Krzysztof Ziemiec: Małgorzata Wasserman, "jedynka" z listy PiS w Krakowie jest naszym gościem. Pani poseł, kiedy Sejm głosował za kandydaturą Mariana Banasia na szefa NIK-u, pani głosowała za. Małgorzata Wassermann: - Tak. Czy dzisiaj, w świetle tego wszystkiego co się wydarzyło, pani decyzja byłaby taka sama, czy nie? - Tak, moja decyzja, na ten moment, byłaby absolutnie taka sama. Ja oceniam Mariana Banasia przez pryzmat jego dokonań w ostatnich latach, ale nie tylko mam na myśli 2015 - 2019, ale też w latach 2005 - 2007. Również jego opozycyjną działalność i to, co zrobił dla kraju. On zrobił bardzo dużo dla państwa polskiego i z tej działalności go znam w największej części. Poza tym, że mogę powiedzieć, że jest wspaniałym człowiekiem - honorowym i odważnym. Tak, on mówi to samo. Mówi, że to misterna prowokacja przeciwko niemu. Ale w świetle tego, co się wydarzyło, to co wiemy, czyli pewnego rodzaju duże nieścisłości, a szef takiej instytucji powinien być krystaliczny. Nie trzeba by było zmienić zdania na jego temat? - Jakie nieścisłości? Choćby to, że wynajmował całą kamienicę za 5 tysięcy złotych. To chyba nie jest cena rynkowa w Krakowie? - Najczęściej jest tak, że szewc bez butów chodzi. Mogę panu powiedzieć tak, że zarówno ja, jak i szereg osób, które znam, które zajmują się ważnymi sprawami, o dużym znaczeniu dla Polski, czy dla większej społeczności, najczęściej zaniedbuje swoje sprawy. Ja wynajmuję mieszkanie i w tym mieszkaniu moja umowa jest - ta, która jest oryginalną umową - jest cała pokreślona i ma dopiski ręczne, bo ja nie miałam nawet czasu, żeby swoją umowę przepisać. Takiej umowy bym klientowi nigdy nie wydała. Natomiast rzeczywiście na swoje sprawy mam najczęściej najmniej czasu. Myślę, że dokładnie to było powodem tego, że Marian Banaś nie do końca orientował się, jaka była sytuacja tam na miejscu. Mogę powiedzieć, że wiele lat płaciłam abonament telewizji kablowej, nie przedłużając umowy, dlatego, że nie miałam czasu podejść i podpisać tej umowy. Zgoda. Ale tutaj w grę nie tylko wchodzi ten czynsz, ale sam fakt komu taką kamienice się wynajmuje i co tam się robi. Marian Banaś jako szef NIK powinien być absolutnie poza wszelkimi zastrzeżeniem. Co więcej, myślę, że odpowiednie służby mogłyby dać wcześniej sygnał - także wam, posłom przed głosowaniem - że nie jest to osoba, która dzisiaj - wtedy tak - ale dzisiaj nie jest już godna zaufania. - Panie redaktorze, jedna rzecz. Ja nie wiem ani po tym programie, ani po żadnym innym z materiałów, jak duża jest ta kamienica, ile tam jest mieszkań, o jakiej powierzchni mówimy, jaki standard jest tego lokalu, czy ten proceder, o którym mowa, to był jakiś krótki czas, długi czas. Czy to była cała kamienica. Nie mając takiej wiedzy, trudno powiedzieć - jeżeli to była działalność jakaś marginalna, to być może rzeczywiście nikt jej nie zauważył, nie wiem. Ale służby powinny. Marek Suski mówi dzisiaj, że nie ma zaufania do służb, ważny człowiek w PiS, jeśli mówi coś takiego, to może ma rację. - Muszę powiedzieć, że też miałam różne doświadczenia pracując przy komisji Amber Gold. Czasem było lepiej, czasem było gorzej. Natomiast mam zaufanie do organów państwa, czekam na wyjaśnienia, czekam na dane. I na podstawie tych danych, a nie retoryki, która jest rozpowszechniana w środkach masowego przekazu, będę budowała swój obraz. Na razie mam obraz człowieka, który bardzo ciężko, kosztem własne rodziny i własnego czasu, pracował dla Polski.A czy po tym wszystkim mamy problem z NIK-iem, z funkcjonowaniem NIK-u? Bo według ustawy, według prawa, NIK powinien mieć trzech wiceprzewodniczących, dzisiaj ma tylko jedną osobę. Niezgodne z prawem, wiceprezes jest tylko jeden.- Na razie jest tylko jeden wiceprezes. Myślę, że ten skład będzie uzupełniony. Proszę pamiętać, że Najwyższa Izba Kontroli to są dziesiątki funkcjonariuszy w całej Polsce i nie sądzę, aby chwilowy fakt dwóch czy jednego zastępcy mógł zachwiać pracami tej instytucji. Jestem przekonana, że to, co się stało, tzn. że Marian Banaś poszedł na urlop bezpłatny do czasu wyjaśnienia, to jest ten standard, który reprezentujemy i którego oczekujemy. Nie sądzę, żeby dwa czy trzy tygodnie w obliczu tego, jak ludzie pracują tam latami i wiedzą, co mają robić, miał jakieś znaczenie.Sama pani poseł wspomniała komisję Amber Gold. Dlaczego raport komisji zostanie przyjęty przez Sejm dopiero po wyborach? Nie sądzi pani, że Polacy mieliby prawo a nawet obowiązek zapoznać się z