Na pokładzie maszyny był marszałek Radosław Sikorski oraz wicemarszałkowie Sejmu - Elżbieta Radziszewska i Eugeniusz Grzeszczak. Według pilota, samolot miał problemy z nawigacją. "Dziękuję kapitanowi i załodze samolotu rządowego za profesjonalizm a wicemarszałkom i delegacji za zachowanie zimnej krwi" - napisał na Twitterze Radosław Sikorski. Wicemarszałek Elżbieta Radziszewska przyznaje, że pasażerowie przeżyli chwile grozy. "Samolot rozpędził się, próbował wystartować i nawet podniósł już dziób i było hamowanie ostre. Powiem panu, że nie mieliśmy tęgich min" - relacjonowała w rozmowie z RMF FM. W podobnym tonie wypowiada się Jerzy Wenderlich. "Samolot rozpędził się do znacznej prędkości, może nawet odrobinę się wzniósł, a następnie pilot zahamował - relacjonował w rozmowie z TVN24 - polityk. "To było przerażająco nagłe hamowanie" - dodał. Okoliczności incydentu wyjaśniają służby. LOT wydał specjalne oświadczenie. "Z uwagi na komunikat jednego z systemów, jaki pojawił się w kokpicie, zgodnie ze standardową procedurą obowiązującą w takich sytuacjach kapitan podjął decyzję o bezpiecznym przerwaniu rozbiegu i odkołowaniu na stanowisko postojowe w celu dokonania przeglądu systemu" - napisano w komunikacie. "Decyzję o bezpiecznym przerwaniu startu kapitan może podjąć tylko do osiągnięcia tak zwanej prędkości V1, czyli w momencie, w którym samolot cały czas jest na ziemi i ma wystarczającą długość pasa startowego, by bezpiecznie wyhamować maszynę. Jest to procedura, która obowiązuje w każdym tego typu przypadku" - twierdzi przewoźnik. Marszałek Sejmu wraz z parlamentarzystami miał lecieć do Pragi. Wizyta została odwołana, bo na Okęciu nie było dodatkowego samolotu. Ekspert lotniczy Tomasz Hypki przyznał w rozmowie z IAR, że załoga i pasażerowie rządowego samolotu mieli dużo szczęścia, że maszynę udało się zatrzymać przed końcem pasa startowego, skoro koła samolotu oderwały się już od ziemi. "Zwykle samolot w takich przypadkach wypada z pasa. To najbardziej niebezpieczna faza startu samolotu" - podkreśla. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) dr Maciej Lasek ocenił, że zdarzenie, to zwykły incydent jakich wiele. Zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło już do komisji. - Badanie zostanie przeprowadzone w tym samym standardzie, w którym są badane incydenty w normalnym przewozie, czyli przez komisję wewnętrzną przewoźnika pod nadzorem PKBWL - powiedział Lasek. - Na każdym etapie będziemy mogli się włączyć w proces badawczy. Ten nadzór już działa, bo pytano nas, czy wyrażamy zgodę na takie czy inne działania - dodał.