Małgorzata Wassermann, która kierowała pracą komisji śledczej ds. Amber Gold, w środę w programie "Minęła dwudziesta" na antenie TVP Info wyraziła nadzieję, że wyrok sądowy w sprawie zapadnie już 11 października. "Spodziewam się, że będzie to maksymalny wymiar kary, ale spodziewam się również, że w niedalekiej przyszłości wpłyną akty oskarżenia w stosunku do kolejnych 15 osób, które już mają zarzuty. I oczywiście mam nadzieję, że kolejne osoby będą również stawały pod zarzutami w tej sprawie" - powiedziała. Zwróciła również uwagę na "kłopoty formalne", które towarzyszą odczytywaniu wyroku. Zaznaczyła, że po wprowadzonych w tej kwestii zmianach "już nie będzie takiej sytuacji, żeby sąd tracił czas, tracił pieniądze podatników, ale przede wszystkim narażał się na śmieszność". "Bo sytuacja, w której sąd czyta wyrok do pustej sali, rzeczywiście zakrawa na coś takiego" - oceniła Wassermann. "Jedynka" na liście PiS w Krakowie w wyborach do Sejmu odniosła się także do szeroko komentowanej sprawy finansowania witryny "Sok z Buraka". Z doniesień tygodnika "Sieci" wynika, że za stroną stoi człowiek PO, który zatrudniony jest nie tylko przez tę partię, ale również przez stołeczny ratusz. Domenę wykupił on w 2014 r., a strona miałaby również być połączona z profilem na Facebooku. On sam twierdzi jednak, że pozbył się domeny w 2017 r. Wassermann poinformowała, że kiedy rozpoczęła działalność w komisji śledczej, na portalu pojawiły się nieprawdziwe informacje dotyczące również jej; podawano, że dokonała ona aborcji w wieku 18 lat. Wyjaśniła, że podjęła w tej sprawie kroki prawne, a "sprawa jest w prokuraturze". Jednak, z uwagi na politykę ochrony prywatności Facebooka, "sprawa jest trudna", bo ciężko jest ustalić tożsamość osoby, która podała tę informację. Wyjaśniła, że z przekazów medialnych dowiedziała się, że to Krzysztof Brejza z PO-KO, który zasiadał z nią w komisji ds. Amber Gold, być może "stoi za 'farmą trolli', która produkuje takie informacje". "Proszę sobie połączyć te wszystkie fakty: 'Sok z Buraka', mój kolega z komisji i ta nieprawdziwa informacja o mnie" - zaznaczyła Wassermann. "Ja tylko wskazuję na sekwencję czasową, kiedy pojawiło się to w stosunku do mnie" - dodała.