Wałęsa uważa jednak, że rozliczeniem komunistów za 13 grudnia 1981 r. nie powinni zajmować się politycy, tylko instytucje demokratycznego państwa - prokuratura i sądy. - Stan wojenny to była wielka zbrodnia, to najgorsza rzecz, jaka się stała. To była największa zbrodnia w całym 50-leciu komunizmu. To było wykopanie topora wojennego, który jeszcze raz podzielił naród - powiedział Wałęsa. Jak ocenił, stan wojenny, to jedna z najtragiczniejszych kart w historii Polski. Zdaniem Wałęsy, niektórzy komuniści zdawali sobie sprawę, że komunizm wyczerpał swoje możliwości, dlatego - wprowadzając stan wojenny - nie tyle bronili idei komunizmu, ile chcieli pozostać przy władzy. - Robili wszystko, żeby nawet przy zmianach w systemie komunistycznym utrzymać się przy władzy - podkreślił. W ocenie b. przywódcy "Solidarności", stan wojenny był zamachem na "wolność i godność narodu". Jak jednak zaznaczył, jego wprowadzenie dokonywało się w "bardzo określonym" klimacie politycznym. - Jeśli generał Wojciech Jaruzelski miał informacje, że na wszystkie miasta polskie jest skierowanych po parę bomb, że wystarczy przycisnąć przycisk i nie ma miasta, to kalkulował , Sowieci nie pozwolą na oderwanie się Polski, nie ma na to żadnych szans, bo dwie trzecie Polaków musiałoby zginąć. I podjął taką decyzję, jaką podjął - powiedział Wałęsa. Jego zdaniem, "Polska miała fuksa i pomoc Bożą", że się udało pokonać system komunistyczny. - Ale równie dobrze mogłoby się nie udać, dlatego staram się zrozumieć decyzję generała - zaznaczył. - Gen. Jaruzelski reprezentuje pokolenie nieszczęśliwych, fatalnych czasów. W innych warunkach to mogli być wielcy ludzie, bohaterowie, ale mieli pecha do historii. Niech go historia i Bóg rozliczy. Ja go zostawiam, bo rozumiem straszliwe czasy, które wytworzyły ludzi takich jak on - powiedział b. przewodniczący "S". Wałęsa podkreślił, że rozliczenie twórców stanu wojennego pozostawia odpowiednim instytucjom demokratycznego państwa, takim jak prokuratura i sąd. - Jestem wściekły na komunistów za stan wojenny - zabrali mi czas, zniszczyli Polskę. Ale oni działali w określonych warunkach, chcę być do bólu sprawiedliwy i zostawiam rozliczenie stanu wojennego innym - prokuraturze i sądom - zaznaczył. Jak dodał, odpowiednie instytucje państwowe powinny zbadać, czy decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była spowodowana "złą wolą komunistów, zdradą czy (autorzy stanu wojennego - red.) to pachołki moskiewskie, czy jednak - jako Polacy - zdawali sobie sprawę z odpowiedzialności". - Trzeba rozliczyć stan wojenny, aby w przyszłości nikt nie podjął takiej decyzji jak generał Jaruzelski. Trzeba rozliczyć, ale sprawiedliwie, nie dla gry politycznej, nie dla zabawy, bo to zbyt poważna sprawa - ocenił. Zdaniem b. prezydenta, za rozliczanie autorów stanu wojennego "w żadnym razie" nie powinni brać się politycy, którzy - jego zdaniem - powinni jedynie "ułatwiać, dawać warunki, a resztę zostawić sądom". Wałęsa z niechęcią wspomina wydarzenia sprzed 25 laty, ponieważ - jak tłumaczy - najważniejsze dla niego jest zwycięstwo nad systemem komunistycznym. - Jako rewolucjoniście, jako temu, który prowadził naród, wystarczy mi wielkie zwycięstwo, które odnieśliśmy nad komunizmem - podkreślił. Wałęsa przyznał jednak, że - w momencie aresztowania - "szkoda mu było, że traci żonę, dzieci, że ucieknie mu kawał życia". Podkreślił jednocześnie, że był dobrze przygotowany "psychicznie i taktycznie" do stanu wojennego. Opowiada m.in., że przygotował żonę na "przyjście" tajniaków. - Przygotowałem żonę do tego (aresztowania - red.). Miałem informację, nie ze służb, czy generałów, tylko drogą prywatną, więc wiedziałem co się dzieje - powiedział b. przywódca "S". Wałęsa wspomina też, że kiedy 13 grudnia 1981 r. w progu jego mieszkania stanęli tajniacy, powiedział im: "Przegraliście, wbiliście sobie ostatnie gwoździe do trumny komunistycznej". Jak dodał, potem powiedział "nawet o pół zdania za dużo - Przyjdziecie na kolanach prosić mnie, by z tego wyjść". Wałęsa podkreślił też, że stan wojenny był jego kolejną walką z komunizmem. - Już wcześniej nauczyłem się wielu rzeczy i patrzyłem na sytuację strategicznie, bez emocji, kalkulując, co zrobić, by uchronić kraj od krwi, by zwyciężyć, by zawierać kompromisy, ale wciąż posuwać się do przodu - zaznaczył. - Jak strateg myślałem tak: jeśli wszystkie trybiki w silniku komunistycznym kręcą się w lewo, a ja wstawiam jeden trybik kręcący się w prawo, to jest oczywiste, że albo trybik zniszczy silnik, albo silnik zniszczy trybik. Stan wojenny miał zniszczyć trybik, który kręcił się w prawo - powiedział Wałęsa. Zdaniem b. prezydenta, rządząca ekipa miała plan rozbicia jedności opozycji poprzez internowanie jego działaczy, a jego samego - jako lidera - pozostawienie na wolności. - Zachowanie władz wskazywało na to, że nie chcieli mnie zamknąć 13 grudnia. Miałem być jako jedyny zostawiony w spokoju. Zorientowałem się jednak w ich koncepcji, wiedziałem co oni kombinują, dlatego postanowiłem, że nie dam się odłączyć - powiedział Wałęsa. Jak podkreślił - aby udaremnić plan władz - w Radomiu, tuż przed stanem wojennym "uderzył na ślepo w komunistów". - Po szczękach ich targałem, aby nie dać się odłączyć i aby nie dać wyboru komunistom. I udało się, nie rozbili naszej jedności - zaznaczył Wałęsa.