Zdaniem Witolda Waszczykowskiego, takie pytania - jeśli są zadawane - powinny padać cicho i dyskretnie. Dyskrecja miałaby pomóc w zdobyciu nagrań, bo Amerykanie - nawet jeśli podsłuchiwaliby rozmowy polskiego prezydenta - na pewno chcieliby utrzymać to w jak największej tajemnicy. Waszczykowski mówi, że wyobraża sobie, iż w tak nadzwyczajnej sytuacji mogliby złamać swe zasady oraz przyznać, że mają nagranie i je przekazać. Jednak im mniej i im ciszej by się o tym mówiło, tym to i tak bardzo trudne zadanie byłoby prostsze do zrealizowania. Odchodzący wiceszef BBN uważa zresztą, że Amerykanie nie dysponują żadną szczególną, istotną wiedzą na temat katastrofy. Gdyby było inaczej, to w ramach współpracy wywiadów najprawdopodobniej już by nam ją przekazali.