Wassermann pytany w radiu, dlaczego nie ujawnił wówczas takiej informacji, odparł, że nie wolno mu było tego zrobić, ponieważ popełniłby przestępstwo. Dodał, że dzięki temu, iż wówczas nie ujawnił tej informacji, nie było wątpliwości, że może pełnić funkcję ministra koordynatora i będzie "szczelny na temat wiedzy, która jest chroniona tajemnicą państwową". Jak mówił Wassermann, "często jest tak, że wiedza, którą się posiada, ciąży i boli". - Wiedziałem, że (Maleszka) był człowiekiem, który dopuścił się ogromnej niegodziwości, bo jeżeli ktoś sprzedaje swoich przyjaciół i to jeszcze w takiej sytuacji, że widzi, że skutkiem tej postawy jest śmierć jednej z osób z kręgu tych przyjaciół i dalej kontynuuje tę działalność, to świadczy to o tym człowieku, o tym jak głęboka jest ta sfera upadłości człowieka, jak daleko można odejść od odruchów ludzkich - dodał Wassermann. - Dzięki mnie udało się podjąć to śledztwo, bo do tego czasu, to była zabawa z prokuraturą - mówił Wassermann o śledztwie dotyczącym śmierci Pyjasa. W jego ocenie, "służba bezpieczeństwa robiła co chciała w tej sprawie i prokurator też wszedł na taką relację". Jak podkreślił, w 1990 roku sytuacja się zmieniła. - Ja z archiwów służby bezpieczeństwa wyciągnąłem akta operacyjne dotyczące śmierci Stanisława Pyjasa i działań służby bezpieczeństwa, których prokuratura nigdy nie widziała. One stworzyły nowe możliwości - dodał. Wassermann pytany o hipotezę, że Maleszka przyczynił się do śmierci Pyjasa, odparł, że jest to "rewelacja". - Ja bym tu był ostrożny, ale niczego nie można wykluczyć - zastrzegł. W poniedziałek i wtorek TVN wyemitowała film "Trzech kumpli" o przyjaźni studentów i opozycjonistów - Stanisława Pyjasa, Bronisława Wildsteina oraz Lesława Maleszki, zdemaskowanego później jako b. tajnego współpracownika SB o pseudonimie Ketman. Pyjas został w 1977 r. śmiertelnie pobity prawdopodobnie przez ludzi SB. W filmie Maleszka przyznaje, że jego donosy mogły mieć "daleki związek" ze śmiercią Pyjasa. Śledztwo prowadzone po śmierci Pyjasa w 1977 r. zostało umorzone; prokuratura stwierdziła, że Pyjas "spadł ze schodów". Śledztwo wznowiono w 1991 r., a potem jeszcze kilkakrotnie podejmowano i umarzano z powodu niemożności wykrycia sprawców. W maju br. pion śledczy krakowskiego oddziału IPN formalnie przejął postępowanie do dalszego prowadzenia.