Wydarzenie zorganizowane przez Instytut Pileckiego odbyło się we współpracy z Jasią Reichardt, siostrzenicą Franciszki Themerson i opiekunką spuścizny artystów, a także partnerami pokazu: Themerson Estate, Lux Film oraz Fixafilm. Dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytut Pileckiego, podkreślił, że to "przywrócenie wielkiego dzieła polskiej kulturze" jest też wielkim osiągnięciem jego placówki. Dyrektor Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego (FINA) Robert Kaczmarek wyraził nadzieję, że takich wydarzeń będzie więcej. - Archiwa okazują się nieprzebrane. Z nieoficjalnych informacji wiem, że jeszcze około stu filmów znajduje się w Bundesarchiv, a które mogą być obiektem zainteresowania FINA i widzów - powiedział. Na rangę piątkowego wydarzenia zwróciła także uwagę podsekretarz stanu w MKDNiS Magdalena Gawin. - Dzisiaj możemy ogłosić, że "Europa" istnieje i że ten film powrócił do Polski. Jestem z Instytutu Pileckiego bardzo dumna - podkreśliła. Krążyły o nim legendy W pokazie wzięli udział m.in. wicepremier, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu prof. Piotr Gliński oraz Cornelia Piper, szefowa Konsulatu Generalnego w Gdańsku. O "Europie" krążyły legendy, a film stał się ważnym punktem odniesienia dla wielu pokoleń twórców. Film uznany został za jedno z najważniejszych dzieł polskiej i światowej kultury. Artyści stworzyli go w latach 1931-32 na podstawie poematu Anatola Sterna "Europa" z 1929 r., czyli jednego z najważniejszych dzieł międzywojennej awangardy literackiej. "Europa" zaginęła w zawierusze wojennej. Stefan Themerson mówił o filmie, że "prawie na pewno nie istnieje". Negatyw miał być bowiem w Warszawie w domu przy ul. Królewskiej, który się spalił, natomiast druga kopia w laboratorium w Paryżu, z którego Niemcy wszystko wywieźli. Na początku lat siedemdziesiątych, na prośbę Józefa Robakowskiego, Themersonowie odtworzyli listę montażową filmu. Kilkanaście lat później Piotr Zarębski, operator i reżyser związany wówczas z Wytwórnią Filmów Oświatowych, dokonał ponownej ekranizacji utworu. Oryginalnego filmu co prawda nie było, ale wciąż był obecny w świadomości ludzi kultury. Nowa ścieżka dźwiękowa Film odkryto podczas w szeroko zakrojonych prac badawczych berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego, który – współpracując od 2019 r z Archiwum Federalnym (Bundesarchiv) – przeprowadził digitalizację ponad 32 tys. sygnatur i milionów dokumentów archiwalnych. W aktualnej wersji, odrestaurowanej cyfrowo przez warszawski Fixafilm, film został wzbogacony o ścieżkę dźwiękową autorstwa kompozytora Lodewijka Munsa. Projekcji towarzyszyła - moderowana przez Adrianę Prodeus, autorkę książki "Themersonowie. Szkice biograficzne" - debata z udziałem reżyser Wiktorii Szymańskiej, Mateusza Wernera, filozofa kultury i eseisty; Marcina Giżyckiego i Klary Kopcińskiej - znawców Themersonów oraz Łukasza Ceranki nadzorującego rekonstrukcję filmu. Prodeus powiedziała, że film wywołał u niej wzruszenie, ponieważ zobaczyła na ekranie Stefana i Franciszkę Themersonów. - Od samego filmu oczekiwałam liryzmu, ponieważ tę poetykę widzieliśmy już w poprzednich filmach tego małżeństwa - podkreśliła. Jak dodała, "charakteryzowali się oni wrażliwością i otwartością, która wyrażała się w różnych gestach". - Subtelność, delikatność, a zarazem nieustępliwość w różnych drobnych, ale istotnych szczegółach, wyrażały się w tym filmie - mówiła. "Zaskoczył mnie ten początkowy liryzm" Mateusz Werner przyznał, że liryzm "Europy" go zaskoczył. - Zaskoczył mnie ten początkowy liryzm i to przejście od liryzmu do dramatyzmu, tej dramatycznej kulminacji - mówił. - Kiedy ogląda się kino sowieckie z lat dwudziestych, to tam dużo jest forte. Czytając poemat Sterna, także powinno się oczekiwać, że "Europa" będzie wykrzyczana - wyjaśnił. W jego ocenie, ten nastrój znalazł się w rekonstrukcji Piotra Zarębskiego. - Była ona oparta na tekście i ta deklamacja była dramatyczny. Tymczasem pierwowzór Themersonów zaskoczył mnie skrajnością i różnorodnością - wskazał. Film zaskoczył także Klarę Kopcińską. - Widziałam jego drugą rekonstrukcję zrobioną w 1962 r. pod kierunkiem Stefana Themersona. To była seria fotogramów z odczytanym po angielsku wierszem, co nadało inny klimat filmowy, ponieważ wiersz został odczytany na zimno - po brytyjsku - mówiła. W jej ocenie "wariacja Zarębskiego