O sprawę zwrotu wraku TU-134M szef MSZ był pytany w czwartek w Radiu Maryja, Jak zauważył minister kwestię te obóz Zjednoczonej Prawicy podjął natychmiast po dojściu do władzy. "Ja osobiście rozmawiałam z naszymi sojusznikami, głównie z sekretarzem stanu USA Johnem Johnem Kerrym, później z Rexem Tillersonem. Amerykanie jednoznacznie stwierdzili, że wszystko, co wiedzieli na ten temat zostało przekazane poprzednim władzom Polski. Przekazane komisji, która badała katastrofę smoleńską, jak i prokuratorom. Taką informację otrzymałem z Departamentu Stanu" - zaznaczył. Waszczykowski dodał, że podjął również rozmowę z sekretarzem generalnym NATO, który stwierdził, że NATO, jako Kwatera Główna Sojuszu nigdy nie miało zdolności badania katastrofy. "Ale też wiedziałem, że nikt z poprzednich władz polskich tej sprawy nie podjął" - zauważył. "Nie podejmowano jej też na forum UE. Jedyny ślad, jaki jest, to kilka lat temu minister SZ Radosław Sikorski apelował do Catherine Ashton, aby w ewentualnych rozmowach z Siergiejem Ławrowem, szefem rosyjskiego MSZ, upomniała się o to. I to wszystko" - zaznaczył minister. "Dzisiaj mamy problem polegający na tym, że przez sześć lat zanim myśmy doszli do władzy, ta sprawa nie była de facto podejmowana w sposób istotny na wysokich szczeblach przez poprzednie rządy. Nie była wprowadzana do agendy instytucji międzynarodowych, bądź też do rozmów z ważnymi naszymi sojusznikami, aby wywrzeć presję na Rosję, aby ten wrak zwrócić. A jednocześnie, aby pomóc nam w śledztwie" - podkreślił. "Po drugie przez lata nie wnoszono tej sprawy bezpośrednio w rozmowach z Rosjanami" - dodał. "Ja osobiście przejrzałem dokumentu w MSZ z 2010 roku i we wszystkich kontaktach z Rosjanami, jakie prowadziło MSZ, tej sprawy w ogóle nie podnoszono" - mówił minister. "Dlaczego? W 2010 r. po katastrofie smoleńskiej i po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i po śmierci wielu polityków były wybory prezydenckie, a potem wybory do samorządów. W związku z tym ówczesnym władzom polskim, które natychmiast wypełniły te wakaty, było nie na rękę, aby prowadzić poważne rozmowy z Rosjanami, prowadzić rozmowy wyjaśniające katastrofę. Ponieważ było wygodnie, aby tłumaczyć społeczeństwu polskiemu, że trzeba czekać na rezultaty śledztwa rosyjskiego" - mówił Waszczykowski. "Umyto ręce, ucieknięto od odpowiedzialności, ponieważ były dwie kampanie wyborcze, nie chciano by sprawa smoleńska i brak rezultatu śledztwa w jakikolwiek sposób rzutowały na te kampanie polityczne. Potem stracono zainteresowanie, aby o to zabiegać" - dodał. "Dziś, kiedy przypominam swoim kolegom zagranicznym o tym, oni ze zdziwieniem odbierają to: jak to, ta sprawa przez wiele lat nie została załatwiona, nikt im o tym nie wspominał. Zakładają, że sprawa jest załatwiona lub przedawniona. Ze zdziwieniem odbierają to, że myśmy tego wraku nie mogli odzyskać" - dodał szef dyplomacji. "Strona rosyjska uporczywie odmawia jakiejkolwiek współpracy, już nie mówiąc o oddaniu wraku argumentując, że trwa śledztwo. Z rozmów dyplomatycznych wiemy, że to jest wymówka, że Rosjanie po prostu chcieliby na nas wymusić, żebyśmy śledztwo zamknęli i nie wnosili potem żadnych zastrzeżeń do śledztwa rosyjskiego" - podkreślił. "Oceniamy też, że Rosjanie traktują to, jako taki instrument irytujący nas" - zaznaczył. "Nasza odpowiedź jest jednoznaczna. Od kilku lat mówimy: im dłużej trzymacie wrak, im dłużej odmawiacie współpracy w śledztwie, tym bardziej utwierdzacie nas w niepewności, bądź podejrzliwości, że chcecie coś ukryć, że ta katastrofa wyglądała inaczej, niż przedstawiliście na ten temat opinie, analizy, i nie chcecie dopuścić do odkrycia prawdziwych powodów tej katastrofy" - mówił Waszczykowski. "Po drugie, zapewne dokonaliście wielu błędów przy sprawdzaniu, w śledztwie w tej katastrofie i również nie oddając nam tego wraku, nie współpracując, chcecie ukryć te błędy, które popełniliście przy śledztwie. Innego wytłumaczenia nie ma" - dodał minister spraw zagranicznych.