Senat debatował w środę z przerwami od godz. 14 do 22.30 o tzw. ustawie antyterrorystycznej. Senackie komisje i senatorowie PiS podczas debaty zaproponowali uchwalenie jej bez poprawek. Opozycja we wniosku mniejszości chce odrzucenia ustawy w całości, senatorowie PO zgłosili jednak poprawki, nad których zaopiniowaniem będą pracować jeszcze w czwartek rano senackie komisje. Do głosowań Senat ma przejść na zakończenie rozpoczętego w środę dwudniowego posiedzenia. Senat po zakończeniu tego punktu przerwał obrady do godz. 9.00 w czwartek. Wiceminister Maciej Wąsik bronił w Senacie zapisów ustawy. W jego ocenie "tylko człowiek bezpieczny może realizować swoje prawo do wolności". "My chcemy, żeby Polacy byli bezpieczni" - deklarował. Odnosząc się m.in. do uwag, że innymi zasadami powinni być objęci cudzoziemcy z krajów Unii Europejskiej przypomniał, że w szeregach Państwa Islamskiego walczą obywatele UE. "5 tys. osób z UE walczy po tamtej stronie - czy mamy to ignorować, udawać, że ich nie ma?" - pytał. Powiedział, że wniosek o odrzucenie ustawy uważa za nieodpowiedzialny. Jak mówił, Platforma Obywatelska miała plany podobnych albo ostrzejszych rozwiązań. "Nie mówcie, że nie rozważaliście takich rozwiązań. Nie mówcie, że takie prawo antyterrorystyczne nie jest potrzebne" - powiedział Wąsik. Bogdan Klich (PO) wyjaśnił, że wniosek o odrzucenie ustawy w całości wynika z tego, że w ocenie senatorów PO nie da się jej poprawić zgłaszając poprawki. "Nie wierzymy, że poprawkami na tej sali jesteśmy w stanie poprawić tę ustawę" - mówił. Piotr Florek (PO) zapowiedział jednak, że PO będzie zgłaszać poprawki, mimo świadomości że większość senacka będzie za ich nieprzyjmowaniem; sam zgłosił poprawkę o ograniczeniu czasu funkcjonowania ustawy - do końca sierpnia 2016 r. Wąsik na zakończenie debaty ocenił ją jako nieodpowiedzialną, a składane poprawki - w kontekście deklaracji Klicha o głosowaniu - przyjąć za dobrą monetę. Zapowiedział, że odniesie się do nich podczas posiedzenia komisji. Wśród mankamentów ustawy Klich wymieniał m.in. zbyt szeroki - w jego ocenie - dostęp ABW drogą elektroniczną do danych o Polakach, zgromadzonych w praktycznie wszystkich państwowych zbiorach danych. Według Klicha najbardziej naruszające prawa człowieka i obywatelskie są możliwości dostępu bez zewnętrznej kontroli czy zgody sądu do danych z rejestrów NFZ, czyli dotyczących leczenia i ZUS. "To będzie szerokopasmowy dostęp służb do danych podlegających dotychczas ochronie" - podkreślał. "Teraz ma się to odbywać na zasadzie transmisji danych, a zatem zakres i tryb wprowadzany przez nową ustawę grozi tym, że hurt zastąpi detal, że dane nie będą dostatecznie chronione" - mówił podczas debaty. Jan Maria Jackowski (PiS) powiedział, że nie rozumie wniosku Klicha o odrzucenie ustawy, skoro PO miała osiem lat na uporządkowanie tych spraw i nie zrobiła tego; zatem wniosek nie jest merytoryczny, a polityczny. Klich odparł, że w tych latach były podejmowane działania przeciwdziałające terroryzmowi, m.in. powstało Centrum Antyterrorystyczne (CAT), ulokowane w ABW, jako główny ośrodek zintegrowanego systemu reagowania na zagrożenia terrorystyczne. Jackowski pytał też wiceministra, czy pod pretekstem krytyki ustawy "mogą działać agenci wpływu", by osłabić nasze państwo - wobec potencjalnych zagrożeń, których ustawa dotyczy. "Nie mam żadnych dowodów na taką tezę (...), ale nie wykluczam" - odpowiedział Wąsik. "Jak wiadomo, są kraje, które mają silne agentury wpływu i te agentury działają i próbują w różny sposób - chociażby poprzez dyskusję na forach internetowych - wzbudzić emocje społeczne i o tym doskonale wiemy" - mówił. "Niewykluczone, że tutaj też działają tego rodzaju siły, chociaż ja przyznam się, że nie mam na to dowodów - ale wiemy, że są kraje, które wydają duże środki na tego typu działania" - stwierdził Wąsik. Przedstawiając stanowisko senackiej komisji Robert Mamątow (PiS) podkreślał, że nowe prawo ma zapewnić bezpieczeństwo obywateli i ustrzec ich przez zagrożeniami