Jak powiedział PAP komisarz wystawy archeolog Jerzy Łapo na ekspozycji zatytułowanej "Smutna wystawa czyli o konsekwencjach kichnięcia duszą. Mazurskie cmentarze w świetle badań archeologicznych" zostaną zaprezentowane charakterystyczne, ale też i wyjątkowe cechy obrządku pogrzebowego obowiązującego przed wiekami na Mazurach. Umieszczone w tytule wystawy sformułowanie o "kichnięciu duszą" nawiązuje do jednego z tekstów redaktora XIX-wiecznej "Gazety Leckiej: (Lec, Loetzen to przedwojenne nazwy Giżycka - PAP) Marcina Gerssa (Giersza). "Napisał on w tej gazecie o mieszkańcu Gawlików Wielkich, który przedawkował spożywany alkohol i 'kichnął duszą'" - wyjaśnił Łapo. Na wystawie będzie można poznać kilka zwyczajów związanych z pochówkiem na przedwojennych Mazurach. Jednym z nich było grzebanie zmarłych głową w kierunku zachodnim. "Ta strona świata uznawana była za krainę śmierci" - powiedział PAP Łapo, który w ostatnich latach prowadził badania archeologiczne m.in. na przedwojennych cmentarzach w Giżycku, Ławkach i Węgorzewie. Na ekspozycji będzie można zobaczyć też trumienne gwoździe (im bogatsza rodzina tym trumna była zbijana większą ilością gwoździ) i monety, które wkładano zmarłym w dłonie. Zwyczaj ten upowszechnił się w tym regionie najpewniej pod koniec XVIII w., bo wspominał o nim już w na początku tamtego stulecia węgorzewski pastor Jerzy Andrzej Helwing. "Drobne monety wkładane w dłonie zmarłych stanowiły formę +rozliczenia się+ z nieboszczykiem. Miała to być jego odprawa, tak żeby nie wracał +po swoje+ po śmierci. Co ciekawe, w Giżycku dzieci dostawały zazwyczaj od 1 do 4 fenigów, dorośli zazwyczaj od 4 fenigów do 1 srebrnego grosza, który miał równowartość 12 fenigów. Przeliczając wartość nabywczą tych darów grobowych, dzisiaj byłoby to do 40-50 zł. W podoleckich Sedrankach zmarli otrzymywali obok monet pruskich, także polskie" - wyjaśnił Łapo. Wystawa prezentować też będzie ubiory, w jakich grzebano zmarłych na dawnych Mazurach. Jak powiedział PAP Łapo w XIX stuleciu daje się zauważyć odchodzenie od grzebania zmarłych w tzw. koszulach śmiertelnych - całunach pogrzebowych czyli giezłach, spinanych szpilkami, na rzecz zwykłych ubrań. "Podczas prac archeologicznych w Giżycku odkryto dwa groby tzw. osób surdutowych, najprawdopodobniej urzędników, których pogrzebano w solidnych, dwurzędowych płaszczach z mosiężnymi guzikami. Dwóch mężczyzn, którzy zmarli w wieku 50-55 lat można było uznać za elegantów, bowiem zostali pogrzebani z chustkami owiniętymi wokół szyi. Z kolei dwie starsze panie pochowano z chustami, które były spięte na wysokości prawych obojczyków spinkami, wykonanymi z mosiądzu i miedzi" - powiedział komisarz wystawy. W niewielu kobiecych mazurskich grobach archeolodzy znaleźli relikty sukienek, ale za to odkryli grób nastolatki, która miała kołnierzyk wyszyty drobnymi niebieskimi i czarnymi paciorkami. "Na Mazurach dziewczynki i panny grzebane były z wiankami lub wstążkami na głowach" - powiedział Łapo. Integralną część węgorzewskiej ekspozycji stanowić będzie instalacja z przewróconym stołkiem. "Nawiązuje ona do zwyczaju, zgodnie z którym wyprowadzając trumnę, w domu zmarłego przewracano m.in. wszystkie stołki i krzesła. robiono to po to, by dusza zmarłego nie mogła usiąść i musiała podążyć za ciałem w trumnie" - powiedział Łapo i dodał, że dawniej na Mazurach należało godnie odprowadzić zmarłego na cmentarz. "Gdy nie wypełniło się wszystkich zwyczajowych zaleceń, wówczas zmarły, a raczej jego duch powracał do rodzinnego domu i wtedy potrzebny był +tragarz duchów+, który potrafił dostrzec niezaspokojoną duszę i odprowadzić ją na miejsce wiecznego spoczynku" - wyjaśnił archeolog i przyznał, że ma nadzieję, że zwiedzający znajdą też chwilę "na zadumę nad przemijaniem i faktem, że - jakby nie patrzeć - dziś naruszamy spokój zmarłych np. niszcząc dawne cmentarze". Wystawa będzie czynna do pierwszych dni grudnia 2013 r.