- Będziemy na ten temat rozmawiać, bo przecież kwoty, które wymyślono i przymusowe, jak się eufemistycznie mówi relokacje, przesiedlenie jest nie do przyjęcia dla Polski. Już kilka państw Europy Środkowej wypowiedziało się, że tego typu rozwiązania są dla nich nie do przyjęcia - powiedział szef MSZ dziennikarzom w Sejmie.Minister był pytany, czy w Polsce możliwe jest wypracowanie wspólnego stanowiska w tej sprawie, także z opozycją. - Myślę, że znajdziemy sojuszników w kraju takich rozwiązań, albo protestowania, przeciwko takim rozwiązaniom, jakie Komisja teraz proponuje. W priorytetach polityki zagranicznej powinniśmy być razem - powiedział. Komisja Europejska zaproponowała reformę unijnej polityki azylowej, która zakłada wprowadzenie stałego systemu dystrybucji uchodźców uruchamianego w sytuacji kryzysowej. Polska oraz inne kraje Grupy Wyszehradzkiej zdecydowanie odrzuciły propozycję. Zgodnie z obecnie obowiązującym rozporządzeniem dublińskim odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o azyl i opiekę nad uchodźcą spoczywa na tym państwie, w którym uchodźca przekroczy granicę UE. To sprawia, że najbardziej obciążone są kraje przy zewnętrznych unijnych granicach. Propozycja KE przewiduje, że zasady dublińskie zostaną uzupełnione o "mechanizm korekcyjny". Jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców, o połowę większa niż ustalony z góry próg, to automatycznie nowi uchodźcy będą rozsyłani do innych państw według nowego systemu relokacji. Uchodźcy nie będą mogli wybrać państwa, do którego będą wysłani. Kraje niechętne przyjmowaniu uchodźców będą mogły odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian muszą zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. Pieniądze trafią do kraju, który przejmie odpowiedzialność za danego migranta.