Wielu pielgrzymów czekało na wstęp na plac przez całą noc, część nocowała w najbliższym sąsiedztwie Watykanu, część przyjechała z innych rejonów Rzymu. W wielu miejscach tej nocy powstawały prowizoryczne obozowiska, ludzie spali pod gołym niebem na karimatach, w śpiworach, na trawnikach rozstawiano także namioty, wiele osób nocowało w samochodach. - To jest czas czuwania. Mieliśmy jechać pociągiem, który nam odwołano, potem zepsuł się nam autobus i podstawiono nam drugi, ale i tak jesteśmy - z dumą mówiła polska zakonnica Renata. Pielgrzymi podkreślają wyjątkową atmosferę miasta, wypełnionego przybyszami z Polski i wielu krajów. Już przed godziną 5 w centrum Rzymu pojawiły się specjalne autobusy jadące na plac św. Piotra. - Lepiej spać tutaj. W Watykanie na pewno tłum, a nie ma gwarancji, że uda się zdobyć dobre miejsce - mówiła Polka, która spędziła noc pod gołym niebem przy ulicy Fori Imperiali, w pobliżu Koloseum. Wielu pielgrzymów czuło się pewniej, spędzając noc bliżej placu św. Piotra. - Jesteśmy tu od godziny 1. Chcieliśmy dojść gdzieś bliżej, ale nie dało rady. Wczoraj przyjechaliśmy, jesteśmy bez noclegu, ale co tam, raz w życiu warto - mówiła pani Agnieszka, która czekała na otwarcie bram w jednej z bocznych ulic. Państwo Anna i Tomasz czekali na otwarcie bram od godziny 4.30 z trójką dzieci. Dwoje spało beztrosko w wózkach, ale starsza dziewczyna niecierpliwie przestępowała z nogi na nogę, co chwilę dopytywała, która godzina, i marudziła, że też by chciała do wózka, jednak oba zajęte były przez jej młodszych braci. - Zwykle nie jeżdżą już w wózkach, ale zabraliśmy je specjalnie na ten wyjazd, żeby dzieciom było wygodniej i miały się gdzie przespać. Szkoda, że nie mamy trzeciego, ale i tak nie miałby kto go pchać - mówiła pani Anna. Większość pielgrzymów cierpliwie czekała, aż uda im się podejść bliżej placu św. Piotra. Niektórzy siedzieli z boku na rozkładanych krzesełkach. - Po co się pchać? Przyjdzie pora, to wejdziemy - stwierdziła spokojnie grupa starszych osób w biało-czerwonych chustach. Pielgrzymi dopytywali się wzajemnie, czy tłum przesuwa się do przodu. - Jestem tu od 2. Od tej pory przesunęło się może 10 metrów - mówił ksiądz, który jest tu z grupą wiernych ze swojej parafii. - A myśli ksiądz, że ci wszyscy ludzie tutaj wejdą na plac św. Piotra? - pytał mężczyzna w czapce z podobizną papieża. - Ci tutaj może wejdą, ale tam za nimi jest jeszcze pewnie długa kolejka - odpowiedział ksiądz. Starszą kobietę, która zasłabła, dwaj młodzi mężczyźni asekurowali do namiotu, gdzie udzielana jest pierwsza pomoc. Zebrało się tam już kilkanaście osób, które gorzej się poczuły. Część osób zrezygnowana wycofała się z tłumu. - Spróbujemy z innej strony - mówili. Wiele osób wciąż śpi w bocznych uliczkach, zawinięta w śpiwory, mnóstwo ludzi zebrało się w pobliskim kościele - tutaj też wiele osób śpi na karimatach rozłożonych na posadzce. Długa kolejka ustawiła się do pobliskiej kawiarni. Tłum nadal wypełnia ulicę prowadzącą na plac św. Piotra, powiewają nam nim flagi różnych państw, najwięcej jest biało-czerwonych. W nocy na rzymskich ulicach było znacznie spokojniej niż przed trzema laty, w noc poprzedzającą beatyfikację Jana Pawła II. Biwakowało na nich mniej osób, a służbom porządkowym udało się stworzyć korytarze dla karetek, wolontariuszy i potrzebujących. Według różnych szacunków, w dzisiejszej mszy kanonizacyjnej może wziąć udział od 500 tysięcy do miliona osób.