystali na współpracę byli wynagradzani, a także jakie kwoty i z jakich źródeł na to przeznaczono. - Przetransferowany do innej partii, do niedawna poseł PiS (Mężydło) milczał przez parę miesięcy i jakoś mu to nie doskwierało, ale objawił coś, co w normalnym kraju demokratycznym byłoby upadkiem każdego rządu, każdego polityka, zamieszanego w coś podobnego. W Polsce jakoś to wielkiego wybuchu nie wywołało, ale obiecuję, że wywoła - mówił Wenderlich na wtorkowej konferencji w Toruniu. Mężydło i Wenderlich są posłami z okręgu toruńskiego. Dziennikarzom Wenderlich powiedział, że nie może im obiecać, że w jego biurze nie są nagrywani czy podsłuchiwani. Mężydło ujawnił, że Centralne Biuro Antykorupcyjne próbowało zwerbować go na agenta. - CBA próbowało mnie zwerbować, zaproponowano mi, żebym nagrywał pewnych ludzi. Zgłosiłem do się CBA, do Mariusza Kamińskiego i powiedziałem mu o problemie, o którym wiedziałem, potem zadzwonił do mnie oficer CBA - przedstawiłem sytuację, informacje, które miałem i dowody pośrednie - powiedział w niedzielę przyp. red. Mężydło. Jak dodał, rozmowa była długa, a oficer unikał "podjęcia" sprawy. - Oficer zaproponował, że najlepiej by było, jakbym nagrywał niektóre osoby, żeby zdobyć dowody bezpośrednie. CBA chciało mnie włączyć do procedur operacyjnych. Poczułem się bardzo urażony tą propozycją - podkreślił Mężydło. O sprawie napisała w piątek "Gazeta Pomorska".