Dodała, że postępowanie w sprawie prowadzone jest od połowy grudnia z zawiadomienia posła Jana Widackiego. Rzeczniczka wyjaśniła, iż czas trwania postępowania ustawowo określony jest na trzy miesiące, niewykluczone jednak, iż potrwa ono dłużej. O sprawie napisała czwartkowa "Gazeta Wyborcza". Według dziennika w sprawie chodzi o list przestępcy Sławomira R., który Wassermann otrzymał w kwietniu 2005 r. Prokuratura, jak pisze "GW", ma badać, dlaczego list nie został zabezpieczony. Przed warszawskim sądem trwa proces Widackiego, oskarżonego m.in. o nakłanianie świadków do fałszywych zeznań. Podstawą oskarżenia są m.in. twierdzenia Sławomira R., recydywisty, który odsiaduje karę 25 lat m.in. za zabójstwo. Sprawę zapoczątkował list R. do Wassermanna - ówczesnego wiceszefa sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen, która zawiadomiła prokuraturę. Prokuratura m.in. zarzuciła Widackiemu, że w 2004 r. nakłaniał R. do składania nieprawdziwych zeznań, korzystnych dla bronionego przez Widackiego szefa "Pruszkowa" Mirosława D., ps. Malizna. Według Widackiego zarzuty oparto "na fałszywych zeznaniach osób pozbawionych wolności". Wassermann, który w końcu czerwca bieżącego roku był świadkiem w tym procesie, przyznał, że list R. dostał do swej skrzynki poselskiej w Sejmie. Podkreślił, że decyzję o przekazaniu kopii listu prokuraturze podjęło prezydium komisji. Wassermann w sądzie nie pamiętał, co zrobił z oryginałem listu.