M. jako niebezpieczny więzień został umieszczony w specjalnej celi, z dodatkową kratą i z przymocowanym do podłogi wyposażeniem. W nocy, kiedy cele więźniów są sprawdzane co dwie godziny, wszystko było w porządku. Nie ma natomiast żadnych przepisów, które nakazywałyby strażnikom kontrolowanie celi o określonej porze w ciągu dnia. Dzięki temu M. mógł nie zauważony popełnić samobójstwo. Więźniowie tacy jak M. zaliczani są do kategorii "N" - niebezpiecznych. Obowiązują wobec nich zaostrzone procedury. Mogą przebywać w celach najwyżej z dwoma więźniamy, również z kategorii "N". Przy opuszczaniu celi muszą rozebrać się do naga i poddać rewizji. Oburzeni brakiem kontroli ze strony służby więziennej nad M. są policjanci, którzy pracują nad sprawą zabójstwa b. ministra. - Co oni robią w takim areszcie? Łapiemy "dużego gościa", z powiązaniami, z wiadomościami, a w areszcie pozwala mu się odebrać sobie życie - powiedział jeden z policjantów CBŚ. Policjanci dziwią się, że w celi M. miał "jakiś kocyk czy prześcieradło", z którego można było zrobić na tyle mocny sznur, żeby można się było na nim powiesić. Lech Kaczyński powiedział reporterowi RMF, że zleceniodawca zabójstwa Jacka Dębskiego, Janusz B., znany jako "Baranina" (przebywa w austriackim areszcie), to ktoś więcej niż - jak się podaje - rezydent mafii pruszkowskiej w Wiedniu. - W samobójstwo jest niezwykle trudno uwierzyć. Sądzę, że on popełnił samobójstwo, bo miał popełnić, ponieważ za dużo wiedział. Przypomnijmy: ostatnio ten, który miał zlecić zabójstwo Nikosia, wyszedł sobie z sądu, wcześniej uciekł Niemczyk, Edward M., co do którego istnieje poważne podejrzenie, jeżeli chodzi o sprawę Marka Papały, wyjechał sobie spokojnie za granicę. Kto może uwierzyć, że to wszystko stało się przypadkowo? - mówi Lech Kaczyński. Tadeusz M. był znanym w środowisku przestępczym gangsterem. Pochodził z Chrzanowa, ale miał rozległe kontakty również z warszawskimi przestępcami. Wczoraj, po wielogodzinnych przesłuchaniach, wykorzystując zeznania świadków, podejrzanemu przedstawiono zarzut zabójstwa. Piwnik: samobójstwo Tadeusza M. skomplikuje śledztwo Śledztwo w sprawie morderstwa byłego ministra sportu, mimo samobójstwa głównego podejrzanego, będzie toczyć się dalej. Prokurator Krajowy Karol Napierski twierdzi, że będzie ono jednak utrudnione, a brak głównego podejrzanego może nawet doprowadzić do tego, iż okoliczności śmierci ministra sportu nie zostaną wyjaśnione. Teraz w rozwiązaniu zagadki śmierci ministra Dębskiego być może pomocna okaże się oskarżona o współudział w morderstwie kobieta. Samobójstwo Tadeusza M może uniemożliwić pełne wyjaśnienie sprawy tego zabójstwa - uważa minister sprawiedliwości, Barbara Piwnik. - Jest to o tyle niepokojąca wiadomość, że może się okazać praktycznie niemożliwe pełne wyjaśnienie sprawy, a dotychczas prokuratorzy włożyli bardzo dużo wysiłku, aby wyjaśnić wiele wątków tej sprawy - powiedziała dzisiaj minister Piwnik. Minister Piwnik, której podlega służba więzienna, zapowiedziała, że zostaną zbadane wszystkie okoliczności samobójstwa M. i jeśli nastąpiło zaniedbanie, to wobec odpowiedzialnych za nie zostaną wyciągnięte konsekwencje. Biernacki: nie wierzę, że to było samobójstwo W samobójstwo to nie chce uwierzyć były minister spraw wewnętrznych Marek Biernacki. - Trudno sobie wyobrazić, że Tadeusz M. popełnił samobójstwo. Ten mężczyzna był podejrzany o dokonanie zabójstwa na zlecenie, za pieniądze, a tacy ludzie nie popełniają samobójstw - powiedział Biernacki. Jego zdaniem, zleceniodawca zabójstwa Dębskiego, "Baranina", powinien być sądzony w Austrii. - Po tym, co się ostatnio dzieje w naszym państwie, po tym, jak prokuratorzy, którzy prowadzili Pruszków czy sprawę PZU, są odsuwani, po tym, jak prokurator Olejnik, który prowadził sprawę "łódzkiej ośmiornicy", zostaje zdjęty ze stanowiska, uważam, że dobrze będzie, jeśli "Baranina" zostanie osądzony w Wiedniu, a nie w Polsce. Ponieważ wiem, że tam nie wyjdzie na wolność. W Polsce sytuacja może być dziwna, z polskiego więzienia mógłby nawet rządzić - dodaje. Marek Biernacki ujawnił radiu RMF, że o wypuszczenie z aresztu Haliny G., kobiety, która wystawiła Jacka Dębskiego mordercy, zabiegał mecenas, który reprezentował "Baraninę". Ona sama odmawiała opuszczenia aresztu. Byłego ministra spraw wewnętrznych oburza także fakt, że były wiceminister sprawiedliwości Leszek Piotrowski reprezentuje w sądzie bandytę z mafii pruszkowskiej. - To jest demoralizujące - uważa były szef MSWiA. Jacek Dębski został zastrzelony w nocy z 11 na 12 kwietnia 2001 r. Już kilka godzin po zabójstwie policja zatrzymała Halinę G., kobietę, która tego wieczoru towarzyszyła Dębskiemu. To ona wywabiła go z restauracji. Zabójca oddał jeden strzał prosto w głowę ofiary. Halinie G. postawiono zarzut pomocnictwa w zbrodni - to jej zeznania były kluczowe w sprawie Tadeusza M.