Witold Waszczykowski mówił o tym, że protest ma podtekst polityczny. - Nawet 1000 zł podwyżki nie rozwiązałoby sprawy. Pojawiłyby się kolejne żądania, np. dotyczące pracowników administracyjnych ocenił polityk PiS. Dzisiaj przede wszystkim trzeba rozwiązać kwestię opiekę nad dziećmi. - Jestem nauczycielem akademickim, jeśli jest potrzeba, chętnie zgłoszę się do którejś ze szkół. Mogę prowadzić lekcje historii, WOS-u, albo przynajmniej popilnować uczniów - Waszczykowski tłumaczył też działania rządu ws. nauczycieli. - Rząd miał do wyboru w ostatnich miesiącach różne rozwiązania. Mieliśmy dodatkowe pieniądze, które odnaleziono w wyniku walki z mafiami VAT-owskimi. Wybór był taki: albo zadowolić i rozwiązać na kilkanaście lat problemy jednej grupy zawodowej, albo rozłożyć to na kilkanaście grup - wyjaśnił. W poniedziałek rozpoczął się bezterminowy strajk w części szkół i przedszkoli organizowany przez ZNP i FZZ. Ostatnie rozmowy oświatowych związków zawodowych z rządem odbyły się w niedzielę wieczorem; porozumienie z rządem zawarła tylko oświatowa "Solidarność"; ZNP i FZZ odrzuciły propozycje rządu. Tymczasem 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia - egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.