terrorystycznymi. "Człowiek musi się czuć bezpiecznie we własnym kraju i to jest podstawowa zasada tej ustawy. Jeśli to miałoby być z uszczerbkiem dla praw człowieka, to ja się na to godzę, żeby nie doszło do takich sytuacji jak we Francji, Belgii czy w Ameryce" - mówił Mamątow, nawiązując do zamachów w tamtych krajach. Piotr Florek (PO) pytał go, czy przy wprowadzeniu najwyższych stopni alarmowych, które mogą się przedłużać i możliwości zawieszania zgromadzeń publicznych, będzie można przeprowadzać wybory - bo nie widzi uregulowania tego w ustawie. Mamątow odpowiedział, że "jeśli jest wprowadzony trzeci czy czwarty stopień zagrożenia, to nikt nie przeprowadza wyborów, a jeśli miałyby być, to się je zawiesza; to oczywista sprawa". Dopytywany, czy jest taki zapis w ustawie odpowiedział, że nie i mówił o logice takich sytuacji - że w warunkach grożącego zamachu żadne państwo nie organizuje wyborów. Bogdan Borusewicz (PO) pytał, czy zawarta w ustawie możliwość stosowania przez służby do trzech miesięcy bez zgody sądu technik operacyjnych wobec obcokrajowców ma dotyczyć też osób, które uzyskały Kartę Polaka. Mamątow odpowiedział, że dla zapewnienia bezpieczeństwa polskim obywatelom zapis ustawy dotyczy wszystkich obcokrajowców - również tych, którzy uzyskali Kartę. "To, że dzisiaj ma Kartę Polaka - OK; ale jest obcokrajowcem. Tak samo dotyczy wszystkich" - powiedział. "Czy to jest obywatel francuski, czy obywatel białoruski, z kartą, służby tak samo mają go traktować" - tłumaczył. Borusewicz zaproponował poprawkę, która wyłączy posiadaczy Karty spod zapisów dotyczących cudzoziemców. Przekonywał w debacie, że ustawa jest pospieszna i niebezpieczna, "tu nie chodzi tylko o zapisy, ale o zaufanie" - mówił. Co, jeżeli ktoś powie, że rząd PiS-u trzeba obalić? Wicemarszałek pytał, czy w kontekście zapisów ustawy jako zagrożenie terrorystyczne zostanie uznane, "jeżeli ktoś powie, że rząd PiS-u trzeba obalić". "Uważam, że jeśli ta ustawa byłaby za PRL-u, to komunizmu byśmy nie obalili. To jest ustawa niebezpieczna" - mówił w Senacie wicemarszałek. Senatorowie opozycji pytali też, czy jest to ustawa antyterrorystyczna, czy antydemokratyczna. Sławomir Rybicki (PO) zastanawiał się, czy wezwanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa będzie potraktowane, jako zagrożenie terrorystyczne z wynikającymi z ustawy konsekwencjami wobec takich osób. Przypomniał, że w okresie PRL np. próba wysadzenia pomnika Lenina w Nowej Hucie, była podstawa do przeszukań w mieszkaniach działaczy opozycji. "Również w moim mieszkaniu nie szukano wtedy materiałów wybuchowych, tylko wyniesiono ulotki, powielacze, druki podziemne" - wspominał. "Brak demokratycznych mechanizmów nie jest dobrym standardem" - mówił nawiązując do zapisów ustawy. Jackowski przypominał o pracach nad podobnymi zapisami ustawowymi prowadzonymi w różnych latach przez poprzednią koalicję. Zarzucał opozycji obłudne postępowanie, gdy krytykuje rząd PiS, który próbuje nadrobić zaległości, z którymi nie poradziła sobie PO. Przypominał też liczbę bilingów, z których skorzystały służby podczas kolejnych lat rządów PO-PSL. Krzysztof Mróz (PiS) mówił, że to nie jest ustawa, która ma zwalczać powszechną przestępczość, czy opozycję demokratyczną, tylko przeciwdziałać terroryzmowi. "Ta ustawa, która faktycznie nadaje służbom bardzo wiele uprawnień, właśnie ma temu przeciwdziałać - terroryzmowi, jednej z najgorszych form przestępstw, z którymi możemy się zetknąć" - powiedział. Podstawowym celem ustawy ma być podniesienie efektywności działania polskiego systemu antyterrorystycznego, a przede wszystkim zwiększenie bezpieczeństwa obywateli - uzasadniał rząd, który przygotował projekt ustawy. Ma ona doprowadzić do lepszej koordynacji działań służb. Organizacje broniące praw człowieka i Rzecznik Praw Obywatelskich krytykowali podczas prac nad ustawą część jej zapisów, m.in. dot. ograniczenia wolności zgromadzeń, blokowania treści w internecie, postępowania wobec cudzoziemców oraz obowiązku rejestracji kart pre-paid.