Konrad Piasecki: Wybory zostały sfałszowane panie pośle? Witold Waszczykowski: Tego jeszcze nie wiemy. Mamy nadzieję, że wymiar sprawiedliwości to określi. Ale domagacie się ich unieważnienia? - Jest szereg przypadków, które odkryliśmy. Chcemy przekazać wymiarowi sprawiedliwości, niech to rozstrzygnie. Ale szereg przypadków czego? Fałszowania wyborów? Czy nieprawidłowości? Zaniedbań? Jakiegoś gapiostwa, czy niechlujstwa? - Na pewno nieprawidłowości, zaniedbań, niechlujstwa. natomiast, niech to wymiar sprawiedliwości określi, czy to były też fałszerstwa świadome. A pan ma przekonanie, że to były fałszerstwa świadome? - Z tego co widziałem, z tych materiałów, które przekazano w Prawie i Sprawiedliwości i które upubliczniono, to mogły być fałszerstwa. Ale fałszerstwa zmierzające do tego, żeby wykończyć PiS? - Zmienić wynik wyborów. Ale na rzecz Platformy? - Na rzecz Platformy, tak. Przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Czyli poważne fałszerstwo. - To mogło być poważne fałszerstwo, natomiast niech to rozstrzygnie wymiar sprawiedliwości. Więcej na ten temat nie powiem, bo nie jestem ekspertem w tych dziedzinach. Ale naprawdę wyobraża pan sobie unieważnienie tych wyborów? - Trudno w tej chwili to sobie wyobrazić, bo do tej pory się to nie zdarzało. Natomiast mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości to wyjaśni. Bo pytanie, czy te zarzuty są takiego kalibru, żeby aż zmierzały do unieważnienia wyborów. Rozumiem wytknięcie błędów, wytknięcie nieprawidłowości, ale unieważnienie wyborów to jest bardzo poważna sprawa. - Ja dopiero co wróciłem z długiego wyjazdu zagranicznego, gdzie zajmowaliśmy się sprawami NATO, sytuacją, jaka jest poza granicami Polski na wschodzie i nie mam ostatnich wieści z tego frontu. Także nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. A pan jest przekonany, że to jest możliwe? Powtórka eurowyborów? - Myślę, że jeśli wymiar sprawiedliwości odkryłby, że była to duża skala, która mogła przesądzić o jednym, dwóch, lub trzech mandatach to należy to zrobić. Należy unieważnić? - Należy unieważnić. Ale, czy to jest możliwe pytam. - Nie jestem ekspertem tak daleko zaawansowanym w tym, żeby wypowiedzieć się na ten temat. Ale żeby podsumować. Pan ma silne przekonanie, że wybory fałszowano tak, żeby PiS przegrał a PO wygrała. I to zdecydowało o przegranej PiS. - Mam takie przekonanie. Jeżdżąc po województwie łódzkim jeszcze w czasie kampanii, mówiono nam jednoznacznie, że jest silna presja, władz sprawujących władzę w gminach, że jeśli ta czy inna gmina przegra nie otrzyma pieniędzy z sejmiku. Ale to już jak fałszowali, to nie mogli tak sfałszować, żeby jakoś bardziej wyraźnie wygrać? - Tego nie wiem. Przyzna pan - sfałszować tak, żeby wygrać o 0,3 czy 0,4 procent... - Widocznie wystarczyło. No właśnie nie wystarczyło, bo mandatów macie tyle samo. Rozumiem, jakby fałszowano 40 do 20. - No mandatów mamy tyle samo, przedmiotem rywalizacji były oczywiście mandaty i tutaj jest remis, tutaj nikt nie wygrał, nikt nie przegrał. Czyli nawet sfałszować dobrze nie potrafią. - No być może nawet nie. To trochę niepoważne, przyzna pan. Ja rozumiem, niechlujstwo udowodniliście, wszystko zgoda, tylko pytanie, czy niechlujstwo jest fałszowaniem. - Te materiały są przecież nawet pokazywane na filmach. Tak, ale dowodzą niechlujstwa. - Być może nie tylko niechlujstwa, no bo co się działo potem z tymi workami wrzucanymi gdzieś przez okno? Panie pośle, ale przyzna pan, że jakby ktoś chciał sfałszować wybory, to zrobiłby to bardziej profesjonalnie. A nie wrzucając worki, kłócąc się z jakimś człowiekiem, który filmuje. Nie mamy filmów z całego procesu - jak liczono, jak przekładano z kupki na kupkę, do których worków wkładano jakie głosy, a takie informacje do nas dochodzą. A jak tam wielka akcja równoległego liczenia głosów? Bo to miało tak naprawdę pokazać, że wyniki zostały sfałszowane. - Złego gościa pan zaprosił, bo ja tego nie wiem. PKW potrzebowała 24 godzin, wy już około 200 liczycie i coś słabo idzie. - Od miesięcy mamy poważny kryzys u granic Polski i to jest moje główne zadanie, żeby się tym zajmować. Dlaczego Obama przyjeżdża do antyamerykańskiego rządu? - Przyjeżdża w celach kurtuazyjnych. 