Ok. 21 tys. osób, jak ocenia policja, wzięło udział w manifestacjach Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej i Ligi Polskich Rodzin. Według policji i władz miasta, sobotnie demonstracje w Warszawie przebiegły spokojnie. Doszło jedynie do dwóch niegroźnych incydentów; zatrzymano też mężczyznę, który miał przy sobie petardy i jajka. Manifestacje zabezpieczało ok. 2 tys. policjantów. Podczas krótkiego briefingu pełniący funkcję prezydenta - Warszawy Kazimierz Marcinkiewicz podziękował zarówno organizatorom manifestacji, jak i policjantom. Tym pierwszy za spokojny przebieg zgromadzeń, funkcjonariuszom - za skuteczne i sprawne ich zabezpieczenie. Przeprosił też mieszkańców Warszawy za niedogodności związane z demonstracjami. Ulicami Warszawy w sobotę przeszły dwa duże marsze, a przed Pałacem Kultury i Nauki odbył się prorządowy wiec. Według szacunków policji, w "Marszu białej róży" organizowanym przez LPR wzięło udział ok. 2 tys. osób, w "Błękitnym marszu" organizowany przez PO - ok. 11 tys. i w wiecu PiS - ok. 8 tys. Komendant stołeczny policji Jacek Kędziora powiedział, że dane te uzyskano na podstawie liczby autokarów i pociągów, które przyjechały z manifestantami do Warszawy (ok. 300), monitoringu z kamer i helikoptera oraz wyliczeń samych policjantów zebranych w miejscach, w których gromadzili się i którymi przechodzili manifestujący. "Jad nas nie zatruł" Według organizatorów, w wiecu poparcia dla rządu uczestniczyło kilka tysięcy osób. Uczestnicy wiecu nieśli transparenty z nazwami miast z całej Polski. Trzymali biało-czerwone flagi oraz transparenty z napisami m.in.: "Jarosław Kaczyński premier z Warszawy", "Razem dla Rzeczpospolitej". Powiewają też flagi "Solidarności" i "Radia Maryja. W zgromadzeniu uczestniczyli parlamentarzyści PiS oraz ministrowie. Michał Kamiński odniósł się do "Błękitnego marszu" PO. - Jad nienawiści, który od ponad roku liderzy Platformy Obywatelskiej sączą w polski naród, jest jadem, który nas nie zatruł. My ich kochamy, bo kochamy Polskę. Nienawiść zostawiamy im - powiedział Kamiński. Jak dodał, wierzy, że "wielu porządnych ludzi z PO" zechce przyłączyć się do wiecu PiS, jeśli zobaczą "kto się do ich marszu dołącza". Podkreślił, że wiec będzie przebiegał wesoło i przy muzyce. - Często nas, ludzi Prawa i Sprawiedliwości pokazują jako ponuraków, ludzi którzy się zajmują tylko polityką. A my chcemy dzisiaj pokazać, że ten wiec, że to spotkanie jest spotkaniem radości, jest spotkaniem poparcia i na tym spotkaniu nie zabraknie muzyki - zapewnił. Po godzinie 14. premier Jarosław Kaczyński, który przybył na wiec PiS przed Pałacem Kultury i Nauki, przywitał jego uczestników i podziękował im. Na koniec zaś uniósł dłoń na znak "V" - zwycięstwa - i powiedział: "Zwyciężymy, tym razem do końca!". Zebrany tłum odpowiedział mu, skandując: "zwyciężymy, zwyciężymy!". Występ zespołu Lombard był ostatnim punktem wiecu Prawa i Sprawiedliwości. Uczestnicy wiecu, cieszyli się, że mogli przyjechać do stolicy, by wyrazić swe poparcie dla rządu. Wśród zebranych przeważały osoby starsze, choć sporo było też młodzieży i osób w średnim wieku. "Chcemy powiedzieć - dość!" Szef PO Donald Tusk rozpoczął kilkanaście minut po godz. 12. manifestację Platformy. Stojąc na udekorowanym biało-czerwoną flagą balkonie Hotelu Europejskiego, Tusk powitał uczestników "Błękitnego Marszu" PO. - Dzisiaj Warszawa jest błękitna. Przyszliśmy, żeby powiedzieć głośno to, co czuje Polska, żeby powiedzieć dość! Żeby Polska zobaczyła, jak