Przeklęty cmentarz odkryty w Gliwicach w czerwcu 2013 roku był fenomenem na skalę światową. Groby, datowane na koniec XV lub początek XVI wieku, odkryto na budowie trasy średnicowej, a ich zdjęcia szybko obiegły świat. Najmłodszym z pochowanych był sześcioletni chłopiec, najstarsza była 60-letnia kobieta. Szczątkom części pochowanych odcięto głowy i ułożono między nogami lub na dłoni. Wśród nich były kobiety z nadpalonymi kośćmi oraz dzieci. Naukowcy nie mieli wątpliwości, że tego typu forma pochówku była praktykowana w średniowieczu i określano ją mianem antywampirycznej. "Wampiry" z Gliwic przebadane przez dentystów Z doniesień archeologów wiadomo, że przebadane przez lekarzy "wampiry" były z wielu przyczyn wykluczone ze społeczeństwa. Nieochrzczone dzieci, przestępcy czy "wiedźmy" podejrzane o czary - to właśnie ich pochowano na "przeklętym cmentarzu". Łatwo więc domyślać się, że jeszcze przed śmiercią, skazane na ostracyzm jednostki nie miały prostego życia. - Można wnioskować, że ich dostęp do pełnowartościowej żywności był mocno ograniczony i na jakąkolwiek obecną w tamtych czasach opiekę medyczną też nie mogły liczyć - oświadczyli lekarze. Na przegląd stomatologiczny zostało przekazanych sześć czaszek lub ich części, z czego pięć należało do osób dorosłych, a jedna do młodego dorosłego. - Wykonaliśmy podstawowy przegląd, badanie pod kątem próchnicy. Wybrane zęby były oceniane pod mikroskopem, pobrano również skany 3D i przeprowadzono cyfrową diagnostykę radiologiczną - opisuje przebieg badań lek. dent. Marta Szymańska-Pawelec odpowiedzialna za projekt z Dentim Clinic Medicover w Katowicach. Dodała, że każdy z "pacjentów" miał założoną typową kartotekę, w której zaznaczano spostrzeżenia dentystów. Choroby "przeklętych" Dentyści u dwóch osób zaobserwowali hipoplazję, czyli niedorozwój szkliwa. - Hipoplazja powstaje w wyniku długotrwałych braków witaminowych czy niedoborów żywieniowych, jak również ekspozycji na szkodliwe czynniki w okresie prenatalnym - dodał Sebastian Pawelec. Skutków nietrudno się domyślić. Słabe szkliwo nie chroni przed próchnicą, odsłaniając wrażliwe tkanki, czyli zębinę i miazgę. Te z kolei atakowane są przez bakterie, czego skutkiem jest nieleczona próchnica i jej powikłania, w tym infekcje, torbiele. Tak też, prawdopodobnie, było w tym przypadku. - Na podstawie diagnostyki radiologicznej można wnioskować, że wskutek nieleczonej próchnicy u jednego z pacjentów powstała zmiana torbielowata przy korzeniu zęba trzonowego. Osoba ta nie mogła widocznie liczyć na żadną pomoc chociażby cyrulika, więc pozostawiony, zainfekowany korzeń spowodował destrukcję ograniczeń kostnych i przewlekły stan zapalny błony śluzowej zatoki szczękowej - opisuje dentysta. Problemy z próchnicą kiedyś i dziś W czasach średniowiecza panowała moda na zdrowe i białe zęby, a także - świeży oddech. Brzydkie zapachy kojarzyły się z chorobą, zgnilizną i cmentarzem. Oprócz amuletów, obrządków i modłów, stosowano zioła i inne wynalazki. Za szczoteczkę służył kawałek lnianej szmaty lub gałązka leszczyny z rozgniecionym końcem; za pastę - sól, węgiel czy grubo zmielony pieprz, a za płyn do płukania ust - wino lub ocet zmieszane z wonnymi ziołami oraz przyprawami: goździkami, szałwią, miętą, malwą, cynamonem. - Tylko w nielicznych przypadkach wykryliśmy próchnicę, co stanowiło około 20-30% zębów, a dzisiaj na nią uskarża się niemal 9 na 10 osób! Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli spojrzymy na dietę. Wieki temu spożywano nieprzetworzone lub niskoprzetworzone produkty: zboża, kasze, pieczywo, wędzone mięsa, warzywa i owoce. Rafinowany cukier przez wieki był towarem luksusowym i bardzo drogim. Częściej do słodzenia był stosowany miód - mówi lek. dent. Szymańska-Pawelec. Ludzie średniowiecza mieli lepszy zgryz Z badań wynika też, że ludzie średniowiecza nie potrzebowaliby dzisiaj pomocy ortodonty. Ten fakt potwierdziły cyfrowe skany 3D. - Stwierdziliśmy prawidłowe warunki zgryzowe (zgryz eugnatyczny). To również może być zasługą diety. Żucie i gryzienie twardych, włóknistych produktów sprzyja prawidłowemu rozwojowi kości szczęki oraz żuchwy, a tym samym właściwemu ustawieniu się zębów. Nie bez znaczenia może być też fakt braku smoczków dla dzieci, które - zbyt długo używane - sprzyjają wadom zgryzu. Dzieci wtedy karmiono piersią, a dieta nie zawierała aż tylu miękkich, papkowatych produktów - zauważa ekspertka. Jeden z pacjentów miał szpary między zębami zwane fachowo tremami. Taki odstęp tylko między jedynkami nazywa się diastemą. Ból zęba leczono u kata W średniowieczu z bólem zęba musiano radzić sobie we własnym zakresie. Dla osób wykluczonych lub też po prostu biednych nie było alternatyw. Można było skorzystać z pomocy cyrulika lub kata, który poza egzekucjami niejednokrotnie parał się też drobnymi zabiegami medycznymi. Jednak mogło to być okupione okropnym bólem, powikłaniami i nawet śmiercią. W tych czasach nie było też wiedzy na temat aseptyki, przenoszenia się infekcji i nie funkcjonowało znieczulenie, którego stosowanie zapoczątkowano dopiero wieki później. - Czaszki badanych osób nie miały wampirzych kłów, na co pewnie liczyli fani powieści grozy. Te osoby miały natomiast kły w sensie anatomicznym, czyli zęby, które znajdują się pomiędzy grupą siekaczy a przedtrzonowców. Są one naturalną cechą anatomiczną i nie odznaczały się niczym szczególnym poza starciem, co mogło wynikać z "twardej" diety, do której z pewnością nie zaliczała się szyja niewiasty - podsumowuje ze śmiechem lek. dent. Marta Szymańska-Pawelec. Badane eksponaty dostarczyły sporej wiedzy na temat stanu uzębienia ludzi z tamtego czasu. Mamy naoczne dowody, że zbyt duża ilość cukrów w diecie szkodzi zębom i powinniśmy go ograniczać na rzecz mniej przetworzonych produktów, bogatych w białko, węglowodany złożone i witaminy. Choć obecnie dostęp do opieki medycznej, jak i wiedza o profilaktyce są bardzo rozwinięte, to przez złe nawyki, do których zaliczamy palenie papierosów, podjadanie słodyczy i unikanie dentysty, skala próchnicy przybrała rozmiar choroby cywilizacyjnej.