Do czołowego zderzenia pociągów we Flaujac w południowej Francji doszło 3 sierpnia 1985 roku. Zginęło wówczas 35 osób. Jak wykazało śledztwo, błąd popełnił dyżurny ruchu. O godzinie 15.43 wpuścił pociąg jadący z miejscowości Assier na tor, którym nie przejechał jeszcze spóźniony skład pędzący w odwrotnym kierunku: z Brive do Tuluzy. Kiedy dyżurny zdał sobie sprawę z popełnionego błędu okazało się, że nie ma jak skontaktować się z maszynistami. Przerażony wskoczył więc do swojego samochodu i zaczął gonić pociąg jadący z Assier. Ten ostatni poruszał się jednak z prędkością 120 km/godz. Nie udało się go dogonić i ostrzec maszynisty. Po katastrofie związkowcy i organizacje podróżnych oskarżyły dyrekcje kolei o to, że inwestuje tylko w superszybkie ekspresy TGV, które stały się jej reklamową witryną, a pozostałe pociągi są coraz bardziej niebezpieczne. Wybuchła burza gwałtownych polemik, która doprowadziła do dymisji szefa francuskich kolei publicznych i do istnej "rewolucji na torach". Całe koleje zostały zmodernizowane. Umożliwiono też stałą łączność pomiędzy dyżurnymi ruchu i maszynistami. Do katastrofy kolejowej pod Szczekocinami doszło przedwczoraj wieczorem. W zderzeniu pociągów pasażerskich TLK "Brzechwa" relacji Przemyśl-Warszawa Wschodnia i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia-Kraków Główny zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych. Do godziny 4 nad ranem w niedzielę trwała akcja wydostawania ze zniszczonych pociągów rannych pasażerów. Jak informował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak, udział brało w niej 450 strażaków. Później przez cały dzień strażacy wydobywali z wraków ciała ofiar. Wiele godzin zajęła operacja rozczepiania zniszczonych wagonów, na miejsce sprowadzono specjalistyczny sprzęt. Dopiero kilkanaście minut po godzinie 12 spod wraków udało się wydobyć ciała piętnastej i szesnastej ofiary katastrofy.