wyglądają "wykształciuchy" - panie Dorn, jak wyglądają "łże-elity" - panie Kaczyński. Żeby cała Polska zobaczyła, jak wygląda Polska! - powiedział Tusk. - Panie premierze Kaczyński to nie jest ZOMO, to jest Polska - oświadczył Tusk, wskazując na zgromadzonych na Placu zwolenników i działaczy PO. Po wystąpieniu Tuska "Błękitny marsz" wyruszył w kierunku Placu Zamkowego. Na czele marszu szli m.in. Jan Rokita, Bronisław Komorowski, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Tusk i Zbigniew Chlebowski. Uczestnicy marszu PO napotkali na kilkudziesięciu manifestantów z antyglobalistycznych organizacji Młodych Socjalistów i Pracowni Demokratycznej. "Ani kaczor, ani Donald" - skandowali antyglobaliści. W odpowiedzi usłyszeli od działaczy Platformy okrzyki: "Donald Tusk" i "Precz z komuną". - My, ludzie i sympatycy PO, wiemy, że ludziom w Polsce będzie lepiej się żyło, kiedy Polacy będą wolni i solidarni, kiedy w Polsce będzie zgoda, a nie ciągła awantura, kiedy istotą polskiej polityki będzie wzajemny szacunek, poszanowanie godności człowieka, kiedy nikt już nigdy w Polsce nie przeciwstawi jednego Polaka drugiemu Polakowi, kiedy wszyscy razem zrozumiemy, że wolność i solidarność to są dary od Pana Boga - oświadczył na Placu Zamkowym Tusk. - W manifestacji PO nie zebrali się otumanieni ludzie, ale ci, którzy z jednej strony chcą pokazać swój sprzeciw wobec obecnej władzy, a z drugiej okazać wielką nadzieję na lepszą przyszłość - mówił jeden z liderów Po Jan Rokita. Wkrótce potem zakończył się marsz PO. "Balcerowicz do więzienia" - Od dzisiaj LPR nie jest już młodszą siostrą PiS - powiedział wicepremier Roman Giertych. - Mamy moralne prawo do współdecydowania o losach Polski - podkreślił wicepremier. Od wystąpień Wojciecha Wierzejskiego i Giertycha rozpoczęła się demonstracja LPR - Pozdrawiamy wszystkie marsze - powiedział Giertych. W odpowiedzi na słowa wicepremiera członkowie demonstracji "białej róży" pozdrowili uczestników pozostałych marszów... gwizdami. Lider LPR podkreślił, że Liga chce współpracować z PiS, ale i mieć realny wpływ na kierunek zmian. Wśród koniecznych zmian, Giertych wymienił zmianę na stanowisku prezesa NBP. "Balcerowicz musi odejść" - wołali zgromadzeni na manifestacji LPR. Giertych podkreślił, że Liga chce także dobrego gospodarza Narodowego Banku Polskiego oraz Trybunału Konstytucyjnego, który "nie będzie obsadzony przez SLD". Chcemy zmiany prawa prasowego, aby w telewizji przestali kłamać. Chcemy telewizji, która respektowałaby wartości narodowe i chrześcijaństwo - mówił Giertych. Zaapelował do telewizji TVN: "Przestańcie kłamać, bo upodobnicie się do telewizji PRL". Grupka warszawskich anarchistów "spotkała się" na Nowym Świecie z marszem LPR. "Raz, dwa, trzy cztery, odejdź Giertych do cholery" - skandowali anarchiści. Manifestacja odpowiedziała "Precz z komuną". Policja odsunęła grupę na bok, izolując ją na czas przemarszu demonstracji. Manifestacja LPR zatrzymała się na Placu Powstańców Warszawy, przed siedzibą centrali Narodowego Banku Polskiego. Giertych przypomniał, że kadencja Balcerowicza kończy się już za dwa miesiące. Zapowiedział: "Więcej pana do polskiej gospodarki nie dopuścimy". Przewodniczący klubu LPR Janusz Dobrosz mówił: "Mocny pieniądz - tak, ale również troska o polską gospodarkę". Kiedy powiedział, że już pora pożegnać Balcerowicza, manifestanci zaczęli gwizdać i skandować: "Balcerowicz do więzienia". Po godzinie 14. wiec LPR się zakończył. Raport specjalny: Kryzys w koalicji