Na pytanie o scenariusz "pierwszych dni po odejściu" z MSZ, Waszczykowski zripostował: "A co mnie pan tak wyrzuca?". Na uwagę, że prędzej czy później jednak to się stanie, Waszczykowski odpowiedział: "Po piątej kadencji PiS. I zacznę od tego, że się wyśpię". "Żal będzie odchodzić, choć będą dobre wspomnienia. (...) Już tu nie wrócę, a spędziłem w jakimś związku z tym miejscem ponad 20 lat. Pracowałem tu, byłem ambasadorem, potem jako szef BBN czy poseł też miałem nieustanne kontakty, znam tu tyle ludzi" - relacjonował szef MSZ. Zaznaczył, że będzie mu brakowało "spraw i ludzi", a nie "jakichś zaszczytów czy luksusów, bo to raczej męczy". Zadeklarował, że nie jest zainteresowany objęciem żadnej placówki dyplomatycznej. "Byłem już ambasadorem w Iranie i to akurat było ciekawe, ale znacznie większy wpływ na politykę ma wiceminister, minister, a ja chciałem tę politykę kształtować. Bo politykę robi się w Gmachu (siedzibie MSZ - PAP), a ambasador jest wysuniętym terminalem" - wyjaśnił. Oprócz tego Waszczykowski opowiadał m.in. o relacjach z innymi dyplomatami. "Teraz mam bardzo dobre, nie tylko z powodu bliskości politycznej, relacje z ministrem węgierskim Peterem Szijarto (...). Rozmawiamy o piłce nożnej i historii. Z kolei z Borisem Johnsonem (szefem brytyjskiej dyplomacji - PAP) (...) można rozmawiać o wszystkim, bardzo barwna postać, kiedyś przegadaliśmy wiele godzin w samolocie, zdążyliśmy oplotkować wszystkich znajomych". Na uwagę dziennikarza, że wymienił samych konserwatystów, zaznaczył, że "z greckim ministrem, który jest socjalistą, także bardzo fajnie się rozmawia". "Może dlatego, że jest profesorem i ma bogatą przeszłość - siedział w więzieniu za dyktatury czarnych pułkowników" - dodał.