- Musiało do tego prędzej czy później dojść. Zarzuty, że opozycja jest opozycją antysystemową, w domyśle niedemokratyczną, i że należy ją usunąć, zlikwidować, postawić przed trybunały, musiały do kogoś dotrzeć - powiedział Waszczykowski dziennikarzom. Podkreślił, że opozycja ma prawo działać w demokratycznym kraju, ma prawo krytykować rząd i oczekiwać, że spotka się z reakcją profesjonalną. - Że przeciwko nam użyta zostanie siła argumentów, a nie argument siły - mówił. Zaapelował do mediów, by nie brały udziału w tej nagonce, bo "zaczyna się zabijanie opozycji". - Wszystkie poglądy są równe. Mamy prawo przekonywać argumentami naszych wyborców. Nie zabijajcie nas! Chcemy pracować dla dobra demokratycznej Polski - mówił. Dodał, że postrzega wtorkowe zdarzenia bardzo osobiście, bo sam jest krytykiem obecnego rządu - krytykuje go m.in. za politykę zagraniczną i politykę bezpieczeństwa. Dlatego - jak stwierdził - jest szykanowany przez rząd. Zaapelował do rządu, aby przestał "tak się zachowywać". Waszczykowski powiedział, że to, co zdarzyło się w biurze PiS, to wielka tragedia. Dodał, że znał od kilku tygodni "obu panów", rozmawiał z nimi w poniedziałek, snuli plany na najbliższe tygodnie, we wtorek mieli rejestrować listy wyborcze. Oświadczenie ws. wtorkowej tragedii wydali też liderzy PO, PSL i SLD w Łodzi - Andrzej Bernat, Mieczysław Łuczak i Sylwester Pawłowski. W oświadczeniu przesłanym PAP napisali m.in., że są głęboko poruszeni tymi wydarzeniami i składają wyrazy najszczerszego współczucia dla rodzin i˙bliskich poszkodowanych. "W chwilach takich jak ta muszą zniknąć dzielące nas różnice. Na˙pierwszym planie wszyscy stawiamy człowieka, a dziś czujemy cierpienie oraz pustkę po jego stracie. Ta strata boli tym bardziej, że byli to zwykli ludzie, którzy swoją codzienną pracą poświęcali się innym, zawsze gotowi służyć radą i˙pomocą" - napisali. Wspólnie potępili "ten bezprecedensowy przejaw brutalnej przemocy".