spotkali się wczoraj z pracownikami Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego KGP. Prosili, aby technicy w pierwszej kolejności zbadali szlafrok Blidy, jej kosmetyczkę oraz ręczniki z łazienki. W dalszym ciągu nie wiadomo bowiem, gdzie w chwili zatrzymania przez posłanka trzymała rewolwer. - Wyniki tego badania są konieczne do przeprowadzenia rekonstrukcji przebiegu tragedii - tłumaczy jeden z prokuratorów. Według informacji "GW" śledczy chcą odstrzelić w łazience Blidów jeden pocisk i sprawdzić, czy huk wystrzału z tzw. cichej amunicji obronnej był słyszalny w sąsiednim pokoju. Siedzący tam oficerowie ABW twierdzą bowiem, że nic nie usłyszeli. Z kolei mający poważne problemy ze słuchem mąż posłanki utrzymuje, że zareagował na wystrzał i jako pierwszy dopadł ciała żony. Raport: Samobójstwo byłej minister Wczoraj prokuratorzy przejęli też część materiałów z postępowania dyscyplinarnego prowadzonego przeciwko sześciorgu zaangażowanym w zatrzymanie oficerom ABW. Dokumenty, które mają klauzulę "tajne" (m.in. wewnętrzne instrukcje na temat procedur zatrzymania) prokuratura otrzyma dopiero po złożeniu odpowiedniego wniosku i uzyskaniu zgody szefa ABW. Portal Wprost.pl podał, że troje oficerów próbujących zatrzymać Blidę poddano wczoraj badaniu wariografem. Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika jednak, że takiego badania nie przeprowadzono ze względu na zły stan psychiczny funkcjonariuszy. - Od kilku dni są ciągle przesłuchiwani. W takiej sytuacji wynik badania byłby zafałszowany - tłumaczy nasz informator. Z informacji "GW" wynika, że prokuratura dysponuje umową, w której Barbara K. zobowiązuje się wyposażyć basen w willi Blidy w sprzęt wartości ponad stu tysięcy zł. W zamian była posłanka wypożyczyła K. na dziesięć lat jeden pokój. Dokument został sporządzony 29 lutego 1998 r. Problem w tym, że wtedy luty miał tylko 28 dni. - Podejrzewamy, że umowa został spreparowana wiele lat później, na potrzeby prowadzonego przeciwko K. śledztwa - mówi jeden z prokuratorów.