Premier podkreślał: "(...) z uwagi na nie docenienie szczególnej roli edukacji i zawodu nauczyciela oraz ze względu na dobre prognozy w gospodarce, III etap podwyżek płac nauczycielskich zostanie przyspieszony o 1 kwartał". W ten sposób szef rządu dokonał lekkiej nadinterpretacji faktów, a raczej zapisów w ustawie budżetowej. W budżecie czarno na białym jest zapisane, że podwyżki płac dla nauczycieli będą wypłacone automatycznie, jak tylko pojawią się dodatkowe wpływy z podatku VAT. Taki zapis wynika z Karty Nauczyciela. - Jest zapisane, że jeśli pojawi się wielkość do 350 mln zł, będzie przeznaczona na podwyżki płac dla nauczycieli - potwierdził szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, Sławomir Broniarz. Dodatkowe dochody z podatku VAT wpływają do budżetu systematycznie. We wrześniu przekroczyły plan o ponad 600 mln zł. Podwyżki powinny być więc wypłacone automatycznie bez szczególnej interwencji rządu i szumnych zapowiedzi. Wygląda więc na to, że premier, ogłaszając uroczyście podwyżki, wykorzystał zapis w budżecie, który i tak wszedłby w życie - nie w grudniu lecz właśnie w październiku. Na podwyżkach najbardziej zyskają nauczyciele dyplomowani. Dostaną oni 539 zł brutto więcej. Mianowani, których jest najwięcej, 184 zł. Podwyżki ominą najmłodszych nauczycieli - stażystów.