25-lecie przemian będziemy obchodzić. No ale pan mówi, że rząd Tuska jest antyamerykański, premier trzasnął Amerykanów w twarz, a oni przyjeżdżają? Honoru nie mają? - Być może, natomiast zmienia się jednak geopolityka w regionie i zakładamy, że Obama będzie chciał podjąć jednak jakąś rozmowę, tym bardziej, że jest pod presją, są apele ze strony polskiego rządu, minister Sikorski apelował o 10 tysięcy żołnierzy amerykańskich... Też błąd? - Odpowiedź od Amerykanów nie nadeszła, natomiast nadeszła od jego najbliższego sojusznika, czyli ministrów niemieckich - Steinmeiera i Schäuble - którzy powiedzieli: żadnych pieniędzy, żadnych żołnierzy, mamy porozumienia z Rosją ponad Waszymi głowami. Na pewno Obama przyjeżdża, żeby uświetnić tę uroczystość 25-lecia. To chyba nie czuje się aż tak bardzo pokrzywdzony przez polski rząd, jak pan twierdzi. Skoro wykonuje takie gesty. - Takie gesty są przyjęte, kurtuazja jest przyjęta.Ale do Putina nie jeździł w ten sposób. - Ale on przy tym też się grzeje. Myśli pan, że pokazanie się z Tuskiem, to jest ogrzewanie? - W 2012 roku, kiedy Obama przyjechał tutaj, to było przed wyborami i to był deal zawarty obustronnie. Z jednej strony, od strony Polaków uzyskał informację, że stosunki polsko-amerykańskie są świetne, co mógł wykorzystać w swojej kampanii wyborczej i pokazać w Chicago; z drugiej strony Tuskowi powiedział też: jesteście świetnym, modelowym państwem, możecie być przykładem dla wszystkich rewolucji na wschodzie i w północnej Afryce. To była taka obopólna wymiana kurtuazji. A nie możemy być? - Nie bardzo. Po 25 lata jesteśmy 5. państwem w Europie, ale od końca. W jakiej dziedzinie? - W każdej, pod względem rozwoju gospodarczego... Pod względem ludności, czy powierzchni to nie jesteśmy. - To nie jest czynnik, który decyduje o poziomie. Pod względem rozwoju gospodarczego też jesteśmy 5. od końca? - Jesteśmy 5., najuboższym państwem Unii Europejskiej. Ale z jakiego punktu startowaliśmy... - Chyba z lepszego, niż Niemcy zburzone w '45 roku. Ja mówię o porównaniu '89 do '89. - Po II Wojnie Światowej, kiedy Niemcy zostały zburzone w '45 roku, po 25 latach były mocarstwem światowym. My startowaliśmy z innego poziomu... Ale uzyskały Plan Marshalla, a Polsce się nie udało. - ...a my uzyskaliśmy drugą perspektywę budżetową.... ...ale Planu Marshalla nie, a tam było takie sypanie pieniędzmi, że ho-ho. - Olbrzymie, porównywalne pieniądze. Poprzednie rządy nie dostały takich pieniędzy i nie wykorzystały tego. Podsumowując Obamę - kocha Polskę, nie lubi polskiego rządu? - Myślę, że tu ma neutralne (uczucia-red.). On bardziej kochał, albo mniej może kochał, Rosję. Jest odpowiedzialny za to i mam nadzieję, że dlatego przyjeżdża, za reset z Rosją. A jakieś spotkanie Jarosławowi Kaczyńskiemu zaproponował? - Tak jak powiedziałem, wczoraj wróciłem, jeszcze nie wiem. Myślałem, że człowiek zajmujący się dyplomacją w PiS-ie takie rzeczy będzie wiedział. - Pięć dni spędziłem zajmując się problematyką międzynarodową, konfliktem, jaki się toczy u naszych bram. I Obama jest odpowiedzialny, poprzez ten reset z Rosją doprowadził do takiej sytuacji, że ośmielił Rosję do działania w tym regionie. Mam nadzieję, że się z tego resetu w jakiś sposób wytłumaczy i zaproponuje, jak podnieść status bezpieczeństwa Polski i tego regionu, bo ten status bezpieczeństwa jest ciągle gorszy od Europy Zachodniej. Myśli pan, że trochę się uderzy w piersi i coś zaproponuje? - Tego nie wiadomo, to jest zagadka, czy coś zrobi. Już wiemy, że raczej nie będzie żadnych porozumień o stacjonowaniu dużych oddziałów amerykańskich. Być może w dalszym ciągu będą gesty, takie jak przyjeżdżanie dalszych pododdziałów amerykańskich, być może kolejnych samolotów na dłuższe ćwiczenia, ale przydałoby się, żeby rząd polski wymógł jednak na nim zmiany strategii NATO. Przydałoby się również, żeby poza wojskiem, było porozumienie wreszcie w kwestii gazu łupkowego, bo inwestycje amerykańskie w polski gaz łupkowy byłyby również pewną gwarancją bezpieczeństwa tutaj. Panie pośle, kogo ze skruszonych przegranych przyjąłby pan do PiS? Albo sfederował z PiS? - Całą masę działaczy regionalnych. A jakbym wymienił nazwiska: Ziobro, Kurski, Cymański. - To nie są działacze regionalni. Cymański. - Być może już tak. Gowin. - Zapewne warto rozmawiać z panem Gowinem. Kowal. - Też warto rozmawiać. Czyli jest grupa wykluczonych i grupa potencjalnych? - Grupa tych, którzy zachowywali się w miarę neutralnie, mieli swoje ambicje, ale nie było ich główną ambicją atakowanie Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast jest cała grupa działaczy regionalnych, którzy zasługują na to, żeby walczyć. Dla Ziobry i Kurskiego miejsca w PiS już nie ma. - Myślę, że to byli ludzie, którzy świadomie zaplanowali rozłam i działali przez kilka lat przeciwko Prawie i Sprawiedliwości. Jakiś czyściec powinien być. Być może powinni pokazać za jakiś czas, że przeszli przez jakąś refleksję, ale dzisiaj nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Ale Gowin tak? Gowin nigdy nie był w Prawie i Sprawiedliwości. Był rozłamowcem. Ma ciekawe spojrzenie, bardzo podobne z nami i chętnie byśmy porozmawiali, na temat współpracy. Konrad Piasecki