Wiceminister Marcin Warchoł pytany przez "Dziennik Gazetę Prawną" o doniesienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, które złożył w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez Biuro Obrony Praw Dziecka. - Na państwie ciąży obowiązek zapewnienia niezakłóconego wykonywania tych praktyk, nawet z wykorzystaniem środków karnych - odpowiedział polityk. Wiązanie rąk ma "unaocznić młodym ludziom, czym jest grzech" W zawiadomieniu mowa o dyskryminowaniu uczestników obozu Oaza Nowego Życia oraz zawiadomieniu przez to stowarzyszenie organów ścigania o przestępstwie, choć organizatorzy go nie popełnili. - Elementami wolności religijnej są obrzędowość, wielowiekowe kulturowe tradycje o charakterze symbolicznym. To m.in. upamiętnianie wydarzeń takich, jak Droga Krzyżowa. To ma wzmacniać duchowe przeżycia. Temu służą też symboliczne pantomimiczne działania, jak wiązanie rąk, na które dobrowolnie przystają uczestnicy ruchu oazowego - tłumaczy wiceminister. Podkreśla, że sam był członkiem ruchu oazowego. Zdaniem Warchoła "chodzi o to, by unaocznić młodym ludziom, czym jest nałóg, uwikłanie w grzech". "Atak na diecezjalny ruch" W jego ocenie działania Biura Obrony Praw Dziecka to atak na diecezjalny Ruch Światło-Życie archidiecezji łódzkiej, organizatora tego obozu. - Zawiadomienie stowarzyszenia służy dyskryminacji wierzących i powoduje efekt mrożący. Odziera z poczucia godności rodziców i dzieci, uczestników wydarzenia - podkreśla wiceminister.