także jest inna niż film Themersonów". - Oryginalna wersja jest liryczna, a tego zupełnie się nie spodziewałam - przyznała. Marcin Giżycki wyjaśnił, że jego entuzjazm i euforia już "przebrzmiała", ponieważ miał okazję zobaczyć ten film już w 2019 r. - Ale jak zobaczyłem go po raz pierwszy, to to objawienie oczywiście było. To jest niebywałe znalezisko - podkreślił. Odnosząc się do legendy filmu, ocenił, że "kiedy porównuje się film z mitem na jego temat, to trzeba powiedzieć, że jednak nasze wyobrażania o 'Europie' były różne od tego, co w rzeczywistości mamy". Wiktoria Szymańska powiedziała, że wcześniej miała już pewne wyobrażenie filmu "Europa" zbudowane z opowieści oraz wspomnień współpracowników i znajomych Themersonów, a także na archiwaliów dotyczących tego filmu. - Nie jest to jednak manifest, którego się spodziewałam. Myślałam, że będzie to coś, co nas uderza, coś co daje motyw niszczenia Europy - oceniła. - Niesamowite było to, że na filmie zobaczyłam samą Franciszkę. To ona była wielkim motorem w kwestiach wizualnych w twórczości Themersonów. Stefan był showmanem, tymczasem w filmie czuć tę ezoteryczną postać, jaką była Franciszka – dodała. "Cuda się zdarzają" Na delikatność filmu zwrócił uwagę Łukasz Ceranka. - Dziewięć lat temu rekonstruowałem film Zarębskiego. Zawsze miałem z tyłu głowy tę rekonstrukcję, więc "Europa" była to dla mnie delikatniejsza w stosunku do tego, czego się spodziewałem - powiedział. Klara Kopcińska powiedziała, że odkrycie filmu "Europa" świadczy o tym, że "wszystko jest możliwe i cuda się zdarzają". - Chyba nikt się nie spodziewał, że ten film się znajdzie – podkreśliła. Przypomniała, że "Europa" była drugim filmem Themersonów, ale w zasadzie pierwszym uważanym za awangardowy. Jak oceniła, "znaczenie tego filmu jest zatem ogromne". - Myślę, że sami Themersonowie nie spodziewali się, że ten film się jeszcze odnajdzie, ponieważ zaginął w 1940 roku w Paryżu zagrabiony przez nazistów" - powiedziała. "Myślę, że wywołuje on wielkie zaskoczenie, ponieważ nam się wydawało, że trochę wiemy, jaki ten film był, a tymczasem w rzeczywistości jest zupełnie inny – podkreśliła. Kopcińska zwróciła uwagę na współczesne znaczenie tego filmu. - Treści w nim zawarte znów są aktualne pod wieloma względami. Film zwraca bowiem uwagę na motywy odzyskiwania świata przez przyrodę, który dzisiaj jest bardzo mocnym akcentem. Oczywiście są też wątki polityczne dotyczące różnych zmian w Europie oraz ruchów politycznych, które niekoniecznie się nam podobają - wyjaśniła. Jak znaleziono "Europę" Archiwistka z berlińskiego oddziału Instytut Pileckiego Anna Bobczuk, która odnalazła film, powiedziała, że gdy rozpoczynali kwerendę w Archiwum Filmowym Bundesarchiv, "szefowej Instytut Pileckiego w Berlinie Hannie Radziejowskiej zależało, aby sprawdzić listę zaginionych arcydzieł polskiej kinematografii". - Wydawało mi się, że będzie to wyważanie otwartych drzwi, że to na pewno było już zrobione - wyjaśniła. - "Europę" znalazłam przeglądając katalog i wyszukując produkcji polskich do 1945 roku. "Europa" była jedną z ośmiu pozycji, którą katalog wskazał jako wynik wyszukiwania - opowiadała. Była jednak przekonana, że to nie może być oryginalny film, tylko rekonstrukcja Zarębskiego lub inna rzecz w ten sposób nazwana. - Dopiero jak zobaczyłam ten film na stole montażowym, to wiedziałam, że jest to faktycznie "Europa" - powiedziała. - Wiemy, że w filmowym archiwum Bundesarchiv mamy ponad sto filmów, o których nie wiemy, co jest w środku – powiedziała z kolei szefowa berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego Hanna Radziejowska. - Przed nami zatem wiele przygód i radości z odgrywania być może wielu innych zaginionych filmów - oceniła. Jak dodała, "jest wiele filmów, które nie są tak wysokiej klasy artystycznej jak 'Europa', ale są ważne dla naszej historii czy popkultury". Radziejowska przypomniała, że "wielu ludzi marzy, aby odnaleźć film 'Gwiaździsta eskadra', który opowiadał o zwycięstwie nad bolszewizmami i amerykańskich pilotach". Film był wielką produkcją z lat trzydziestych, a kiedy na tereny Polski weszła Armia Czerwona, wszędzie szukała kopii tego filmu i je niszczyła. - Podobno wszystkie kopie zostały zniszczone, ale nie jest to chyba możliwe, gdzieś musi być jakaś kopia – oceniła. - To jest właśnie moje marzenie, aby ten film odnaleźć - powiedziała Radziejowska.