Poinformował o tym w czwartek wieczorem prezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Zbigniew Baranowski. - Nie da się szybciej; warunki są trudne - jest duża temperatura i duża wilgotność. Ratownicy wchodzą do wyrobiska po jednym zastępie, naraz mogą wynieść tylko jedno ciało. Jest stabilna sytuacja metanowa - powiedział Baranowski. Jak wyjaśnił, każde wyjście ratowników po kolejne ciało zaczyna się przy pomoście wentylacyjnym, który znajduje się w prądzie świeżego powietrza. Do wyrobiska wchodzi zastęp, czyli pięciu ratowników, który zabiera ciało na noszach. Potem wraca do pomostu i podąża do oddalonej od miejsca wybuchu o ok. 1200 m bezpiecznej bazy akcji. Przy pomoście ratownicy mijają kolejny zastęp oczekujący na wejście do strefy beztlenowej, w której znajdują się ofiary. Od tego momentu bowiem ratownicy muszą poruszać się w maskach i aparatach tlenowych. Z bazy na powierzchnię ciała wywożą już górnicy - pracownicy kopalni. Nad ustaleniem tożsamości wyciągniętych już na powierzchnię górników pracują specjaliści Zakładu Medycyny Sądowej. Zidentyfikować swoich bliskich przyjeżdżają - pod opieką psychologów - najbliższe rodziny. Części ciał nie sposób zidentyfikować tradycyjnie, konieczne będą badania DNA. Po wydobyciu ostatniego ciała na powierzchnię, akcja zostanie wstrzymana. W piątek rano zbierze się komisja fachowców powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, która ustali, jakie dalsze prace będą prowadzone w rejonie katastrofy. - Będziemy na pewno stabilizować sytuację wentylacyjną w rejonie, żeby doprowadzić ją do takiego stanu, by był możliwy zjazd na wizję lokalną. Ta wizja jest m.in. potrzebna, by można było ocenić, co tam faktycznie się stało, skąd pojawił się czynnik inicjujący wybuch - wyjaśnił Baranowski. Dodał, że zjazd na dół ekspertów umożliwi też opracowanie dalszego planu prac w rejonie katastrofy, m.in. zabezpieczających miejsce wybuchu. Zapewnił, że jakiekolwiek prace w tym rejonie będą prowadzić wyłącznie ratownicy. W czwartek wieczorem pod zegarem stojącym na placu przed głównym wejściem do kopalni górnicy ze swoimi rodzinami i inni mieszkańcy Rudy Śląskiej ustawiają kolejne płonące znicze. Światełek jest już kilka tysięcy. Wtorkowy wybuch metanu w kopalni "Halemba" zabił 23 górników, z czego 15 to pracownicy współpracującej z kopalnią firmy usługowej. Ciała ostatnich ofiar ratownicy odnaleźli w czwartek nad ranem, po blisko 38 godzinach akcji ratowniczej. Okoliczności tragedii, do której doszło na poziomie 1030, badają organy nadzoru górniczego i prokuratura. Kopalnię i jej kooperantów skontrolują też Państwowa Inspekcja Pracy i Najwyższa Izba Kontroli. Raport specjalny: Tragedia w kopalni