Gang przebierańców - jak media określiły grupę przestępczą - działał od 2015 r. do końca 2017 r. Według ustaleń śledztwa, jej członkowie kontaktowali się z różnymi firmami z branży paliwowej i farmaceutycznej, a następnie, w zamian za korzyści majątkowe, deklarowali załatwienie różnych spraw. Mieli zapewniać, że wobec podmiotów, które nawiążą z nimi współpracę, nie zostaną wszczęte przez organy skarbowe postępowania kontrolne i karne. Jak przekazywała Prokuratura Regionalna w Katowicach, śledztwo dotyczyło "powoływania się na wpływy, wywoływanie przekonania o istnieniu takich wpływów oraz utwierdzaniu w przekonaniu o istnieniu takich wpływów" w wielu instytucjach państwowych w zamian za korzyści majątkowe i osobiste oraz ich obietnice. Członkowie grupy mieli podawać się m.in. za agentów służb specjalnych i wyłudzać pieniądze w zamian za obietnicę roztoczenia parasola ochronnego nad firmami. Zdaniem prokuratury - mieli też pomagać w załatwianiu różnych spraw (np. ochronić przed działaniami kontrolnymi urzędów skarbowych i czynnościami śledczymi policji) oraz powoływać się na wpływy w różnych instytucjach - m.in. w ABW, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego i innych służbach specjalnych, instytucjach skarbowych, policji, Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym, a także w resortach: finansów, sprawiedliwości i zdrowia. "W tym śledztwie zarzuty przedstawiono łącznie 14 osobom, przy czym dwóm z tych osób zarzucono założenie oraz kierowanie grupą" - informowała prokuratura. Kto należał do grupy? Według prokuratury, w grupie przestępczej uczestniczyć mieli również emerytowani funkcjonariusze służb specjalnych i prawnicy z jednej z warszawskich kancelarii. Jedną z osób, które usłyszały w tej sprawie zarzuty jest były minister sprawiedliwości Andrzej K. Miał on powoływać się na wpływy w ABW i w Prokuraturze Krajowej i wprowadzać w błąd prezesa spółki farmaceutycznej co do możliwości stworzenia nad jego spółką parasola ochronnego służb. Jak podawała Prokuratura Krajowa, działając w ten sposób K. wprowadził do spółki dwóch podejrzanych, a ta wypłaciła im wynagrodzenie w łącznej wysokości co najmniej 204 tys. zł. Firma traciła też dodatkowo co najmniej 140 tys. zł - pieniądze te zostały wypłacone z tytułu realizacji pozornej umowy zlecenia o świadczenie pomocy prawnej. Zdaniem śledczych, Andrzej K. wprowadził również w błąd prezesa spółki farmaceutycznej co do możliwości pozytywnego załatwienia dotyczącej jej sprawy prowadzonej przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie. Jak dowiedziała się PAP, przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się już proces w tej sprawie.