W poniedziałek politycy PiS, w tym m.in. rzeczniczka partii Beata Mazurek, poinformowali, że poseł Pięta został zawieszony w prawach członka partii, a decyzję w tej sprawie podjął szef PiS Jarosław Kaczyński. W konsekwencji Pięta zawieszony też został w prawach członka klubu PiS i zostanie wycofany z prac komisji śledczej ds. Amber Gold i sejmowej speckomisji. W komisji śledczej ds. Amber Gold Pięta zasiada od 22 lipca 2016 r., czyli od początku jej funkcjonowania. Zastąpić ma go w tej komisji - jak podała we wtorek Mazurek - poseł PiS Bartosz Kownacki. Wassermann: To naturalna decyzja klubu PiS Małgorzata Wassermann, pytana we wtorek przez dziennikarzy w Sejmie o zmianę w składzie komisji śledczej, podkreśliła, że o delegowaniu członka do komisji decyduje klub PiS. "W obliczu tej sytuacji to była naturalna decyzja, że pan poseł Pięta zostanie wycofany" - oceniła. Jej zdaniem, sprawa posła Pięty musi być wyjaśniana przez władze klubu parlamentarnego PiS oraz partii. Wassermann podkreśliła, że "nic jej nie wiadomo", by Pięta ujawniał jakiekolwiek informacje z posiedzeń komisji ds. Amber Gold. Zaznaczyła jednocześnie, że czeka na wyniki postępowania wszczętego w klubie parlamentarnym PiS. "Ja nie mam narzędzi do tego, aby wyjaśniać, czy i jakie informacje przekazywał pan poseł Pięta" - powiedziała. Zdaniem posłanki PiS, Kownacki, który wkrótce ma zastąpić Piętę w komisji, to bardzo dobry wybór klubu. "To świetna kandydatura: bardzo dobry prawnik, dociekliwy, pracowity, ambitny. Myślę, że będzie bardzo dużą wartością dla komisji" - oceniła. Pięta: To atak na mnie W minionym tygodniu dziennik "Fakt" napisał, że poseł Stanisław Pięta miał romans i według gazety obiecywał swojej kochance m.in. załatwienie pracy w PKN Orlen. Według "Faktu", Pięta miał poznać tę kobietę podczas 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2017 r. Dziennik informował, że kobieta na potwierdzenie swoich relacji z Piętą przekazała swoją korespondencję z komunikatorów internetowych. Poseł Pięta, odnosząc się do tych doniesień, stwierdził, że jest to atak na niego. W rozmowach z mediami zapewniał m.in., że "nie załatwiał" opisywanej w publikacjach pani pracy w PKN Orlen, a relacje z nią nie wychodziły poza "kwestie służbowo-organizacyjno-polityczne".