Wirtualna Polska podała w środę, że wiceminister sportu Łukasz Mejza założył w przeszłości firmę medyczną, która miała oferować kosztowne leczenie ciężkich chorób, m.in. Alzheimera, Parkinsona, a także pseudoterapie dla chorych dzieci. Premier oczekuje wyjaśnień Łukasz Mejza wszystkiemu zaprzeczył i zapowiedział kroki prawne. "Ani ja, ani spółka Vinci NeoClinic sp. z o.o. nie wystawiliśmy ani jednej faktury i nie zarobiliśmy złotówki na działalności opisanej w artykule. Spółka nigdy nie zamierzała prowadzić i nie prowadziła działalności medycznej. Przedmiotem jej działalności miało być prowadzenie biura turystyki medycznej" - czytamy w jego oświadczeniu. Jeśli ustalenia dziennikarzy się potwierdzą, wiceminister sportu może ponieść polityczne konsekwencje w postaci dymisji. Z informacji Interii wynika, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły - premier i kierownictwo PiS oczekują od Mejzy wyjaśnień. Jak ustaliliśmy, wbrew niektórym medialnym informacjom, nie doszło jeszcze do spotkania Mejzy z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Nie udało nam się dziś skontaktować z wiceministrem. Z dotychczasowy wypowiedzi polityków z obozu władzy wynika, że nie zamierzają oni bronić Mejzy. Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta stwierdził, że "ta sprawa zasługuje na pełne, transparentne wyjaśnienie".- Ja bym się czegoś takiego nie chwycił - stwierdził z kolei w RMF poseł PiS Marek Suski, który był pytany także o możliwe nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Mejzy. Zapowiedział, że jeśli się potiwerdzą, to wiceminister będzie zdymisjonowany. O sprawę był pytany także rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Znam doniesienia medialne, służby również je znają, wypełniają swoje obowiązki w sposób należyty i tyle mogę w tej sprawie powiedzieć - mówił w Radiu Wnet Stanisław Żaryn.