W wywiadzie dla rzymskiej gazety były polski prezydent wyraził przekonanie, że nobliści powinni wystąpić z inicjatywą na rzecz opozycjonisty z Chin, a ponadto według niego należy "usiąść do stołu" z władzami tego kraju. - Wiem, co to znaczy nie móc pojechać czy obawiać się o tego, kto pojechał w twoim imieniu - stwierdził. - Myślałem, że reżim nie pozwoli mi wrócić, znałem ich. Poprosiłem moją żonę, aby pojechała. Gdyby zabronili wrócić matce moich dzieci, to byłby za duży skandal - zauważył b. prezydent. Mówiąc o osadzonym w wiezieniu Liu Xiaobo podkreślił: "Miałem dobry pomysł. Zaplanowano spotkanie laureatów pokojowego Nobla w Japonii. Chciałem zorganizować grupę: ja, Gorbaczow i inni nobliści mogliśmy razem reprezentować nowego laureata". "Niestety - dodał - nic nie zrobiono: zarówno mnie, jak i Gorbaczowa zatrzymała choroba". Były prezydent zapytany o to, czy w Chinach brakuje Solidarności, czy też Wałęsy, odparł: "Jest inaczej. Komunizm poniósł klęskę także w Chinach, ale one tak szybko się nie zmienią, mają inną bazę, inne zwyczaje, potrzebują czasu". - Moja propozycja jest taka, by zaprezentować się w jedności jako Europejczycy, potem razem z USA usiąść do stołu z Chinami. Tylko tak Pekin potraktuje nas serio i podejmie dialog - oświadczył. I zapewnił: "Jestem przyjacielem tego kraju, ale jeśli się nie zmieni, nie będzie mógł mieć z nami pełnych relacji". Ocenił zarazem: "Nie zapominajmy, że olbrzymie Chiny są ciężkie jak gigantyczny pociąg, nie może nagle zmienić kursu. Gdyby to zrobił, rozjechałby nas wszystkich". - Chiny muszą zmieniać się zgodnie ze swą prędkością. Ale muszą podjąć reformy - powiedział. W opinii Lecha Wałęsy w obawie przed chińskim reżimem świat popełnia błędy i w przyszłości nie będzie w stanie utrzymywać relacji z tym państwem. Polski noblista zapewnił też w wywiadzie, że jest optymistą co do przyszłości Chin. - Ale łagodzę mój optymizm dając kierować się przez logikę, czas i kryteria bezpieczeństwa świata - wyjaśnił były prezydent.