tak ważnym dokumentem jeszcze przed wyborami? - Panie redaktorze, powtórzę, bo to może właśnie nie wszystkim się utrwaliło: raport jest przyjęty. Raport jest przyjęty, przegłosowany. To co pozostało w Sejmie, to jest tylko debata nad przyjętym raportem. Raport jest w odpowiednich instytucjach. Mam tutaj na myśli prokuratury, sądy, stanowi materiał dowodowy w dziesiątkach postępowań, które toczą się w Polsce. Uważam, że jest to materiał, bym powiedziała, unikatowy i nie do zdobycia, zwłaszcza dla osób, które procesują się o swoje pieniądze z różnymi instytucjami. Nie miały takiej możliwości, aby go pozyskać samodzielnie, w związku z powyższym, komisja wykonała ogromną pracę. Raport jest przyjęty, natomiast, ja panu powiem tak, debata już jest kwestią debaty publicznej, która się odbędzie w Sejmie. Natomiast, prace trwały i trwają, proszę nie zapominać, kilkanaście prokuratur w Polsce prowadzi te postępowania. Piętnaście dodatkowych osób z zarzutami, na kolejne czekamy. Wiemy, że czekamy na to, aż pani Barbara K., przestanie przebywać na zwolnieniu lekarskim. A może, pani poseł, ten fakt wynika z tego, że, jak sama pani w jednym z wywiadów przyznała, że w tym raporcie nie ma prawdziwej bomby na Donalda Tuska. To jest powód, dla którego ten raport będzie dyskutowany w Sejmie już po wyborach? - Ale ja nie mam takiego wrażenia, żeby ktokolwiek ode mnie kiedykolwiek oczekiwał, że będzie jakakolwiek rewelacja na Donalda Tuska. Dostałam jasne polecenie z kompletnie, powiedziałabym, wolną ręką, iż mam przeprowadzić rzetelną i uczciwą komisję - i taką przeprowadziłam. W związku z powyższym tam, gdzie był materiał bezsporny, poszły zawiadomienia, tam, gdzie materiał wymaga dalszej weryfikacji - a przypominam, że nad tą sprawą pracują wszystkie inne organy państwowe - te osoby być może będą jeszcze musiały poczekać na zarzuty. To, że ktoś dziś ich nie ma, nie znaczy, że nie będzie ich miał np. za pół roku czy za rok. Natomiast uczciwość moja i pozostałych członków komisji wymagała tego, że jeżeli na ten moment komisja nie pozyskała tego materiału w całości, zarzutów wysuwać nie będzie. Pani poseł, wczoraj w Gdańsku Platforma Obywatelska podpisała taki apel: "Stop hejtowi", czyli "stop mowie nienawiści". W kampanii wyborczej w tym roku jest to (zjawisko) bardzo mocno widoczne. Pani jako osoba, która chyba doświadczyła tego na własnej skórze, podpisze się pod takim apelem? - Ja nigdy nikogo nie hejtowałam, natomiast sama dwukrotnie stałam się, powiedziałabym, podmiotem hejtu, absolutnie nieprawdziwego faktu przypisania mi przeprowadzenia rzekomej aborcji ileś lat temu i to pojawiło się na tym portalu, o którym mówi się, że jest finansowany przez PO. Druga sprawa to są zachowania tej pani z Warszawy, które są dla mnie nie do przyjęcia, nie do strawienia, to jest dno. Kompletne, ale wolałabym... rzeczywiście uważam, że nie należy powielać nazwiska tej osoby po to, żeby jej nie pomagać w kampanii (Małgorzata Wassermann odnosi się do Klaudii Jachiry, kandydatki KO do Sejmu w okręgu warszawskim - red.). Nie chce pani podać imienia i nazwiska tej pani? - Mi się wydawało, że są rzeczy, które są święte i które są ważne. I na przykład taką rzeczą, która jest ważna lub bardzo ważna, to jest państwo polskie, to co tutaj się dzieje. Jeżeli robimy z tego cyrk i chcemy wprowadzić małpy do tego Sejmu, to rzeczywiście może być problem w przyszłej kadencji. To dlaczego takie osoby są na liście? - Właśnie dlatego, żeby robiły to, co robią. To jest przeciwskuteczne, nie sądzi pani? Polacy nie chcą dzisiaj ani wojny domowej, ani rewolucji, ani czegoś, co by nas jeszcze bardziej podzieliło - niż jesteśmy dziś już podzieleni. - Przyszłam cztery lata temu do Sejmu i po pierwszych kilkunastu komisjach miałam takie wrażenie, że ja czegoś takiego nie widziałam. To znaczy ja nie widziałam takiego stopnia zakłamania, jaki towarzyszy dzisiejszej opozycji - nie całej, głównie poszczególnym osobom. Muszę panu powiedzieć, że ja miałam kontakt z wieloma różnymi ludźmi w swoim życiu, również i z osobami, które miały wieloletnie wyroki sądowe. Natomiast każdy z tych ludzi, choćby miał prosty sposób myślenia czy miał jakiś swój kodeks honorowy. Mam wrażenie, że w dzisiejszej opozycji jest szereg osób, o których się mówi, że stoją za tym hejtem. To są ludzie, którzy nie cofną się przed powiedzeniem najgorszego kłamstwa i najgorszego świństwa. Ale myślę, że musimy przejść nad tym do porządku dziennego, musimy robić swoje.