Przed wybuchem pandemii okres kwitnienia przyciągał jednorazowo nawet do 80 tys. turystów, spragnionych widoku łąk usianych krokusami. Wiązało się to między innymi z tłokiem, korkami i tworzeniem improwizowanych parkingów, żeby pomieścić wszystkie samochody. Według przewidywań przyrodników szczytowy moment kwitnienia krokusów w Tatrach przypadnie na weekend 10-11 kwietnia. W zeszłym roku o tej porze Tatry były zamknięte dla gości. Teraz są otwarte. Władze TPN mają jednak nadzieję, że turyści zachowają rozsądek. - Spodziewamy się, że mimo rządowych zaleceń mogą pojawić się tłumy turystów, aby obserwować krokusy. W obecnej sytuacji epidemicznej wycieczka w Tatry może być niebezpieczna. W tłumie trudno będzie zachować dystans - powiedziała polsatnews.pl Paulina Kołodziejska z TPN. - Dlatego apelujemy: głowa do góry, Tatry poczekają, a krokusy zakwitną również w przyszłym roku - mówi Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN. Co roku przyrodnicy z Tatrzańskiego Parku Narodowego przypominają turystom o kilku podstawowych zasadach. Pamiątką z wyprawy mogą być zdjęcia, ale kwiatów nie należy zrywać. Nie powinno się na nich siadać czy kłaść. Na krokusach nie należy też parkować i deptać ich. Swoich śmieci nie wolno zostawiać na szlaku, a za potrzebą należy udawać się do toalet w schroniskach lub przenośnych toalet przy szlaku.