Dziś 31 rocznica tamtych wydarzeń. Zanim przywódca "Solidarności"trafił do Arłamowa przebywał w rządowych willach w Warszawie i Otwocku. Wspomina, że miejsca, w których go przetrzymywano, były naszpikowane agentami. - Stan wojenny przyniósł wiele zła - podkreśla Lech Wałęsa. - To była zbrodnia przeciwko narodowi. Zabito nadzieję i zapał. Były prezydent zastrzegł, że nie wypowiada się na temat ówczesnych zagrożeń i uwarunkowań politycznych: "Te rzeczy trzeba by jeszcze posprawdzać. Jednak stan wojenny doprowadził do głębokich podziałów w polskim społeczeństwie". Zdaniem Lecha Wałęsy będą one jeszcze długo odczuwalne. Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i "Solidarności". W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tysięcy osób. Lecha Wałęsę w nocy z 12 na 13 grudnia wyprowadzono z domu na gdańskiej Zaspie, zawieziono na lotnisko w Rębiechowie, a stamtąd przewieziono samolotem do Warszawy.