Dziś IPN opublikował w internecie protokół przesłuchania Graczyka z 19 listopada - jako świadka w śledztwie IPN w sprawie fałszowania przez SB akt mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek". W poniedziałek prokurator IPN zgodził się na ujawnienie protokołu, po uprzednim zanonimizowaniu danych osobowych. Graczyk w 1970 r. zwerbował Lecha Wałęsę jako agenta - pisali Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk w wydanej przez IPN książce pt. "SB a Lech Wałęsa". Wałęsa zaprzecza. Z protokołu wynika, że świadek - uprzedzony o odpowiedzialności za fałszywe zeznania - powiedział, że w grudniu 1970 r. SB uzyskała informację, że "pan L. W. wspólnie z innymi osobami wdarł się do komendy miejskiej milicji z innymi osobami w celu odbicia zakładników". Tu znajdziesz całość protokołu z przesłuchania Edwarda Graczyka - Z notatki, którą otrzymałem wynikało, że W. nawoływał, aby tłum nie niszczył mienia, ponieważ komendant przyrzekł mu, że zwolni zakładników. Miałem na uwadze to, że jeśli pan W. potrafi panować nad tłumem, to pomoże opanować sytuację w stoczni, która była bardzo zła - głosi protokół. Świadek dodał, że "w tym czasie w stoczni były rozróby, mieliśmy informację, że mają wejść Rosjanie". "Chciałem, żeby pan W. uspokoił nastroje i żeby Rosjanie nie weszli" - zeznał. Powiedział, że jego rozmowa z W. odbyła się w siedzibie SB na ul. Okopowej. - W trakcie rozmowy pan W. wytłumaczył mi, jak doszło do zdarzenia w komendzie. Ja z kolei mówiłem o sytuacji w Stoczni. Mówiłem o rozruchach. Prosiłem, żeby pan W. próbował zapobiec tym rozruchom - dodał Graczyk. Jego zdaniem "w trakcie rozmowy pan W. zgodził się, że pomoże aby na stoczni zaprowadzić spokój". Świadek podkreślił, że "pan W. nie był wtedy formalnie zatrzymany". Graczyk dodał, że "w późniejszym okresie kilkakrotnie spotykałem się z L.W.", a ze spotkań sporządzał notatki. "Rozmawialiśmy na temat stoczni. W pewnym momencie miało odbyć się spotkanie pracowników z różnych zakładów pracy z Gierkiem. Miało to odbyć się w Warszawie. W zakładach byli wybierani przedstawiciele załóg na to spotkanie. Pan W. został wybrany" - mówił esbek. - W tym miejscu stwierdzam kategorycznie, że w wyniku informacji przekazywanych przez pana W. żadna osoba nie została pokrzywdzona - zeznał. Dodał, że w Gdańsku pracował "pod egidą wydziału III" SB i "przekazywał im wszelkie informacje, które uzyskał od L.W.". - Nie wiem, czy na podstawie tych dokumentów pan W. został zarejestrowany jako tajny współpracownik - oświadczył Graczyk. Zeznał, że "w czasie spotkań pan W. otrzymywał ode mnie pieniądze. Były to pieniądze przeznaczone na zwrot kosztów poniesionych przez L.W.. Na pewno przekazałem mu pieniądze na pokrycie kosztów wyjazdu do Warszawy na spotkanie z Gierkiem. Fakt przekazania pieniędzy był dokumentowany moją notatką służbową. - Nie otrzymywałem żadnych pokwitowań od L.W. - mówił świadek Gdy Graczykowi okazano kserokopię pokwitowania o przekazaniu TW "Bolek" kwoty 1500 zł, ten zeznał: - Adnotacja jest pisana przeze mnie, znajduje się pod nią mój podpis. Dodał zarazem: - Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego na tej kserokopii znajduje się pokwitowanie odbioru pieniędzy z podpisem "Bolek". Następne zdanie protokołu głosi: "W dokumentach, które sporządzałem, L. W. był przypisany pseudonim Bolek". W tym miejscu świadkowi okazano kserokopię, na której znajduje się tekst zatytułowany "Informacja". Graczyk zeznał, że jest to dokument sporządzony przez niego i ma jego podpis. Gdy okazano mu "kserokopie kart 414-416 akt", świadek stwierdził, że "nigdy nie widział tego dokumentu". Na pytanie pełnomocnika (Lecha Wałęsy), komu świadek podlegał w tym okresie, padła odpowiedź, że płk. K. z wydziału III. Dodał, że po powrocie do Olsztyna - skąd pochodził - przepracował rok i "został zwolniony ze służby". Od 1979 r. mieszka w Gdańsku. - Powtarzam jeszcze raz, że żadna osoba nie została pokrzywdzona w związku z informacjami, które otrzymywałem od L. W. Kategorycznie stwierdzam, że nic nie wiem aby pan L. W. był tajnym współpracownikiem służby bezpieczeństwa - tymi słowami kończy się protokół. Lech Wałęsa wieczorem w TVN24 kategorycznie zaprzeczał, że dostawał jakieś pieniądze od SB. Zdaniem byłego prezydenta Graczykowi pokazano "bardzo kiepskiej jakości ksero z ksero", więc "starszy człowiek bez okularów tam nic nie widział". - Nie powiedział, że to jest mój podpis - podkreślił Wałęsa. Wałęsa zaznaczył, że spotkanie stoczniowców z I sekretarzem PZPR Edwardem Gierkiem, w którym uczestniczył, odbyło się nie w Warszawie, tylko w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, więc nielogiczne byłoby pokrywanie przez SB kosztów wyjazdu do stolicy. Odnosząc się do zeznania Graczyka, który powiedział, że w dokumentach, które sporządził, Wałęsie był przypisany pseudonim "Bolek", Wałęsa powiedział: - Co mnie obchodzi, że ktoś mnie coś przypisał. Ja wiem, że nie byłem agentem i ten pan potwierdza, który miał mnie zwerbować. Że jacyś ubecy, ktoś tam, coś pisali, a co to mnie obchodzi? Przecież nikt mnie nie pytał. Ja się nie deklarowałem, ja żadnego zobowiązania nie podpisałem. Wałęsa podkreślił, że z dokumentów, które opublikował w czerwcu ubiegłego roku na swoim blogu wynika, że kryptonim "Bolek" nosił najpierw podsłuch założony jego miejscu pracy w stoczni, a potem wszystkie gromadzone przez SB materiały związane z jego osobą.