Decyzja Sądu Okręgowego Warszawa-Praga związana jest z okolicznościami, które ujawniono już po skierowaniu aktu oskarżenia. Zabójstwo 75-letniej sąsiadki Śledztwo dotyczące zabójstwa 75-letniej mieszkanki kamienicy przy ul. Jagiellońskiej prowadził w latach 2014-2019 prokurator Andrzej Z. z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Północ. W lutym ubiegłego roku zatrzymani zostali w związku z tą sprawą trzej podejrzani. Maciej M. - zleceniodawca zabójstwa sąsiadki, Piotr G., który miał oblać kwasem kobietę i Adam J. - według śledczych odpowiedzialny za transport sprawcy i pomoc w ustaleniu miejsca pobytu ofiary. Ten ostatni został w czerwcu 2019 r. zwolniony z aresztu po wpłaceniu 100 tys. zł poręczenia majątkowego. Prokurator przyjął łapówkę? Niedługo potem sprawa została odebrana prokuratorowi Andrzejowi Z. i przekazana do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, czyli poza praski okręg. W międzyczasie, w Wydziale Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, trwało postępowanie dotyczące przyjmowania przez Andrzeja Z. korzyści majątkowych, a także utrudniania prowadzonego przez niego śledztwa. Zarzuty, jakie ma usłyszeć prokurator, dotyczą m.in. przyjęcia 1 mln zł łapówki od Adama J. Na początku czerwca J. został zatrzymany. "W śledztwie prowadzonym przez Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej, Adamowi J. oraz jego konkubinie przedstawiono zarzuty udzielenia korzyści majątkowej funkcjonariuszowi publicznemu. Decyzją sądu podejrzani zostali tymczasowo aresztowani" - podała Prokuratura Krajowa. Z kolei 30 czerwca Sąd Najwyższy wydał zgodę na uchylenie immunitetu prokuratorowi Z. "Sąd Najwyższy wyraził zgodę na tymczasowe aresztowanie Andrzeja Z., w związku z podejrzeniem przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków związanych z przyjęciem korzyści majątkowej lub osobistej i utrudnianiem śledztwa w przedmiotowej sprawie. Dlatego sprawa przeciwko Andrzejowi Z. jest nierozerwalnie połączona z tą sprawą. (...) To może rzutować na odpowiedzialność oskarżonych" - powiedziała sędzia Małgorzata Młodawska-Piaseczna, która w czwartek miała rozpoznać sprawę zabójstwa zleconego przez Macieja M. Dowody oparte na poszlakach Sąd przypomniał, że dowody aktu oskarżenia oparte są na poszlakach, a Karolina K. - główny świadek w tej sprawie - nie żyje. "To wyklucza możliwość bezpośredniego przesłuchania jej na rozprawie. (...) Zachodzi konieczność poddania karnoprawnej analizie materiału zebranego w tej sprawie. (...) Brak takiej oceny może wykluczyć dokonanie prawidłowych, zgodnych z prawdą ustaleń" - dodała sędzia. Wątpliwości dotyczące rzetelności prokuratora na etapie postępowania przygotowawczego nie były jedynymi, jakie padły w czwartek na sali rozpraw. "Prokurator Andrzej Z. to także prokurator, który wielokrotnie występował przed sądem, także przed tu obecnym składem. W tej sprawie najprawdopodobniej będzie konieczne przesłuchanie go w charakterze świadka. Zachodzą wątpliwości, czy to nie odbierze sądowi swobody w orzekaniu, czy nie rzutuje na bezstronność sądu w odczuciu opinii publicznej" - powiedziała sędzia Małgorzata Młodawska-Piaseczna. Sędzia dodała, że o podejrzeniach związanych z prokuratorem Andrzejem Z. sąd nie dowiedział się bezpośrednio od źródła. "Wiemy to między innymi z powszechnych środków masowego komunikowania (...). Sąd zwracał się do Prokuratury Krajowej z prośbą o informację, ale wszystkie telefony i maile pozostają bez odpowiedzi. Nie posiadamy informacji, czy Andrzejowi Z. zostały przedstawione zarzuty. Nic nie wiemy" - dodała przewodnicząca składu orzekającego. Sąd zwrócił się do SN Po dwugodzinnej przerwie sąd zdecydował w czwartek zwrócić się do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy innemu sądowi. Podstawą był art. 37 kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że sprawę można przekazać, jeżeli przemawia za tym "dobro wymiaru sprawiedliwości". Prokuratura Krajowa poinformowała, że Andrzejowi Z. zarzuty nie zostały przedstawione, czynność zostanie przeprowadzona po uprawomocnieniu się decyzji Izby Dyscyplinarnej SN, czyli po uchyleniu immunitetu prokuratorowi. Rzecznik Izby Dyscyplinarnej Piotr Falkowski przekazał, że do SN nie wpłynęło zażalenie na podjętą uchwałę, ale nie upłynął jeszcze przysługujący Andrzejowi Z. czas na jego złożenie. Oblana kwasem była przypadkową ofiarą. Doszło do pomyłki Proces, który 30 lipca miał się rozpocząć przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga, dotyczy zdarzenia z 24 marca 2014 r. Według prokuratury, Maciej M. zlecił zabójstwo sąsiadki, z którą żył w konflikcie. Zlecenie miał przyjąć Piotr G. We wskazanym terminie zatrzymał windę, którą miała poruszać się ofiara i oblał ją kwasem siarkowym. Sprawca uciekł z budynku, co zostało nagrane na monitoringu. Kamera uchwyciła także sam moment oblania 75-letniej Anny O. żrącą substancją. Piotr G. przebywał tego dnia na jednodniowej przepustce z zakładu karnego. Prokuratura informowała, że Anna O. padła ofiarą ataku, bo wkrótce miała zeznawać jako świadek w sprawie przeciwko Maciejowi M. Mężczyzna był oskarżony o kierowanie gróźb karalnych wobec innej sąsiadki Magdaleny G. Z ostatecznych ustaleń śledczych wynika jednak, że to Magdalena G. miała być ofiarą Macieja M., a oblanie kwasem Anny O., a następnie jej śmierć, były wynikiem pomyłki. Do błędnego wytypowania ofiary doszło w wyniku zbiegu okoliczności. Magdalena G. od stycznia do marca 2014 r. o stałych porach wychodziła na spacery z psem sąsiadki. Anna O. korzystała z pomocy, ponieważ miała złamaną rękę. 24 marca 2014 roku pierwszy raz od wielu tygodni zdecydowała sama wyjść na spacer ze swoim psem, o czym Piotr G. nie wiedział. Anna O. zmarła w maju 2014 r. Z sekcji zwłok wynika, że do jej zgonu doszło w wyniku powikłań po poparzeniu dróg oddechowych kwasem siarkowym. Maciej M. od początku był typowany jako potencjalny sprawca, ale zgromadzone wówczas dowody nie pozwalały na przedstawienie mu zarzutów. Ekspertyza antropologiczna wykluczyła, by to on był osobą zarejestrowaną przez kamerę monitoringu w miejscu zdarzenia. Logowania jego telefonu wskazywały, że przebywał w czasie zdarzenia poza Warszawą. Oskarżeni zostali zatrzymani pięć lat po zabójstwie. Udało się ich powiązać ze sprawą dzięki Adamowi J., który udziałem w zbrodni z 2014 r. pochwalił się ówczesnej partnerce Karolinie K. Opisał przebieg zdarzenia i osoby, które były w nie zamieszane. Kobieta przekazała tę informację swojej mamie, powiadomiła także policję. Prawdziwość zeznań Karoliny K. została potwierdzona podczas badania wariografem. Kobieta była objęta programem ochrony świadków. Zmarła niedługo po skierowaniu do sądu aktu oskarżenia.