Lech Wałęsa we wtorek wieczorem wrócił do Gdańska z Gabonu. Były prezydent tłumaczył dziennikarzom na lotnisku w Gdańsku, że "kiedyś już proponował, że państwo musi przejąć te obchody; nie związek". Uzasadniał, że "przecież oni (obecny NSZZ "S" - PAP) nie mają z tym nic wspólnego, to jest państwowe wielkie zwycięstwo i państwo musi to realizować". "A ponieważ nie biorą tego (władze państwowe - PAP), to jakieś grupy rozgrywają, rozszarpują" - przekonywał. Wałęsa przyznał, że otrzymał zaproszenie na poniedziałkowe uroczystości, ale zastrzegł, że nawet gdyby w czasie rocznicowych obchodów był w kraju, to nie skorzystałby z zaproszenia. "Wiedziałem, że to będzie niesmaczne; to nie taka była solidarność, nie takie były założenia, nie takie było zwycięstwo, żeby tak to traktować" (...) "W związku z tym beze mnie" - powiedział. Jak dodał, jego uczestnictwo w obchodach "byłoby nie fair" i "tam nic wielkiego nie byłby w stanie zrobić". Odnosząc się do tego, że podczas porannych uroczystości we wtorek na Westerplatte - w rocznicę wybuchu II wojny św. - prezydent Andrzej Duda i premier Ewa Kopacz nie przywitali się i nie podali sobie rąk, powiedział: "kultury, kultury; robotnik z robotnikiem by się przywitał, najpierw może daliby sobie po jednym, ale by się przywitali". Jego zdaniem, prezydent Duda powinien przywitać się z premier Kopacz. Lech Wałęsa, który przyleciał do Gdańska z Gabonu przez Paryż był pierwszym pasażerem, który skorzystał z nowego terminala przylotów w Porcie Lotniczym Gdańsk jego imienia. Wylądował podczas uroczystości otwarcia terminala T2.