Mszę odprawiono pięć miesięcy po tragedii. W kościele i przed nim zgromadziły się tłumy. Wśród rodzin ofiar, które wzięły udział w uroczystości był m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Dzień dziesiąty każdego miesiąca, od 10 kwietnia 2010 r., będzie dniem, który w sercach Polaków będzie zawsze miał swoje miejsce - mówił w homilii proboszcz parafii archikatedralnej, ks. Bogdan Bartołd. W słowie skierowanym do wiernych wspominał też chwilę, w której dowiedział się - jadąc samochodem - o katastrofie samolotu pod Smoleńskiem. - Zamarliśmy wtedy. Wszyscy mówiliśmy do Boga: Panie, to chyba niemożliwe - podkreślał. Dodał, że po katastrofie - "w czasie żałoby, zamyślenia i zadumy" - Polacy pokazali swe prawdziwe oblicze. - Wszyscy zadajemy pytanie, czy tylko w takich chwilach potrafimy się jednoczyć, być razem, wznieść się ponad słabości i przywary, które wzięły się z grzechu pierworodnego - mówił. Zwracając się do zgromadzonych w katedrze, podkreślił, że ich obecność "wskazuje, że wszystko, co polskie i piękne, jest nam bliskie". Podczas modlitwy powszechnej modlono się m.in. o to by "miłosierny Bóg wybaczył tym, którzy mieli udział w śmierci Lecha i Marii Kaczyńskich". Po zakończeniu mszy, pod Pałac Prezydencki wyruszył "marsz pamięci". Podobny marsz został zorganizowany przed miesiącem. Wówczas wzięło w nim udział kilkaset osób. W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.