Ucałowanie ręki (baciamano) Benedykta XVI przez o. Tadeusza Rydzyka "nie pociąga za sobą żadnej zmiany dobrze znanego stanowiska Stolicy Apostolskiej w sprawie stosunków między katolikami i żydami" - taki komunikat ogłosiło wczoraj Biuro Prasowe Watykanu. Wbrew interpretacji, którą chciały narzucić media o. Rydzyka, papież nie błogosławił wszystkim dziełom ojca dyrektora, ale tylko dobrym, a zatem nie antysemickim. "Nasz Dziennik" takiego obrotu sprawy nie przewidział. Na pierwszej stronie zamieścił wczoraj kolejne zdjęcie redemptorystów z papieżem, który rzekomo "z ożywieniem" wspominał niedzielne spotkanie z ojcem Rydzykiem. Publikacja zdjęcia potwierdza tylko, że to nagłe nasilenie wizyt redemptorystów w Watykanie ma określony cel. Po pierwsze, zdjęcia miały być szantażem wobec tych członków episkopatu, którzy chcieliby się zająć sprawą tzw. taśm o. Rydzyka na najbliższym spotkaniu na Jasnej Górze. Po drugie, mają utwierdzić w przekonaniu popleczników o. Rydzyka, że nic się nie stało, skoro jemu i jego dziełom błogosławi papież. Szkoda, że gazeta zapomniała przy okazji przypomnieć, że Stolica Apostolska ponad rok temu przysłała za pośrednictwem nuncjatury list do biskupów Polski, w którym wzywa ich do rozwiązania wreszcie sprawy Radia Maryja, a wobec prowincjała o. Klafki formułuje "poważne ostrzeżenie". I to jest oficjalne stanowisko Watykanu (jest, bo sprawa nie została rozwiązana), a nie kurtuazyjna wymiana zdań i błogosławieństwo. O. Rydzyk chwyta się wszelkich metod, bo wprawdzie z wielkiej chmury znów spadł mały deszcz, ale wie, że tym razem może mu się nie udać.